Zaćmienie. Erin Hunter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaćmienie - Erin Hunter страница 11
– Nie. Patroluje granice razem z Wiewiórczym Lotem – poinformowała ją Rozżarzona Łapa. – Niedługo powinni tu być.
Kiedy Lwia Łapa podreptał do sterty zdobyczy i położył na niej drozda, poczuł, że ktoś ociera się o jego futro. Odwrócił się i zobaczył przed sobą siostrę.
– Niezły łup! – Miauknięcie Ostrokrzewiastej Łapy było zdawkowe, zupełnie jakby jej myśli zajmowało coś innego. Czarna kotka spoglądała w stronę legowiska uczniów, przed którym Rozżarzona Łapa i Makowa Łapa turlały do siebie kulkę mchu. Miodowa Łapa skakała między nimi, próbując ją schwytać.
– Nie dołączysz do nich? – zapytał Lwia Łapa.
Ostrokrzewiasta Łapa zamrugała z zaskoczenia.
– Co? Och. Nie, nie mam ochoty.
Lwia Łapa pomyślał, że to zupełnie do niej niepodobne. Nigdy nie odmawiała zabawy, zwłaszcza kiedy brała w niej udział Rozżarzona Łapa.
– Coś nie tak? – zmartwił się.
– Po prostu nie jestem w nastroju.
Spoglądając w zielone oczy siostry, próbował zgadnąć, czy ona również czuje się samotna.
– To dziwne, prawda?
– Ale co? – Nie zrozumiała.
– No… być innym niż pozostali.
– Z zewnątrz wciąż jesteśmy tacy sami.
– Przecież wiesz, co mam na myśli – mruknął ze zniecierpliwieniem. Pomyślał, że musi z nią o tym porozmawiać. Przez cały dzień dusił w sobie ten sekret niczym ofiarę usiłującą wyrwać mu się z łap. Nie chciał dłużej milczeć. Jednak Ostrokrzewiasta Łapa niczego mu nie ułatwiała. – Dziwnie jest wiedzieć coś tak ważnego i nie móc nikomu o tym opowiedzieć.
Czarna kotka natychmiast zjeżyła futro.
– Chyba nie zamierzasz nikomu o tym mówić, co?!
– Nie, ja tylko…
– Żaden kot nie może się o tym dowiedzieć! – przerwała mu. – Przynajmniej na razie, dopóki sami nie wiemy, co oznaczają słowa przepowiedni. – Ściszyła głos, wodząc wzrokiem po polanie. – Najpierw musimy odkryć, do czego powinniśmy wykorzystać nasze moce.
Lwia Łapa wysunął pazury, lecz zaraz je schował.
– Nie miałem zamiaru nikomu o niczym mówić! – warknął.
Był wściekły, bo Ostrokrzewiasta Łapa nieustannie próbowała wszystkimi dyrygować. Ale on nie był mysim móżdżkiem i nikt nie musiał mu mówić, co ma robić! Zresztą, co ona chce tu odkrywać? – zastanawiał się. Przepowiednia jest prosta: ich trójka będzie potężniejsza niż jakikolwiek kot. Muszą być gotowi użyć swoich mocy, kiedy będą im potrzebne. To wszystko. Po co dalej nad tym rozmyślać?
Lwia Łapa odwrócił się i odbiegł w kierunku półskały.
Ponieważ słońce powoli chyliło się ku zachodowi, wszystkie koty z klanu zbierały się przy stercie zdobyczy. Rozżarzona Łapa zabrała drozda Lwiej Łapy i zaniosła go do żłobka; Milka, Stokrotka i jej kocięta z pewnością były już głodne.
Makowa Łapa wzięła mysz i położyła ją przed legowiskiem starszyzny.
– Jedzonko! – zawołała.
Długi Ogon wyłonił się spośród wiciokrzewu i stanął w wejściu legowiska, a Mysie Futro wyminęła go na zesztywniałych łapach. Stara kocica z każdym księżycem stawała się słabsza. Długi Ogon zaczekał, aż usiądzie wygodnie obok myszy, po czym zajął miejsce tuż przy niej.
– Nie musisz się o mnie troszczyć, jakbym była bezbronnym kociakiem! – warknęła Mysie Futro.
Wąsy Długiego Ogona zawibrowały z rozbawienia.
– Oj, jaka szkoda, że twój cięty język nie jest tak słaby jak cała reszta! – odgryzł się.
Mysie Futro machnęła ogonem i trafiła niewidomego kocura prosto w ucho.
– Chcesz trochę? – zaproponowała, przysuwając do niego mysz.
– Hej! A może chcesz zjeść to?! – zawołała Oblodzona Łapa, biegnąc ku starszym z małą nornicą w zębach. Upuściła ją tuż obok łap Długiego Ogona. – Sama złapałam! – pochwaliła się.
– Twoja pierwsza zdobycz? – Oczy Mysiego Futra rozbłysły.
Długi Ogon nachylił się, by powąchać małe stworzonko.
– Pachnie wybornie.
Jeżyny przy wejściu do legowiska medyczki zatrzęsły się i wyszedł z niego Sójcza Łapa, niosący w pysku kulkę mchu. Podszedł do Mysiego Futra i Długiego Ogona, położył kulkę na ziemi i odwrócił niewidzące niebieskie oczy w kierunku Oblodzonej Łapy.
– Słyszałem, że miałaś dzisiaj pracowity dzień. Powinnaś coś zjeść.
– No, właściwie jestem dość głodna! – przyznała.
– Dziękuję za nornicę! – zawołał za uczennicą Długi Ogon, gdy ona ruszyła z powrotem do stosu zdobyczy.
– Nie ma za co! – miauknęła dumnie, spoglądając przez ramię.
– Czy mogę teraz poszukać kleszczy w twoim futrze? – zwrócił się do Mysiego Futra Sójcza Łapa.
– Skoro musisz – odpowiedziała z niechęcią stara kocica. – Chociaż nie wiem, dlaczego musiałeś czekać aż do posiłku, żeby przynieść mi tu to śmierdzące paskudztwo. – Wskazała głową na mech. Lwia Łapa zgadywał, że kulka była nasączona mysią żółcią.
Obserwując brata pomyślał sobie, że Sójcza Łapa wcale nie przypomina już tego nadąsanego, młodego kociaka, który za żadne skarby nie chciał zostać uczniem medyczki. Jednak choć szkolił się na medyka, był potężniejszy niż którykolwiek wojownik w klanie. Lwia Łapa wdrapał się na półskałę i przycisnął brzuch do nagrzanego słońcem kamienia. Zastanawiał się, czy wykonywanie tych nudnych zadań przestało przeszkadzać jego bratu właśnie dlatego, że jest teraz świadomy swojej potęgi. Lwia Łapa nie był pewien, ile księżyców minęło, odkąd Sójcza Łapa wkradł się do snu Ognistej Gwiazdy i podsłuchał przepowiednię nieznajomego kota, mówiącą o trzech kociętach, które trzymają w łapach potęgę gwiazd. Od tego czasu jego brat najwyraźniej zaakceptował swoje przeznaczenie. Czy on sam również poczuje się lepiej, kiedy oswoi się z przepowiednią?
Lwia Łapa uniósł wzrok w kierunku Wysokiej Półki dokładnie w chwili, gdy Ognista Gwiazda zeskoczył z niej i ruszył w dół po osuwisku. Piaskowa Burza pędziła za nim. Przywódca Klanu Pioruna nigdy nie dał po sobie poznać, że usłyszał jakąś przepowiednię. Zawsze traktował Lwią Łapę, Ostrokrzewiastą