Czarne ziarno. Marta Zaborowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czarne ziarno - Marta Zaborowska страница 10
– Po co ci to? – spytała, kiedy otworzyła oczy.
– Żeby wiedzieć, dokąd iść – odparł i pocałował ją w zmierzwione na czubku głowy włosy.
– Mało kto to wie – westchnęła i wyślizgnęła się spod jego ręki. – I co, przydaje się?
– Skoro przywiało mnie w twoje ramiona, to chyba tak.
– Aha – skwitowała.
Obiecała sobie, że to był pierwszy i ostatni raz. Kolejny przyszedł trzy miesiące później. Nie było żadnego koncertu ani klubu. Po prostu zapukała do jego drzwi i rozpięła bluzkę. Jeśli miała robić to z kimś, komu ufała i kto by jej nie skrzywdził, adres mógł być tylko jeden. Znów było dobrze, nawet lepiej niż wtedy, po irlandzkim stepowaniu. Chciał, żeby została na kolejny dzień. Zadzwoniła do matki i poprosiła, żeby zajęła się Sylwią. Skłamała, że nagle wypadła ważna robota pod miastem i musi zostać na miejscu do niedzieli. Chodziła po jego mieszkaniu w jego koszuli i skarpetach. Potem znów wylądowali w łóżku. Nie myślała o nim jak o kimś na stałe. Potrzebowała jednak, by był przy niej i co jakiś czas mówił w zrozumiałym dla niej języku, czasem rozśmieszył. Jeśli chcesz zdobyć kobietę, to ją rozśmiesz, słyszała to tyle razy i w tym wypadku to się sprawdzało. Zadziwiać też potrafił. Kiedy zobaczyła jego kolekcję modeli okrętów wojennych, zdębiała. W sypialni, naprzeciwko szerokiego łóżka, na półkach stały ich dziesiątki. Nawodne i podwodne, pomalowane na biało, szaro i w cętki moro. Z flagami USA, Polski i Japonii.
– Jesteś wariat – powiedziała, zadzierając głowę. – Serio, świrus.
Stanął za jej plecami i objaśniał, że to Bismarck, a to USS Gerald R. Ford, najdroższy okręt świata. Oczy mu płonęły, kiedy wskazywał palcem, gdzie mieści się moduł ogniw paliwowych, a gdzie wyrzutnia torped. Był w swoim świecie ręcznie sklejanych modeli pachnących farbami i klejem. Największe dziwo stało w salonie za kanapą. Półtorametrowe akwarium z zatopionym w wodzie 941 Akułą/Tajfunem.
– Rosyjskie monstrum w miniaturze. Jakby postawiło się oryginał na dziobie, byłby taki jak Pałac Kultury – westchnął z rozkoszą. – Większego nie ma. Cudo.
Gdy to powiedział, zmienił kolor oświetlających statek reflektorów z ciepłego żółtego na chłodny biały.
Był miły, wręcz słodki, i do tego sfiksowany. Tak go określała. Nic poza tym, przynajmniej na razie. Jeśli poczuje coś więcej, sama mu o tym powie.
– Zatem nie z tęsknoty? – upewnił się, wypatrując z nadzieją jakiegokolwiek sygnału mówiącego, że jest inaczej. Była myślami gdzie indziej, nie mógł mieć pojęcia, że nawet dość blisko, w jego mieszkaniu z szerokim łóżkiem, zaciągniętymi zasłonami, które odgradzały ich od świata, i kolekcją sklejanych modeli okrętów.
– Co mówisz?
– Nic, nieważne – odparł, widząc jej rozkojarzone spojrzenie. – Mam mało czasu, więc mów, co cię przygnało. Muszę zaraz wracać do roboty, mam raport do skończenia na wczoraj.
Julia obróciła się przez ramię dla pewności, że mogą rozmawiać swobodnie.
– Chodzi o sprawę Rawskiej.
Górny uniósł brwi.
– Rawskiej?
– Kobiety z Michałowic. Oskarżono ją o zabicie syna w Nowy Rok. Głośna sprawa z zeszłej zimy.
Górny wypuścił powietrze z płuc.
– Wiem, kim jest Rawska.
– Sprawę prowadził Jarecki pod skrzydłami prokurator Sierackiej.
– Zgadza się. Ty odprawiałaś wtedy pokutę.
– Za grzechy, których nie popełniłam.
– Nigdy w to nie wątpiłem. Ale koniec końców to on wygrał i poprowadził sprawę roku. Wypłynął na śmierci tego dzieciaka, do tej pory trzyma na ścianie nad biurkiem artykuł o tym zabójstwie.
– Psychol. Powinien wytapetować cały komisariat swoim własnym zdjęciem w różnych pozach. To go najbardziej podnieca.
Julia odgarnęła włosy z czoła. Zbyt gwałtownie, by Górny miał uznać, że był to zwykły odruch.
– Odpuść wreszcie. Upadek z tronu na bruk na pewno cię zabolał, ale po co w tym tkwić.
Zaśmiała się nerwowo.
– Już dawno się podniosłam. Poza tym nie jestem dzieckiem, żeby płakać z powodu guza.
– Po co więc pytasz o sprawę Rawskiej?
Julia wyciągnęła przed siebie ręce i położyła je na stole. Gdy zmełła papierową serwetkę, odrzuciła ją na bok i zabrała się do kręcenia młynka palcami.
– Potrzebuję informacji – powiedziała przyszpilona niecierpliwym wzrokiem Górnego. – Chcę, żebyś pomógł mi je zdobyć – dodała.
W pierwszym odruchu chciał się roześmiać, ale zamiast tego zatrzymał rozkręcone palce Julii, nakrywając je swoimi dłońmi, i przycisnął je do blatu stolika.
– O czym ty mówisz? – odezwał się, zanim zdążyła uwolnić dłonie.
– Muszę zajrzeć do tego, co jest w policyjnym archiwum.
Teraz zaśmiał się naprawdę, jakby usłyszał dowcip roku.
– Oszalałaś.
Też się zaśmiała.
– Pełna zgoda. Powiem nawet więcej, zamierzam udowodnić, że Jarecki spieprzył sprawę i posadził Rawską bezpodstawnie.
– A jednak coś cię opętało…
– Znowu masz rację. Posłuchaj mnie, Adam. Wtedy sprawa tej kobiety mnie ominęła, ale teraz wróciła i tym razem nie zamierzam odpuścić.
– Jest coś, o czym nie wiem?
– Córka Rawskiej chce oczyścić matkę.
– I przyszła