Czarne ziarno. Marta Zaborowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czarne ziarno - Marta Zaborowska страница 11
– Dokładnie za trzy tygodnie. Jeśli udowodnią jej winę, pójdzie siedzieć na dwadzieścia pięć lat.
– Nie będzie żadnego „jeśli”. Jarecki ma na nią kwity, i to mocne. Nie rozumiem, po co chcesz się babrać w nie swoich brudach.
– Może lubię brudy, zwłaszcza takie, które trudno się spierają. Być może ta kobieta jest niewinna.
Górny pochylił się w jej kierunku tak nisko, że niemal dotknął tułowiem blatu stołu.
– Powtórzę to jeszcze raz, bo chyba nie zrozumiałaś – powiedział, rozwlekając słowa. – Prokuratura ma dowody i zeznanie Rawskiej, dlatego Jarecki załatwi cię przy pierwszym starciu.
– Piłka nadal jest w grze.
– Ale nie po twojej części boiska.
– A co, jeśli Jarecki nagiął prawdę? – spytała Julia.
– To kawał skurwysyna, ale tak daleko by się nie posunął. Nie spreparowałby dowodów.
– Okej, w takim razie chcę tylko ustalić, czy nie doszło do pomyłki.
– Rawska zabiła syna z zimną krwią. To była jej największa pomyłka. Jeśli chcesz w swojej szlachetności zbawiać świat, proponuję zasadzić kilka drzew i wypuścić lisy z klatek. Ale Rawską sobie odpuść.
Ta rozmowa nie miała już sensu. Podniosła się z krzesła i szurnęła nim tak, że odbiło się od stolika.
– Co robisz?
– Wygląda na to, że skończyliśmy – odpowiedziała chłodno. – Wracaj za swoje biurko przekładać papierki.
Górny przytrzymał ją za dłoń zaciśniętą w pięść.
– Poczekaj. Siadaj.
Długo nie puszczał jej ręki. Odczekał, aż uspokoi się na tyle, by ponownie usiąść naprzeciw niego.
– Czego ode mnie chcesz? – spytał, gdy umościła się po drugiej stronie stolika.
– Powiedziałam, potrzebuję kwitów.
– Są w prokuraturze, wiesz przecież.
– Nie o nich mówię, oficjalne akta mnie nie interesują. Chodzi mi o to, co jest na Nowolipkach. W policyjnej bazie znajdziesz kopie zdjęć z miejsca zbrodni. Wystarczą mi skany.
– Chryste, Krawiec!
– Poza tym Jarecki trzyma w plikach wszystkie materiały ze swoich dochodzeń, nigdy ich nie usuwa.
– Mam się włamać do jego plików? Może od razu nakopię sobie sam w dupę, zanim on to zrobi. Jest draniem, ale nie idiotą. Na pewno nie aż takim, żeby nie kapnął się, że ktoś grzebał w jego dysku.
– Powiesz mu, że szukałeś czegoś dla Sierackiej.
– Czyli mam wytrzeć sobie gębę prokuraturą. Świetny pomysł.
– Musi ci wystarczyć, innego nie mam. Jeszcze dziś wyślę do niej zawiadomienie, że włączam się do sprawy.
– A jeśli się nie zgodzi?
– Prawo jest po mojej stronie, nie działam na czarno.
– W takim razie wystarczy, żebyś dołączyła też wniosek o udostępnienie akt. Sieracka nie może nie dopuścić cię do kartoteki Rawskiej.
Julia pokręciła głową.
– Przejechałam się już raz na manipulacji dowodami przez Jareckiego i więcej nie zamierzam. Nie, nie zakładam, że Sieracka działa w złej wierze, ale to, co trafiło do niej na biurko, może mieć się nijak do tego, co trzyma w swoim komputerze nasz stary przyjaciel. To mogą być dwie wersje jednej prawdy.
Nie mógł się nie zgodzić. Manipulacje Jareckiego były do tej pory drobnymi, mało groźnymi szwindlami, z których wykpiwał się w mistrzowskim stylu.
Górny miękł powoli, ale konsekwentnie.
– Pchasz palce między drzwi. Ale okej, powiedzmy, że to zrobię. Nadstawię łba dla twojego pomysłu, którego nie rozumiem. Tylko co ja z tego będę miał?
– Dozgonną wdzięczność. Pasuje?
– Mało.
– W takim razie podaj swój cennik. Wolę wiedzieć od razu, nie chcę potem niespodzianek.
– Wspólny weekend? – spytał od razu. – Poprzedni nam się udał. Chcę powtórki.
Przeczesał palcami włosy i dorzucił błysk w oku. Szarym, jak napis na jego bluzie.
– Dasz Jareckiemu jeździć po sobie za dwa dni spędzone ze mną w łóżku? Jesteś aż taki tani?
– Powiedzmy, że specjalnie dla ciebie włączę swoją taryfę ulgową.
– Mhm… – Julia pokiwała głową. – Czuję się zaszczycona.
– Na twoim miejscu bym po prostu podziękował.
– I jeśli się zgodzę, dostanę kwity na Rawską?
– Dostaniesz tyle, ile będę mógł zorganizować.
– Chcę mieć wszystko.
Górny wbił w nią jednoznaczne spojrzenie.
– To zupełnie tak jak ja. Chcę wiedzieć, co dalej będzie z nami. Liczę na naprawdę dużo, wiesz przecież.
Słodko, a właściwie słodko-gorzko. Gdyby teraz na krześle Adama siedział zamiast niego ktoś inny, z kim rozstała się pewnej grudniowej nocy w restauracji, zgodziłaby się bez wahania. Kiedy odszedł, pozostawiając za sobą ślady na śniegu, pękła w środku.
– Więc jak? – naciskał Górny. – Mamy deal?
Odwlekała odpowiedź, ale nawet gdyby mieli siedzieć tu do jutra, w niczym nie zmieniłoby to jej sytuacji. Mogła albo nurzać się we wspomnieniach, albo iść dalej i zapomnieć o tym, co było między nią a Maciejewskim. Coraz bardziej nienawidziła tych wspomnień, zaczynały ją boleć jak źle złożona kość po otwartym złamaniu.
– Jesteś tu? – Adam wyciągnął rękę w jej stronę, by położyła na jego dłoni swoją. Po chwili poruszył niecierpliwie palcami.
– Cały czas. Myślę tylko nad tym wszystkim. Nad sprawą Rawskiej – dodała kłamliwie.
Miała przed sobą porządnego mężczyznę. Silnego i wrażliwego zarazem. Faceta, na którym do tej pory nie zawiodła się ani razu. Odkąd przyciągnęła ze sobą do Warszawy swoje walizki, życie i Sylwię, stał przy niej jak cień. Czasami odnosiła wrażenie, że pod tym względem Górny to kalka Artura. Może nie