Usterka na skraju galaktyki. Etgar Keret
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Usterka na skraju galaktyki - Etgar Keret страница 8
– Zobacz, to popsute. Wlaliśmy już tonę wody i próbowaliśmy mieszać, ale to nie działa.
Czerwony dywan z salonu całkiem popłynął, także stare nagrania. Wieża stereo wypuszcza spod wody bąbelki jak tonące zwierzę. To wszystko rzeczy, mówię sobie, wszystko rzeczy, których nie tak bardzo potrzebuję.
– Oszukali cię w sklepie – mówi Jonatan i dalej wymachuje wężem. – Sprzedali ci zepsuty.
Janette nie powinna była uderzyć go w twarz. Nie powinienem się wtrącać, to nie moje dzieci. I na pewno nie powinienem zareagować tak, jak zareagowałem. Ona jest dobrą matką, to tylko ta dziwna sytuacja wprowadziła ją w stan napięcia. Mnie też. Tylko że jeśli ona może zrozumieć, jak bez żadnego złego zamiaru wymknął jej się ten policzek, może mogłaby też spróbować zrozumieć mój impuls. Ostatnia rzecz, jakiej chciałem, to ją zranić, usiłowałem tylko odciągnąć ją od bliźniaków, żeby się uspokoiła. A gdyby nie było całej tej wody na podłodze, toby się nie poślizgnęła.
Zostawiłem jej już pięć wiadomości, ale nie oddzwoniła. Wiem, że z nią zupełnie w porządku, bo jej matka mi powiedziała. Tylko trochę krwi i kilka szwów. Dali jej też coś antytężcowego, bo mustang był zardzewiały. Po tym, jak zabrała bliźniaki i odeszła, martwiłem się, więc pojechałem do niej do domu, a jej matka wyszła i powiedziała, że Janette nie chce mnie nigdy więcej widzieć, a po trwającym dobrą chwilę ataku kaszlu palacza dodała, że „nigdy” to nie zawsze tak długo jak to brzmi i że jeśli zostawię jej dość czasu i przestrzeni, to na pewno jej przejdzie.
Jutro, jak przyjdę do pracy, przyniosę jej mały prezent: maskę do włosów albo skarpetki. Ona uwielbia takie dziwaczne skarpetki, z dużymi czerwonymi kropkami albo uszami wyciągniętymi jak u psa. Jeśli nie będzie chciała rozmawiać, po prostu położę jej zapakowany prezent obok kasy i pójdę do kuchni. W końcu mi przebaczy, a kiedy zabiorę ją znowu do domu, opowiem jej całą historię o samochodzie i o moim ojcu. O wszystkim, co zrobił mnie i mojemu bratu. Jak go nienawidziliśmy. I jak Don poszedł siedzieć i poprosił, żebym znalazł ojca i rzucił mu w pysk, także w jego imieniu, jakim był gównianym ojcem. Opowiem jej o tej nocy na złomowisku. O tym, z jaką przyjemnością oglądałem ten samochód, który tak bardzo kochał, zgnieciony na kawałek niczego. Opowiem jej wszystko i może wtedy zrozumie. Prawie wszystko. Oprócz tego, że jak zawiozłem auto ojca na złomowisko w Cleveland, jego ciało w bagażniku było jeszcze ciepłe. I kiedy mi już wybaczy, jeszcze raz przyprowadzi dzieci i razem wniesiemy do salonu wąż, pozamykamy drzwi, uszczelnimy paroma szmatami i wtedy odkręcimy zardzewiały kran na podwórku do samego końca i nie zakręcimy, aż ten wielki pusty pokój nie zamieni się w morze.
W nocy
W nocy, kiedy wszyscy już śpią, matka leży w łóżku z przymkniętymi oczami. Kiedyś, gdy była małą dziewczynką, chciała zostać badaczką. Śniła o wynalezieniu lekarstwa na raka lub przeziębienie albo ból egzystencjalny. Miała dobre stopnie i porządnie prowadzone zeszyty, a poza uzdrawianiem rodzaju ludzkiego chciała też latać i obejrzeć aktywny wulkan. Trudno powiedzieć, że coś się popsuło w jej życiu. Wyszła za mężczyznę, którego kochała, pracowała w dziedzinie, która ją interesowała, urodziło im się słodkie dziecko, a mimo wszystko miała kłopot z zaśnięciem. Może dlatego, że ten jej ukochany przed godziną wstał na siusiu i nie wrócił.
W nocy, kiedy wszyscy już śpią, ojciec wychodzi boso na balkon zapalić papierosa i policzyć długi. Pracuje jak wół. Usiłuje oszczędzać. Ale jakoś wszystko kosztuje trochę więcej niż to, co ma. Człowiek bez szyi pożyczał mu już kasy nie raz. Jeszcze trochę i będzie musiał zacząć zwracać, a pojęcia nie ma z czego. Skończył palić i patrzył jak wystrzelony niczym rakieta niedopałek rozpryskuje się na chodniku. Nieładnie zaśmiecać ulicę, powtarza swojemu synowi za każdym razem, kiedy mały rzuca na ziemię papierek od lodów na patyku czy cukierka, ale teraz jest już późno i jest bardzo zmęczony. A poza myślami o pieniądzach nic nie ma w głowie.
W nocy, kiedy wszyscy już śpią, syn ma męczące sny o stronie z gazety, która przykleiła mu się do bucika i nie daje się usunąć. Mama powiedziała mu kiedyś, że sny to sposób mózgu na powiedzenie sobie czegoś, ale mózg syna mówi niejasno. I chociaż ten denerwujący sen wraca każdej nocy, śmierdzący od dymu z papierosów i mokry od stojącej wody, synowi nie udaje się nic z niego zrozumieć. Przewraca się w łóżku i głęboko w środku wie, że w którymś momencie mama lub tata przyjdą i go przykryją, a na razie ma nadzieję, że kiedy uda mu się oderwać tę gazetę z buta, jeśli się uda, wreszcie pojawi się inny sen.
W nocy, kiedy wszyscy już śpią, złota rybka wychodzi z akwarium i zakłada podniszczone kapcie ojca. Po czym siada na kanapie w salonie i przelatuje po kanałach w telewizorze. Najbardziej lubi oglądać filmy rysunkowe i przyrodnicze, i też trochę CNN, kiedy są zamachy terrorystyczne i katastrofy. A wszystko ogląda bez głosu, żeby nikogo nie obudzić. Koło czwartej wraca do akwarium. Wilgotne kapcie zostawia rozrzucone na środku salonu. Nie obchodzi jej, że matka przypisze to jutro rano ojcu. Jest rybą i oprócz akwarium i telewizji nic w głowie nie ma.
Okna
Człowiek w brązowej marynarce powiedział mu, że to, że nic nie pamięta, jest w porządku i że lekarze uprzedzali, że trzeba cierpliwości. Człowiek w marynarce dodał, że lekarze powiedzieli to im obu. I to, że i tego nie pamięta, też jest zupełnie w porządku, tak to jest, jak się przeszło taki wypadek. Spróbował się uśmiechnąć i spytał człowieka w marynarce, czy lekarze powiedzieli mu także, jak się nazywa. Człowiek w marynarce pokręcił przecząco głową i odparł, że kiedy znaleziono go na poboczu drogi, nie miał przy sobie żadnych dokumentów, ale że tymczasem może się nazywać Miki.
– W porządku – zgodził się – nie ma problemu, będę się tymczasem nazywał Miki.
Człowiek w marynarce wskazał na gołe ściany pozbawionego okien pokoju.
– Wprawdzie nie jest to najładniejsze mieszkanie w mieście – powiedział przepraszającym tonem – ale to doskonałe miejsce, żeby wrócić do zdrowia. Za każdym razem, kiedy sobie coś przypomnisz – wskazał na tablet spoczywający na biurku – zapisz to tutaj, żebyś nie zapomniał. Pamięć jest jak ocean – dorzucił takim tonem, jakby chciał sobie dodać ważności. – Zobaczysz, pomału, pomału rzeczy zaczną wypływać.
– Dziękuję. – Miki wyciągnął rękę do pożegnalnego uścisku. – Naprawdę bardzo jestem wdzięczny. Przy okazji – nie powiedziałeś mi, jak masz na imię. Chyba że powiedziałeś, a ja zapomniałem.
Obaj równocześnie się zaśmiali, a po chwili człowiek w marynarce ciepło uścisnął wyciągniętą dłoń i odrzekł:
– Nieważne, jak się nazywam, i tak już się więcej nie spotkamy. Ale jeśli będziesz miał jakiś problem albo będziesz czegoś potrzebował, możesz po prostu podnieść słuchawkę, która leży obok łóżka, i wcisnąć zero, a zawsze ktoś się odezwie, jak w hotelu. Nasze centrum wsparcia działa dwadzieścia cztery godziny.
Po czym zerknął na zegarek i stwierdził, że musi iść, gdyż ma jeszcze dzisiaj trzech podopiecznych czekających na zakwaterowanie, a Miki, który nagle nie chciał, żeby człowiek sobie poszedł i zostawił go samego, westchnął:
– To strasznie przygnębiające, że nie ma tu okien.
Zaś