Wyznanie. Jessie Burton

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyznanie - Jessie Burton страница 2

Автор:
Серия:
Издательство:
Wyznanie - Jessie  Burton

Скачать книгу

rel="nofollow" href="#litres_trial_promo">Rozdział 48.

      Rozdział 49.

      Rozdział 50.

      Rozdział 51.

      Kiedy odeszła

      Rozdział 52.

      Podziękowania

      Tytuł oryginału: The Confession

      Opieka redakcyjna: LUCYNA KOWALIK

      Redakcja: ANNA MILEWSKA

      Korekta: ANNA RUDNICKA, MARIA WOLAŃCZYK

      Projekt okładki i wnętrza książki: Cover Design and Illustration@ Lucy Scholes, Pan Macmillan Art Department

      Opracowanie graficzne na podstawie oryginału (Picador, 2019): MAREK PAWŁOWSKI

      Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ

      Copyright © 2019 by Peebo & Pilgrim Ltd.

      All rights reserved

      © Copyright for the Polish translation by Wydawnictwo Literackie, 2020

      © Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2020

      Wydanie pierwsze

      ISBN 978-83-08-07191-5

      Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o.

      ul. Długa 1, 31-147 Kraków

      tel. (+48 12) 619 27 70

      fax. (+48 12) 430 00 96

      bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40

      e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl

      Konwersja: eLitera s.c.

      moim przyjaciołom

      „MARÍA VARGAS (Ava Gardner):

      W dzisiejszych czasach to wprost nie do uwierzenia.

      HARRY DAWES (Humphrey Bogart):

      Tylko skąd pomysł, że żyjemy w dzisiejszych czasach?”.

      Bosonoga contessa, reż. Joseph L. Mankiewicz (1954)

      „Człowiek może powrócić ze świata fikcji do swojej codzienności – ale nawet gdy już to zrobi, cząstka czegoś obcego pozostanie żywa w jego umyśle”.

      PAULI PYLKKÖ

      1980

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      1.

      Tamtego wczesnozimowego popołudnia w Hampstead Heath Elise czekała tak naprawdę na kogoś innego. Spotkanie zaaranżował John, jej współlokator i zarazem gospodarz domu, w którym mieszkała. Sama nie była pewna, dlaczego zgodziła się pójść na randkę z mężczyzną, którego nigdy nie widziała, trzeba jednak przyznać, że często ulegała namowom znajomych. Koniec końców facet się nie zjawił, a gdy już miała ruszyć z polany prosto w snop gasnącego blasku słońca, ujrzała kobietę – stała samotnie przy skupisku drzew o cynamonowych liściach, wyróżniających się wyraźnie na tle nieba w kolorze tureckiego błękitu. Drzewa górowały nad jej sylwetką, przytłaczające, choć przecież nie mniejsze ani nie większe niż zwykle. Zdawały się tworzyć coś w rodzaju wspaniałego nakrycia głowy, jakby kobieta była boginią czy królową natury. Spojrzała w stronę Elise i posłała jej z oddali uśmiech – jak paziowi ze swojego dworu, którego nieoczekiwanie postanowiła obdarzyć uwagą.

      Kto wie, może spóźniony amant przybiegł w końcu do parku, może gnał zdyszany w szaliku i watowanej kurtce, brodząc w powodzi zwiędłych liści. Elise nigdy się o tym nie przekonała, bo odwzajemniła uśmiech nieznajomej, która ruszyła w jej stronę – i plan został zakłócony. Elise obróciła się na pięcie i zaczęła iść, gdy jednak obejrzała się przez ramię, dostrzegła, że nieznajoma podąża za nią. Właściwie to nic nowego; Elise była przyzwyczajona do tego, że ludzie za nią chodzą. Jako dziesięciolatka podsłuchała w kuchni rozmowę – jej mama powiedziała wówczas znajomemu, że Elise będzie w przyszłości łamać chłopcom serca, a ona nigdy tego nie zapomniała. Dorośli lubią mówić dzieciom, co w nich widzą: jakie są i kim będą w przyszłości, a dzieci przeważnie to zapamiętują. Wszyscy jej powtarzali, że los obdarzył ją urodą, ale ona nie rozmawiała o tym ani nie próbowała tego wykorzystać, chociaż niejednokrotnie, gdy miała trzynaście, czternaście lat, zaczepiano ją na ulicy, by zaoferować jej pracę w modelingu. Nigdy nie przyjęła żadnej z tych propozycji, nigdy nie oddzwaniała na podawane numery telefonów. Ba, pomimo zainteresowania jej osobą czuła się niewidzialna – do chwili, gdy spod cynamonowych drzew w parku Hampstead Heath spojrzała na nią Constance Holden.

      *

      Po wyjściu z parku szły wzdłuż długiego ogrodzenia okalającego cmentarz, a Elise rozmyślała nad tym, co się zaraz stanie. Nigdy wcześniej nie była z kobietą. Przystanęła, lecz nie spojrzała za siebie – czekała jak wiedźma w zabawie w raz, dwa, trzy, Baba-Jaga patrzy. Wyobraziła sobie, że rzuca prętem ogrodzenia niczym oszczepem, daleko jak olimpijka, a ten trafia w przypadkowy grób i roztrzaskuje zakopane kości. Pokazałaby tej nieznajomej, jaka jest silna.

      W końcu postanowiła się odwrócić. Kobieta stała nieopodal z rękami założonymi na piersi i lekkim zmieszaniem malującym się na twarzy. Z całą pewnością była od Elise starsza, ale to samo można by powiedzieć o większości dorosłych osób, jakie Elise napotykała w swoim życiu, sama miała bowiem dopiero dwadzieścia lat. Tamta była prawdopodobnie po trzydziestce. Elise przyjrzała się z zaciekawieniem jej strojowi: męskiej koszuli, długiemu, rozpiętemu płaszczowi, który odsłaniał obcisłe, proste dżinsy, oraz parze brogsów. Żadnego ostentacyjnego makijażu, dwie srebrne kuleczki w uszach i delikatny zegarek na pięknym nadgarstku. Elise zacisnęła dłoń na ogrodzeniu cmentarza i postanowiła się odezwać, przekonana, że w miejscu publicznym nic jej nie grozi. Kimkolwiek była ta osoba, nie będzie jej molestować ani nie przebije prętem. Zresztą odwołano zajęcia z malarstwa, na których pozowała, więc i tak nie miała dziś nic lepszego do roboty.

      – Któregoś dnia umrę i tyle po mnie zostanie. – Wskazała palcem za ogrodzenie, w żaden sposób nie komentując tego, że nieznajoma zdawała się ją

Скачать книгу