Wyznanie. Jessie Burton

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wyznanie - Jessie Burton страница 5

Автор:
Серия:
Издательство:
Wyznanie - Jessie  Burton

Скачать книгу

i usiadła na jego skraju, zwrócona twarzą do Elise.

      – Poszłyśmy razem na kolację. Za dużo wypiłyśmy, później przeniosłyśmy się tutaj, a ty odpłynęłaś na kanapie.

      – Na kanapie? Straciłam przytomność?

      – Tak. Więc zaniosłam cię na górę.

      – Ty? Zaniosłaś mnie do sypialni na rękach?

      Spojrzały na siebie, Connie się uśmiechnęła.

      – Przepraszam – powiedziała Elise. – Powinnam była wrócić do domu.

      Connie delikatnie położyła jej dłoń na czole.

      – Za żadne skarby bym na to nie pozwoliła, nie w tym stanie. Jak ci się spało?

      – Która jest godzina?

      Connie spojrzała na zegarek.

      – Dwadzieścia po jedenastej.

      Elise zamknęła oczy. Jedenasta dwadzieścia, a ona wciąż leży w łóżku…? Coś tu się nie zgadzało.

      – Szlag – olśniło ją nagle. – Cholera jasna! Przecież ja dziś pracuję.

      – Na pewno? Jest niedziela, wszystko pozamykane. Zostań.

      – Nie mogę. Muszę być w kawiarni.

      – A jeśli zapłacę ci te pięćdziesiąt funtów?

      – Jakie pięćdziesiąt funtów?

      – Ach, no tak. Byłaś pijana. Nieważne.

      Elise poczuła się niezręcznie.

      – Zapomnij o tej kawiarni – poprosiła ją Connie.

      Łatwo ci mówić, pomyślała Elise.

      – Naprawdę muszę tam być. – Wyprostowanie się sprawiło jej taki problem, jakby była staruszką cierpiącą na reumatyzm.

      – Elise, kochanie, połóż się.

      – Connie…

      – Nie widzisz, że w takim stanie na nic się tam nie przydasz? Po prostu się połóż.

      Dziewczyna w końcu usłuchała. Chciało jej się płakać.

      – Zahipnotyzuję cię, żebyś nie poszła dziś do pracy – powiedziała Connie.

      Elise zmrużyła oczy.

      – To żart, prawda?

      – Owszem. Nigdy nie ukończyłam kursu z hipnozy.

      Elise zakręciło się w głowie, ale i tak się roześmiała. Connie patrzyła na nią z czułością.

      – Co byś powiedziała na kanapkę z bekonem?

      – Byłoby cudownie – stęknęła Elise.

      Patrzyła, jak kobieta wychodzi, a po chwili usłyszała jej głos, jakby Connie rozmawiała z kimś przez telefon. Niedługo potem sypialnię wypełniła upajająca woń smażonego bekonu – snuła się schodami na piętro, pokonała korytarz, przeniknęła przez szparę w drzwiach i dotarła aż do nozdrzy Elise. Dziewczyna zamknęła oczy, marząc o nowym ciele. Oddałaby wszystko za gorącą kąpiel.

      *

      Connie wróciła z gotową kanapką i dwoma kubkami herbaty na tacy.

      – Proszę bardzo – powiedziała. – Mam wrażenie, że przeszłam dziś samą siebie.

      Elise udało się usiąść.

      – Dzięki – odparła. – Jak daleko jest stąd do Pimlico?

      – Tym się w ogóle nie przejmuj. Już do nich zadzwoniłam.

      – Co zrobiłaś? – Elise nie dowierzała.

      – Zadzwoniłam do Sadzonki. Swoją drogą, co za nazwa! Wyjaśniłam, że jestem twoją współlokatorką i że chyba złapałaś jakiegoś wirusa.

      – Uwierzyli ci?

      – Oczywiście.

      – Kto odebrał? Gabe?

      – Nie przedstawił się, ale owszem, jakiś mężczyzna. Życzył ci dużo zdrowia. Powiedziałam mu, że wrócisz dopiero za kilka dni, bo lekarz zabronił ci się przemęczać.

      Elise wpatrywała się w kanapkę. Dotąd raczej się nie zdarzało, by ktoś układał jej harmonogram życia, i dziwnie się z tym czuła.

      – Rozumiem. Dzięki.

      Connie popijała małymi łyczkami gorącą herbatę. Elise przeczytała napis na kubku: Kocham Świat Ptaków.

      – Myślisz, że nie powinnam była tego robić? – zapytała Connie zatroskanym głosem. – Czasami zdarza mi się przekraczać granice…

      – Nie. Nie chodzi o żadne granice. Masz rację, w tym stanie i tak nie mogłabym pracować. Tylko że… Nie spodziewałam się, że do nich zadzwonisz.

      – Wydaje mi się, że wyświadczyłam ci przysługę.

      Elise zaczęła się zastanawiać, czy na pewno ma jeszcze pracę – a przede wszystkim, czy ją to w ogóle martwi. Wyciągnęła rękę w stronę kubka Connie i ich palce się zetknęły.

      – Naprawdę byłaś w Świecie Ptaków? – zapytała.

      – Aha. Z przyjaciółką i jej synem. To dla niego zorganizowałyśmy tę wycieczkę. Choć muszę przyznać, że naprawdę dobrze się bawiłam. Podobały mi się flamingi, pingwiny, sikorki… Właściwie wszystko.

      – Pytam, bo ty i Świat Ptaków zupełnie do siebie nie pasujecie.

      – Żartujesz? Czułam się tam jak w domu.

      – Jesteś zbyt… wytworna.

      – Elise, powiedzmy sobie szczerze: nikt nie jest wytworniejszy od flaminga.

      Roześmiały się. Flirtowały i Elise doskonale zdawała sobie z tego sprawę – mimo że był to flirt podszyty zmęczeniem, zdenerwowaniem i bólem głowy. Pytanie, co dalej, jaki powinien być ich następny krok? I czy wczorajszej nocy do czegokolwiek doszło? Miała wrażenie, że nie.

      – Masz ochotę na kąpiel? – zapytała Connie takim tonem, jakby już znała odpowiedź.

      – Ogromną – odparła Elise tak szybko, że znów się roześmiały. – Czuję się okropnie. Przepraszam.

      – Za to wyglądasz wspaniale.

      – Nie kłam! Spójrz tylko na moją skórę…

      – Jesteś

Скачать книгу