Zwodniczy punkt. Dan Brown

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Dan Brown страница 20

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Zwodniczy punkt - Dan Brown

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Rachel przytaknęła. Celem orbitalnego polarnego skanera gęstości była ocena skutków globalnego ocieplenia.

      – Jak rozumiem, PODS mierzy grubość i twardość polarnej pokrywy lodowej?

      – W istocie. Korzystając z techniki spektrograficznej, wykonuje kompozytowe skany gęstości dużych obszarów i znajduje „miękkie” anomalie, takie jak wewnętrzne topnienie i wielkie szczeliny, będące wskaźnikami globalnego ocieplenia.

      Rachel wiedziała, na czym polega kompozytowe skanowanie gęstości. Przypomina badanie gruntu za pomocą ultradźwięków. Satelity NRO stosowały podobną technikę do wyszukiwania podpowierzchniowych różnic gęstości w Europie Wschodniej i lokalizowania masowych grobów, które potwierdzały informacje o przeprowadzaniu czystek etnicznych.

      – Dwa tygodnie temu – ciągnął Ekstrom – PODS przelatywał nad tym lodowcem i wykrył anomalię gęstości, która nie przypominała niczego, co spodziewaliśmy się zobaczyć. Na głębokości sześćdziesięciu metrów dostrzegł w lodzie coś, co wyglądało jak amorficzna kula o średnicy około trzech metrów.

      – Kieszeń wodna?

      – Nie. Nic płynnego. Co dziwne, anomalia była twardsza od otaczającego ją lodu.

      Rachel zatrzymała się.

      – A zatem… głaz?

      Ekstrom pokiwał głową.

      – Zasadniczo tak.

      Czekała na ciąg dalszy. Nie nastąpił. Jestem tutaj, bo NASA znalazła w lodzie wielki kamień?

      – Dopiero kiedy PODS obliczył gęstość tej skały, wpadliśmy w podniecenie. Natychmiast przylecieliśmy, żeby ją zbadać. Okazało się, że znalezisko ma gęstość znacznie większą niż skały występujące na Wyspie Ellesmere’a. Prawdę mówiąc, większą niż jakiekolwiek skały w promieniu sześciu tysięcy kilometrów.

      Rachel popatrzyła na lód pod nogami, wyobrażając sobie tkwiący gdzieś tam w dole wielki głaz.

      – Mówi pan, że coś go tutaj przyniosło?

      Ekstrom miał lekko rozbawioną minę.

      – Ten kamień waży ponad osiem ton. Tkwi na głębokości sześćdziesięciu metrów w solidnym lodzie, co znaczy, że spoczywa tutaj nietknięty od ponad trzystu lat.

      Rachel poczuła się zmęczona, gdy tak szła długim, wąskim korytarzem, w którym stało dwóch uzbrojonych pracowników NASA. Zerknęła na administratora.

      – Zakładam, że istnieje logiczne wyjaśnienie obecności kamienia… i całej tej tajemnicy?

      – Z pewnością – odparł Ekstrom z kamienną twarzą. – Skała znaleziona przez PODS jest meteorytem.

      Rachel stanęła jak wryta i popatrzyła na niego.

      – Meteorytem? – Poczuła się rozczarowana. Po takich przygotowaniach meteoryt nie wydawał się niczym nadzwyczajnym. To odkrycie ma usprawiedliwić wszystkie dotychczasowe wydatki i błędy NASA? Co ten Herney sobie myśli? Wprawdzie meteoryty zaliczają się do najrzadszych skał na Ziemi, ale NASA znajduje je przez cały czas.

      – Ten meteoryt jest jednym z największych, jakie kiedykolwiek znaleziono – wyjaśnił Ekstrom, stając przed nią. – Jesteśmy przekonani, że stanowi fragment większego, który w siedemnastym wieku wpadł do Oceanu Arktycznego. Najprawdopodobniej ta skała została odszczepiona w momencie zderzenia z oceanem, wylądowała na Lodowcu Milne’a i została pogrzebana przez śnieg.

      Rachel ściągnęła brwi. To odkrycie niczego nie zmieniało. Narastało w niej podejrzenie, że jest świadkiem karkołomnego chwytu reklamowego wymyślonego przez zdesperowaną NASA i Biały Dom – dwie walczące o uznanie instytucje, próbujące wynieść przeciętne znalezisko do rangi epokowego zwycięstwa NASA.

      – Nie zrobiło to na pani większego wrażenia – zauważył Ekstrom.

      – Chyba spodziewałam się czegoś… innego.

      Ekstrom zmrużył oczy.

      – Meteoryt tej wielkości jest rzadkością, pani Sexton. Na świecie jest tylko kilka większych.

      – Zdaję sobie sprawę…

      – Ale nie wielkość meteorytu zaintrygowała nas najbardziej.

      Rachel podniosła głowę.

      – Jeśli pozwoli mi pani dokończyć, dowie się pani, że ten meteoryt ma zdumiewające cechy, niespotykane w żadnym innym meteorycie. Wielkim czy małym. – Wskazał w głąb korytarza. – Jeśli pójdzie pani ze mną, przedstawię pani kogoś, kto ma lepsze kwalifikacje, żeby dyskutować o tym znalezisku.

      Rachel była zbita z tropu.

      – Lepsze kwalifikacje niż administrator NASA?

      Ekstrom skierował na nią swoje nordyckie oczy.

      – Lepsze kwalifikacje o tyle, że jest cywilem. Ponieważ profesjonalnie zajmuje się pani analizowaniem danych, założyłem, że woli pani otrzymać informacje z bezstronnego źródła.

      No właśnie. Rachel dała za wygraną.

      Poszła za administratorem wąskim korytarzem kończącym się ciężką, czarną zasłoną, zza której dobiegał wibrujący pomruk licznych głosów, brzmiących tak, jakby dochodziły z otwartej przestrzeni.

      Administrator bez słowa wyciągnął rękę i odsunął zasłonę. Rachel zamrugała, oślepiona jaskrawym światłem. Z wahaniem zrobiła krok do przodu, mrużąc oczy. Po chwili zobaczyła wielkie pomieszczenie i westchnęła z podziwu.

      – Mój Boże – szepnęła. Co to za miejsce?

      Rozdział 20

      Studio CNN pod Waszyngtonem jest jednym z dwustu dwunastu rozsianych po całym świecie, łączącym się za pośrednictwem satelity z centralą Turner Broadcasting System w Atlancie.

      Była za kwadrans druga, gdy limuzyna senatora Sedgewicka Sextona wjechała na parking. Sexton był zadowolony z siebie, idąc z Gabrielle w kierunku wejścia. Przywitał ich brzuchaty realizator CNN.

      – Senatorze Sexton, witamy – powiedział z przesadnie szerokim uśmiechem. – Mam wspaniałe wieści. Właśnie dowiedzieliśmy się, kto będzie pańskim sparingpartnerem. – Jego uśmiech nie wróżył niczego dobrego. – Mam nadzieję, że jest pan gotów do ostrej gry. – Wskazał studio za szybą.

      Sexton spojrzał i z trudem zachował spokój. Przez mgiełkę dymu papierosowego patrzyła na niego najbrzydsza osoba w świecie polityki.

      – Marjorie Tench?! –wykrzyknęła Gabrielle. –Do licha, co ona tutaj robi?

      Sexton nie miał pojęcia, ale niezależnie

Скачать книгу