(Nie)pamięć. Марк Леви

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу (Nie)pamięć - Марк Леви страница 3

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
(Nie)pamięć - Марк Леви

Скачать книгу

wzrokiem Josha, który nie omieszkał także na nią zerkać spod oka. Hope przerwała te podchody, proponując, by bzyknął laskę w pokoju, zamiast udawać, że się uczy.

      – Bardzo wytworna uwaga – skwitował.

      – Remis – rozsądził Luke. – Jedno pytanie… Dlaczego wy musicie się bez przerwy żreć? Powinniście się zająć czymś innym. – Ponieważ oboje milczeli, dodał: – Na przykład gdzieś razem wyjść.

      Nastąpiło wyraźne zakłopotanie, wkrótce potem zaś Hope sobie poszła, wymawiając się koniecznością powtórki do egzaminów, co z naukowego punktu widzenia jest zupełnie niemożliwe w towarzystwie dwóch kretynów takich jak oni, stwierdziła na odchodnym.

      – Co cię napadło? – zapytał Josh.

      – Męczą mnie te wasze korowody, zupełnie jakbyście mieli po kilkanaście lat. Na dłuższą metę to wkurzające.

      – Pilnuj swojego nosa! A poza tym Hope i ja tylko się przyjaźnimy.

      – Może jesteś mniej inteligentny, niż mówią. Albo naprawdę ślepy, bo gadasz jak potłuczony.

      Josh wzruszył ramionami i również opuścił kafeterię.

      Po powrocie do mieszkania, które dzielił z Lukiem, usiadł przed laptopem, aby poszukać czegoś, czego zwykle nie szukał. Wypróbowawszy wszystkie możliwe pseudonimy, jakie wpadły mu do głowy, musiał się pogodzić z oczywistym faktem: Hope jest jedyną znaną mu osobą, która nie pojawia się w Sieci. Uznał ów przejaw dyskrecji za intrygujący.

      Nazajutrz czekał na nią po zajęciach. Przemierzali aleje kampusu, on zaś na próżno usiłował poruszyć ten temat. Hope dla zabawy okrążyła bibliotekę, tymczasem Josh wcale się nie zorientował, że wrócili do punktu wyjścia. Następnie ruszyła w stronę budynku, w którym mieszkała.

      – Czego ty chcesz, Josh? – zapytała w końcu.

      – Dotrzymać ci towarzystwa, niczego więcej.

      – Masz zaległości i chciałbyś, żebym pomogła ci napisać pracę?

      – Nigdy nie mam zaległości.

      – Jak ty to robisz, że jesteś na bieżąco, skoro marnujesz tak dużo czasu na palenie skrętów? To prawdziwa tajemnica dla nauki!

      – Zmierzam prosto do celu, wykorzystuję godziny nauki jak najlepiej.

      – Stawiałabym raczej na armię laborantek na twoje usługi.

      – Wkurza mnie to ciągłe osądzanie, Hope. Za kogo ty mnie masz?

      – Za superzdolnego gościa, co drażni mnie jeszcze bardziej, dlatego trudno mi to przyznać.

      Josh zastanawiał się, czy mówi szczerze albo z niego szydzi.

      Przed akademikiem Hope przypomniała, że chłopcy nie mają tam wstępu. Nie zdoła przekroczyć progu, chyba że włoży perukę.

      Josh zadał wreszcie pytanie, które doprowadziło go aż tutaj.

      – Skąd wiesz, że nie ma mnie na portalach społecznościowych? – odparła Hope.

      – Bo niczego nie znalazłem.

      – Czyli szukałeś!

      Milczenie Josha miało wartość potwierdzającą.

      – Nic nie powiesz? – drążył dalej.

      – Nie, ja też zachodzę w głowę, co cię mogło skłonić, żeby tracić cenny czas na zbieranie informacji na mój temat w Internecie. Nie prościej było zapytać?

      – W takim razie pytam.

      – Afiszowanie się ze wszystkim, co się robi, to chęć pokazania innym, że nasze życie jest piękniejsze niż ich życie. Moje się po prostu różni, ponieważ to moje życie, a nie kogoś innego, zachowuję je więc dla siebie. A poza tym ciebie też nie ma na Facebooku!

      – Ach tak? A skąd wiesz? – zapytał Josh z uśmiechem, który irytował Hope w najwyższym stopniu.

      – Remis, jak powiedziałby Luke – odrzekła.

      – Nie lubię portali społecznościowych, w ogóle nie lubię Sieci – rzucił Josh. – Jestem samotnikiem.

      – Co zamierzasz robić potem?

      – Tresować słonie w cyrku.

      – Właśnie tego rodzaju odpowiedź każe mi myśleć, że nigdy się ze sobą nie prześpimy – wyrwało się Hope, która nie dostrzegła wagi własnych słów.

      Zaskoczony Josh nie zdążył zareagować.

      – A co, może nigdy nie brałeś tego pod uwagę? – dodała.

      – Owszem, ale wiedziałem, że nigdy nie wpuścisz do łóżka tresera słoni, wobec tego nawet nie próbowałem.

      – W sumie nie mam nic przeciwko słoniom… No dobra, byłbyś tylko n-tą zdobyczą na mojej liście trofeów – oznajmiła, otwarcie z niego kpiąc. – A poza tym pomyśl o jutrze… Powiedzenie ci, że nie powinieneś sobie robić złudzeń ani mieć nadziei, że między nami może się narodzić coś poważnego, sprawiłoby mi ogromną przykrość. Już widzę siebie, jak wymykam się ukradkiem o świcie, podczas gdy ty śpisz, i już umieram ze wstydu. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, zapewniam cię…

      – Właśnie tak mnie postrzegasz? – przerwał jej Josh. – Uważasz, że jestem właśnie takim facetem, bezceremonialnym i wulgarnym?

      – Wulgarnym nigdy, za to z całą pewnością bezceremonialnym.

      Josh oddalił się skonsternowany, Hope zaś zastanawiała się, czy nie posunęła się trochę za daleko. Puściła się za nim biegiem.

      – Popatrz mi w oczy i przysięgnij, że nie jesteś tego rodzaju facetem.

      – Wolno ci myśleć, co chcesz.

      Josh przyspieszył kroku, lecz Hope dogoniła go i stanęła przed nim.

      – Zostaw mnie na noc w laboratorium, a opracuję pigułkę, którą nazajutrz rano rozpuszczę dyskretnie w twojej kawie – rzekła.

      – A jak miałaby działać ta pigułka? – zapytał Josh, który jeszcze nie zdążył załapać.

      – Wymazałaby z twojej pamięci to, cośmy sobie powiedzieli w ciągu ostatniej doby, znaczy zwłaszcza to, co ja ci powiedziałam, mój wątpliwy nastrój… i wszystkie moje wady. Ale nie martw się, moje imię jeszcze będziesz pamiętał.

      Josh wpadł na amen na widok dwóch przypominających nawiasy dołeczków, które powstały w kącikach jej ust, kiedy się uśmiechnęła, i w których zamknęła się reszta jego życia. Na twarzy Hope pojawiło się coś osobliwego. Może mina, której nigdy wcześniej

Скачать книгу