Utracony spokój. Нора Робертс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Utracony spokój - Нора Робертс страница 4

Utracony spokój - Нора Робертс

Скачать книгу

biura i utrzymane w zupełnie innym stylu. Jonas wolał harmonię, ład i stonowane kolory, natomiast właścicielka domu lubiła ostre kontrasty i przedziwne dodatki. Na ścianach wisiały maski Majów, a na podłodze leżało kilka puszystych dywaników. Słońce z trudem przebijało się przez czerwone rolety. Na pokrytym kurzem stoliku stał błękitny wazon z kwiatami, które już dawno zaczęły więdnąć.

      Liz wpatrywała się w mężczyznę, który metodycznie oglądał jej mieszkanie. Pomyślała, że Jonas wygląda jak lustrzane odbicie Jerry'ego. Czy lustrzane odbicia nie są po części negatywami? Pewnie nie jest miłym kompanem, pomyślała. Nagle zapragnęła pozbyć się go jak najszybciej. To śmieszne, powiedziała sobie. To tylko zrozpaczony człowiek, który stracił brata.

      – Przykro mi. To musi być dla pana trudna sytuacja.

      Gdy tylko się odezwała, spojrzenie mężczyzny przeniosło się na nią. Liz mogła udawać, że nie widzi, jak Jonas ogląda jej pokój. Nie potrafiła jednak pozostać obojętna, gdy w ten sam metodyczny sposób zaczął się jej przyglądać.

      Była inna, niż się spodziewał. Miała szerokie kości policzkowe, wąski prosty nos i nieco wysunięty podbródek, sygnalizujący upór. Nie była piękna, lecz miała w sobie coś, co przyciągało wzrok. Może to były lekko skośne, brązowe, pełne tajemnic oczy, które nadawały jej twarzy egzotyczny wygląd? A może pełne, miękkie usta? Szybkim spojrzeniem obrzucił jej małe dłonie. Liz nie nosiła żadnych ozdób. Jonas myślał, że zna gust brata tak, jak swój własny. Liz Palmer nie pasowała do upodobań Jerry'ego. Nie była oszałamiająco piękna i nie wyglądała na osóbkę, która lubi się dobrze zabawić. Nie była też w guście Jonasa, który wolał kobiety o dyskretnej urodzie i wyszukanym smaku.

      A jednak Jerry z nią mieszkał. Jonas pomyślał, że ta kobieta zaskakująco dobrze przyjęła śmierć kochanka.

      – Dla ciebie to pewnie też nie jest łatwe.

      Po jego uważnych oględzinach była roztrzęsiona. Czuła się jak przedmiot, który został zbadany, opisany i odłożony na bok w celu poddania go dalszym eksperymentom.

      – Jerry był miłym człowiekiem. Nie jest łatwo…

      – Jak się poznaliście?

      Słowa współczucia zamarły jej na ustach. Nie zamierzała narzucać się komuś, kto tego nie chciał. Rozumiała, że żal po stracie członka rodziny może objawiać się w różny sposób. Jeśli Jonas życzył sobie suchych faktów, dobrze, poda mu jedynie fakty.

      – Kilka tygodni temu zjawił się w moim sklepie. Interesował się nurkowaniem.

      – Nurkowaniem – powtórzył zachęcająco Jonas, lecz jego oczy pozostały zimne.

      – Mam przy plaży sklep ze sprzętem do nurkowania, wypożyczam też łodzie, prowadzę morskie wycieczki i daję lekcje nurkowania. Jerry szukał pracy, a gdy przekonałam się, że wie, co robi, zatrudniłam go.

      Jonas przypomniał sobie ostatnią rozmowę z bratem. Uczenie turystów podstaw nurkowania jakoś nie pasowało do tego złotego interesu, który Jerry miał na oku.

      – Nie był pełnoprawnym partnerem w twojej firmie?

      Jonas nie potrafił rozpoznać uczuć, które odbiły się na twarzy kobiety. Niedowierzanie? Rozbawienie? Duma? Nie był pewien.

      – Nie potrzebuję wspólników – odparła z godnością. – Jerry tylko u mnie pracował.

      – Tylko pracował? – Jedna brew mężczyzny powędrowała do góry, nadając jego twarzy wyraz zdziwienia. – Przecież mieszkał z tobą.

      Liz doskonale zrozumiała, co miał na myśli. Policja również o to pytała. Doszła do wniosku, że odpowiedziała już na wystarczającą liczbę pytań i poświęciła dość dużo czasu temu impertynenckiemu człowiekowi.

      – Tam są jego rzeczy – powiedziała krótko, wstała i podeszła do drzwi pokoju córki. – Właśnie zaczynałam pakować ubrania. Pewnie wolisz zrobić to sam. Nie musisz się spieszyć.

      Kiedy Liz chciała wyjść, chwycił ją za ramię. Jeden rzut oka na pokój wystarczył, by ocenić jego zawartość. Jonas dostrzegł półki pełne lalek, różowe ściany i koronkowe zasłonki w oknach. Na krześle i łóżku leżały ubrania jego brata.

      – To wszystko? – spytał z niedowierzaniem.

      – Nie zaglądałam jeszcze do komody. Ale policja przejrzała wszystko – uprzedziła go, zdjęła z głowy ręcznik, a wilgotne ciemnoblond włosy rozsypały się na jej ramionach. – Nic nie wiem o prywatnym życiu Jerry'ego – wyznała bezradnie. – Ani o jego rzeczach osobistych. Tu spał. To pokój mojej córki – wyjaśniła, unikając jego wzroku. – Teraz jest w szkole.

      Gdy Jonas został sam, wystarczyło mu dwadzieścia minut, aby spakować rzeczy brata. Tak jak myślał, nie było tego wiele. Zostawił walizkę w saloniku i ruszył na poszukiwanie gospodyni. Minął jeszcze jedną sypialnię, w której zauważył biurko zasypane stosami dokumentów i rachunków. Znalazł Liz w kuchni, gdzie parzyła właśnie kawę. Kuszący zapach przypomniał mu, że od rana nie miał nic w ustach.

      Liz od razu wyczuła, że Jonas stoi za nią i bez słowa nalała mu kubek gorącego napoju.

      – Chcesz śmietanki?

      – Nie, wolę czarną – odpowiedział i przesunął dłonią po włosach, czując się jak w dziwnym śnie.

      Kiedy Liz odwróciła się, by podać mu kawę, aż drgnęła.

      – Przepraszam – powiedziała. – Jesteś tak bardzo do niego podobny.

      – Przeszkadza ci to?

      – Wytrąca mnie z równowagi.

      Jonas powoli sączył gorącą kawę, która przywracała mu poczucie realności.

      – Nie kochałaś Jerry'ego – stwierdził po chwili.

      Zdziwiona Liz spojrzała na niego. Wiedziała, że uważa ją za kochankę swojego brata, ale nie sądziła, że tak szybko zauważy pomyłkę.

      – Znałam go krótko, zaledwie trzy tygodnie – powiedziała i uśmiechnęła się, przypominając sobie swoje poprzednie życie i innego mężczyznę. – Nie, nie kochałam go. Łączyła nas tylko praca, ale lubiłam twojego brata. Był zadziorny i wiedział, że podoba się kobietom. W ostatnim czasie wiele pań prosiło o instruktora Jerry'ego. Potrafił je skutecznie czarować – mruknęła z przekąsem i zaraz spojrzała na Jonasa, zawstydzona swoimi słowami. – Wybacz.

      – Nie trzeba – odparł i podszedł bliżej.

      Liz była wysoka, więc ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. Nie miała makijażu i pachniała pudrem dla dzieci. Zdecydowanie nie była w typie Jerry'ego, pomyślał Jonas, jak również nie jest w moim guście. A jednak w oczach Liz było coś, co nie dawało mu spokoju.

      – Właśnie taki był, lecz niewiele osób zdawało sobie z tego sprawę – powiedział.

      – Znałam

Скачать книгу