Chadży Abrek. Михаил Лермонтов
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Chadży Abrek - Михаил Лермонтов страница 2
Cała natura snem nawpół zdjęta;
I jeszcze słońca promień złocisty
Ze wzgórz nie schłonął rosy srebrzystéj.
Za jarem, w góry noga za nogą
Czerkies na dzielnym rumaku dąży;
Ze skał wysokich zwieszon nad drogą,
Dziki winograd nieraz okrąży
Jeźdźca i konia gałęźmi swemi,
Obsypie łzami rosy srebrnemi.
Niedbale wodze wypuścił z dłoni,
Zdobną plecionkę w swym ręku kręci:
To się ku grzywie rumaka skłoni,
To tęskną pieśnią cześć dziadom święci;
Odległe echo sąsiednich wzgórzy,
Ponuro jego śpiewowi wtórzy.
Droga się skręca gdzie ślad wyryty
Głęboko arby skrzypiącém kołem;
A obok szczytów świetne granity,
Jak w wieniec śnieżném łączą się czołem.
Ztąd, jakby miał go już pod nogami,
W dole spokojny auł spostrzega,
I pył wzniesiony bydła śladami,
I tabun koni, со sród łąk biega.
Spojrzenie jego nagle dolata
Do krańca aułu, sakli [chata] Bułata.
I jako orzeł z wierzchołka góry
Zagłębił w saklę swój wzrok ponury.
Na progu dziéwczę z Lezginów rodu
Siedzi i tęsknie w dal topi oczy.
Kogo to czekasz о gwiazdo wschodu,
Że taki smutek twą duszę tłoczy?
Może ma przybyć twój druh zdaleka?
Albo powrócić brat z bitwy srogiéj?
Senna od skwaru twoja powieka,
Głowa chce spocząć na piersi drogiéj;
I osunęła się ręka biała,
I nagle słodka rozkoszy siła
Z więzów zasłony ramię wyrwała;
A ociężałość wzrok twój przyćmiła,
Oblawszy oczy rosą perlistą;
Policzki graja krwią płomienistą
Krain południa; usta czarowne
Milczą, a jednak takie wymowne!
Tchną samą lubość. A twoje łono
Wznosząc się, z lekką igra zasłoną.
„Gdzieżeś jedyny, o mój kochany?”
Lecz ot już tętent słyszeć się daje,
Na drodze pędzą kurzu tumany.
„То szach” Lezginka szepcze i wstaje.
Próżno się marną nadzieją cieszy,
Bo łatwo oczy zwodzą zdaleka;
Dostrzega jeźdźca, со ku niéj spieszy;
Ale to nie szach którego czeka:
To jakiś obcy strudzon sród drogi.
W gościnne do niéj przybywa progi.
Rumak zmęczony, aż cały w pianie,
Jeździec chce skoczyć, zda się wnet stanie.
Zsiadajże jeźdźcze!… I czegoż zmudzi?
Ta sakla, zda się, w nim przestrach budzi.
Spojrzał.... westchnienie krótkie, stłumione
Z ust wpół otwartych nagle wypada,
Jak listek gdy nim wicher owłada,
I szybko niesie w nieznaną stronę.
„Czegóż wędrowcze zwlekasz u proga?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.