Słowa i światy. Rozmowy Janiny Koźbiel. Magdalena Tulli
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Słowa i światy. Rozmowy Janiny Koźbiel - Magdalena Tulli страница 16
Ach, publicystyka… Wcale się jej nie boję. Do książki można upchać wszystko, byleby się tylko „pięknie ulepiało”, jak wykrzykiwał Maklakiewicz, lepiąc bałwana. Każda książka, nawet poradnik samochodowy, jest tak naprawdę nieskończoną, otwartą Księgą. Cortázar budował swoje genialne powieści między innymi z gazetowych wycinków, a Mallarmé twierdził, że wszystko na świecie istnieje po to, by skończyć się książką. On też twierdził, że prawdą człowieka jest przede wszystkim to, co ukrywa, z czym się jak najbardziej zgadzam… I dlatego nie boję się tych „wszystkich”. Tak naprawdę ani oni, rzucając się na mnie, nie powiedzą mi całej swojej prawdy, ani ja im swojej. Prowadzimy grę. Fascynującą i niezmiernie starą.
Może intelektualista musi być niezaangażowany, bezstronny, bo to jest podstawowa zasada behape – że użyję perelowskiego slangu – funkcjonowania ludzkich wspólnot. (Zna pan „Zdradę klerków” Bendy?) Może „królestwo jego nie jest z tego świata”?
Tak, skłaniam się w tym kierunku. Nie znam „Zdrady klerków”, nie czytałem. A królestwo moje jak najbardziej stąd, z tego strasznego i wspaniałego świata.
Pan przestał się już modlić do Allacha? Przepraszam, że pytam tak bezpośrednio, ale fragmenty rzeczywistości, bohaterowie, których pan opisuje w ostatnich opowiadaniach, nie zawsze pasują do stylu życia godnego muzułmanina. I język się panu zmienił, jest dużo więcej wulgaryzmów niż w „Domu”. To również można odbierać jako narastający dystans, dysonans… A w islamie powinna być jedność między deklaracjami i postawą; mówił pan o tym wiele przed dwoma laty.
Dobrze, że pani zadaje prowokujące pytania, to czyni naszą dyskusję bardziej zajmującą, ale w kwestiach dotyczących osobistych praktyk religijnych nie muszę się wypowiadać, bo to rzecz bardzo prywatna. Toteż pomijam to pytanie milczeniem. W ogóle milczenie coraz bardziej mnie pociąga; książka pełna milczenia byłaby czymś nieziemskim, ale Forma, Forma, przeklęta Forma!!!… Wulgaryzmy pojawiają się sporadycznie we wszystkich moich książkach, czasami są mi niezbędne do podkreślenia ekspresji, pewne opisy rzeczywistości pozbawione wulgaryzmów brzmiałyby sztucznie i nieprawdziwie. A po drugie – co to jest, według pani, „styl życia godny muzułmanina?”. Takie pytanie, czytaj: taki zarzut mógłby mi równie dobrze postawić brodaty salafita, wahabita albo inny literalista muzułmański. A kto ustanawia kanon zachowań islamskich? Bin Laden czy Ibn Arabi? Ja mam swoją własną tarikę i nią podążam, z lekka utykając…
„Przetrwa ten, kto stworzył swój świat”, pisał Kapuściński.
À propos brodatych salafitów… W każdej religii jest ortodoksja i są obrzeża. Co panu przeszkadzało w katolicyzmie kierować się sumieniem i wielbić „Tego, kto stworzył świat”. Pan zmienił wyznanie i to rozgłosił. Prywatność uczynił sprawą publiczną. Nieświadomie?
A dlaczego pani nie jest muzułmanką? Czy tylko dlatego, że urodziła się pani w innej kulturze, w innym miejscu na ziemi? Czy dlatego, że jako nieświadome dziecko została pani ochrzczona? Co przeszkadza pani kierować się sumieniem i w islamie wielbić „Tego, który stworzył świat”? Albo w innej jeszcze religii… Dokładnie o to samo mogę zapytać panią, co też czynię.
Odpowiem panu, choć nie muszę, ale szanuję reguły dialogu… Mogę zmieniać siebie, nie zmieniając religii, nie odcinając się ostro od tych, którzy dali mi życie. Mogę chcieć podkreślać ten związek. Wybór własny nie musi być koniecznie buntem. Na Sienkiewicza mam odtrutkę w postaci Gombrowicza. Na świętego Tomasza – w postaci świętego Augustyna czy Pascala, na Kanta – Bergsona. A wszystko to nie uniemożliwia mi też prób zrozumienia pana i islamu, co też usiłuję czynić…
Od tych, „którzy mi dali życie” w ogóle się nie odciąłem, wprost przeciwnie, islam mnie do nich bardzo przybliżył. Ja nie rozgłosiłem swojej konwersji celowo. Przez pierwsze dwa – trzy lata nikt, oprócz najbliższych, nie wiedział o moim islamie. W dwa tysiące trzecim wydałem swoją pierwszą książkę, i nie mogłem o tym nie napisać, prawda? I teraz wszyscy mnie męczą z tego powodu. Przyrzekam, że w mojej następnej książce nie będzie słowa o islamie. Piszę powieść o przygodach plastikowego żołnierzyka. To bardzo daleka, zapomniana kultura…
Staram się w widzeniu świata jak najbardziej utrzymać i kultywować swoją niedojrzałość, co nie jest rzeczą łatwą. Znowu piję tutaj zdrowie Wielkiego Astmatyka (herbatą). W sprawach duchowych
tak naprawdę trudno dojść do jakiegoś sensownego wniosku. Digambari w pewnym momencie przemawia słowami Wittgensteina: „Jest zaiste coś niewyrażalnego. To się uwidacznia, jest tym, co mistyczne (…) co wam zostało z tej mądrości?”
A dlaczego? Bo zapominamy język, bo jałowieje nasza wyobraźnia, bo wstydzimy się wzruszenia. Pan jest jednym z nielicznych autorów, którzy nie wstydzą się o tym mówić. I za to podziwiam pana.
Warszawa – Pruszków – Aleksandria, styczeń 2012
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.