Listy zza grobu. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 6

Listy zza grobu - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

tego odkrycia. Od razu zrozumiała, że Michał zbagatelizował sprawę – być może z premedytacją, by nie wytrącać jej z równowagi, jaką cieszyła się od pewnego czasu.

      To, co mówił Zaorski, całkowicie zmieniało postać rzeczy.

      – Sprawdzałeś, co na nich jest? – zapytała, kiedy skończył.

      – Nie. Nie mam nawet komputera z napędem FDD – odparł. – Poza tym nie wiem, czy powinienem to robić. Ani ja, ani ktokolwiek inny.

      Burza wpatrywała się w drzewa, które w oddali chwiały się na wietrze. Nie odpowiadała, gorączkowo zastanawiając się nad wagą znaleziska.

      – Twój ojciec z pewnością nie schował tych dyskietek bez powodu – dodał Seweryn. – Mogą być na nich rzeczy, których nikt nie powinien widzieć.

      Kaja pochyliła głowę, a sięgające szyi ciemne włosy opadły jej na twarz. Potrzebowała chwili, by zebrać myśli.

      Coroczne listy od ojca to jedno – do nich była przyzwyczajona – takie niespodziewane odkrycie to jednak zupełnie coś innego. W dodatku Zaorski miał rację. Nikt nie zadawałby sobie takiego trudu, żeby ukryć coś, co nie miało znaczenia.

      – A jednak tego nie zniszczył… – odezwała się w końcu cicho.

      – Co mówisz?

      – Gdyby ojciec chciał, żeby nikt ich nie znalazł, pozbyłby się dyskietek – odparła, jednocześnie podejmując decyzję. – Mógłbyś mi je podrzucić?

      – Teraz?

      Mruknęła potwierdzająco.

      – Cóż… – odparł. – Planowałem właśnie…

      – Coś ciekawszego od odkrywania tajemnic z przeszłości?

      – Nie – przyznał. – Właściwie nie. I mogę być za dziesięć minut.

      – Wiesz, gdzie mieszkamy?

      – Jasne. Tutaj wszyscy wiedzą, gdzie kto mieszka. Szczególnie jeśli chodzi o dom burmistrza.

      Próbował zmienić nieco ton rozmowy, z pewnością słysząc napięcie w głosie Kai. Ona sama czuła, że to stopniowo rośnie. Powoli docierało do niej, że otrzyma kolejną, tym razem być może bardziej wyczerpującą wiadomość od ojca.

      – W takim razie się zbieram – dodał Seweryn.

      – Czekaj – rzuciła. – Te dyskietki są jakoś podpisane?

      – Tak, ale… dość enigmatycznie.

      – To znaczy?

      – Jakimiś przypadkowymi liczbami. – Na moment urwał. – Dwa, jedenaście, pięćset czternaście… To nie ma żadnego sensu.

      Burzyńska się nie odzywała.

      – Chyba że tobie to coś mówi? – spytał.

      Nie mówiło, ale Kaja była przekonana, że cyfry nie są przypadkowe.

      3

      Burzyńskich z pewnością stać było na znacznie większy dom, ale fakt, że głowa rodziny była burmistrzem, przekreślał życie ponad standard. Seweryn postawił accorda przed ogrodzeniem, zabrał z tylnego siedzenia metalową skrytkę i ruszył w kierunku drzwi.

      Nie widział Burzy od dwudziestu dwóch lat – przynajmniej jeśli chodziło o spotkanie na żywo. Jak każdy normalny człowiek przed przenosinami na stare śmieci sprawdził na Facebooku wszystkich, z którymi prędzej czy później musiał się zetknąć.

      Szczególnie ją.

      Kaja należała do tych, którzy zmienili się najmniej. Wprawdzie trochę przytyła, ale owal twarzy i nowe krągłości tylko dodawały jej uroku. W jej oczach wciąż była ta sama determinacja i gotowość do mierzenia się ze wszystkim, co spotka na swojej drodze.

      Tak wyglądało to na zdjęciach profilowych. Kiedy otworzyła mu drzwi, zobaczył w jej spojrzeniu raczej bezsilność.

      – Nie spieszyło ci się – powiedziała i uśmiechnęła się na powitanie.

      Zaorski zerknął na zegarek. Rzeczywiście spóźnił się o studencki kwadrans, ale tylko dlatego, że otrzymał niespodziewany telefon od mężczyzny, z którym dziś w nocy miał spotkać się za starym kościołem.

      Tej jednej rzeczy nie mógł zignorować.

      – Wybacz – rzucił. – Zapomniałem już, jakie tu korki.

      Cofnęła się o krok i zaprosiła go do środka, nieustannie taksując go wzrokiem.

      – Wiem, wiem – mruknął, wskazując koszulkę. – Ozzy już to dzisiaj skomentował.

      Wyraz zdziwienia na jej twarzy uświadomił mu, że nikt już tak nie mówi na Michała Ozgę. Najwyraźniej czas zapomnieć o starych ksywkach i przypomnieć sobie imiona większości mieszkańców.

      Burza uśmiechnęła się, wskazując mu wieszak. Ściągnął czapkę i kurtkę, a potem rozejrzał się po przedpokoju. Od razu odniósł wrażenie, że panuje tu prawdziwa, a nie pozorowana dla wyborców rodzinna atmosfera. Małych butów i kurtek było w przedpokoju tyle, że z pewnością nie zabrakłoby wersji na żadną pogodę. Na komodzie leżała nieotwarta korespondencja adresowana do Michała, tuż obok dziecięcy i męski szalik, para kobiecych rękawiczek i notatnik z informacją o wywózce śmieci.

      – Musiał poczuć się, jakby spojrzał prosto we własną przeszłość.

      Seweryn podniósł wzrok.

      – Hę? – spytał.

      – Michał. Kiedy cię zobaczył.

      – A, no tak…

      – O ile pamiętam, w szkole ubieraliście się tak samo.

      – Jak bracia – przyznał Zaorski. – Chociaż nigdy wcześniej tego nie uzgadnialiśmy. Po prostu…

      – Tak wychodziło – dokończyła za niego. – Wiem, wiem. Trochę się o tym nasłuchałam.

      Seweryn w to nie wątpił. On także nie raz i nie dwa opowiadał swojej żonie o Ozzym, może nawet częściej niż o kimkolwiek z tamtych czasów. Ich przyjaźń wydawała się wtedy nie do zdarcia, a jeden wskoczyłby za drugim w ogień.

      – Trochę też pamiętam – dodała. – Ale na wspominki będzie jeszcze czas.

      Spojrzała znacząco na metalową skrzynkę, a potem skinęła na Zaorskiego ręką i ruszyła w głąb korytarza.

      – Uruchomiłam starego peceta Michała – powiedziała.

      – Macie jeszcze taki sprzęt?

      – Rozkładał

Скачать книгу