Morawiecki i jego tajemnice. Tomasz Piątek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Morawiecki i jego tajemnice - Tomasz Piątek страница 2
Wcześniej, w październiku 2018 r., doszło do jeszcze jednego wydarzenia. Na tyle ważnego, że wyjmuję je z porządku czasowego i przedstawiam na końcu kalendarium. Otóż portal Onet.pl opublikował wtedy artykuł pt. Afera taśmowa. Morawiecki wiedział, że został nagrany. Chodziło oczywiście o słynną aferę taśmową z 2014 r., kiedy to upubliczniono nagrania z urządzeń podsłuchowych nielegalnie zamontowanych w warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele. Urządzenia te w latach 2013–2014 potajemnie nagrywały poufne rozmowy najważniejszych wówczas polskich polityków. W czerwcu 2014 r. liczne (choć nie wszystkie) nagrania zostały upublicznione. Wybuchł wielki skandal. Wybuchł – i pogrążył rządzącą partię, Platformę Obywatelską (PO), której liderzy i dygnitarze nieświadomie dali się nagrać. Razem z nimi w 2013 r. dał się również nagrać prezes banku BZ WBK Mateusz Morawiecki, który wówczas też związany był z PO (w 2010 r. lider tej partii, ówczesny premier Donald Tusk, powołał go na członka swej Rady Gospodarczej).
Ale w czerwcu 2014 r., gdy taśmy trafiły do nieprzyjaznych Platformie Obywatelskiej mediów, nagranie rozmów Morawieckiego ich nie zainteresowało – ani wtedy, ani w następnych miesiącach. Dziennikarze tych mediów zignorowali taśmy prezesa BZ WBK.
Stało się tak, mimo że Mateusz Morawiecki, doradca Tuska, na nagraniu wypowiadał się w sposób drastyczny:
● wyśmiewał się z głupoty Polaków;
● cieszył się z niebezpiecznych wypadków popularnego kierowcy rajdowego Roberta Kubicy (gdyż dzięki nim nie musiał wydawać pieniędzy swego banku na sponsorowanie sportowca);
● wreszcie chwalił czasy powojennego niedostatku, gdy pracownicy „zapierdalali za miskę ryżu”.
Wszystko to powinno stanowić łakomy kąsek dla prawicowych mediów, niechętnych PO i popierających jej głównego przeciwnika, czyli Jarosława Kaczyńskiego oraz jego partię Prawo i Sprawiedliwość. A jednak Mateusza Morawieckiego oszczędzono. Prawicowe tygodniki nie opublikowały jego rozmowy. Prawicowi komentatorzy w rodzaju Samuela Pereiry nie publikowali smakowitych cytatów z Morawieckiego na swoich profilach w mediach społecznościowych.
Czyżby prawicowe media wiedziały zawczasu, że w 2015 r. Mateusz Morawiecki może zostać członkiem rządu PiS? A może – co bardziej prawdopodobne – wiedział to ktoś, kto przekazywał i podsuwał prawicowym mediom nagrania polityków?
Tak czy inaczej, Morawieckiego zostawiono w spokoju. Jego oburzające wypowiedzi trafiły do akt śledztwa w sprawie nielegalnych podsłuchów, ale nie do mediów. Dopiero w 2018 r. dokopali się do nich krytyczni wobec PiS dziennikarze Onetu i TVN24. W 2014 r. ton w sprawie afery nadawali inni dziennikarze, ci prawicowi i populistyczni. Za ich sprawą media skoncentrowały się na ministrach platformerskiego rządu: Radosławie Sikorskim, Bartłomieju Sienkiewiczu, Elżbiecie Bieńkowskiej.
Wybuch afery taśmowej oznaczał zmasowany atak na PO i prominentne postaci związane z tą partią (z dziwnym wyjątkiem Mateusza Morawieckiego). Dlatego afera ta stała się jednym z głównych czynników, które dały zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych w 2015 r.
Wiele wskazuje, że PiS mógł dostać ten prezent od Rosjan. Przeprowadzenie i ujawnienie nagrań najprawdopodobniej stanowiło operację zainspirowaną i kontrolowaną przez ludzi Kremla. Do takiego wniosku skłoniło dziennikarskie śledztwo prowadzone przez Grzegorza Rzeczkowskiego, Radosława Grucę i przeze mnie. Z tym wnioskiem zgadzają się eksperci i autorytety tak różne jak Donald Tusk, Timothy Snyder i Jacek Żakowski. Nie ma wątpliwości, że organizator nielegalnych nagrań, biznesmen Marek Falenta, na wiele sposobów był zależny od Rosji – jako importer syberyjskiego węgla i dłużnik kopalni należącej do Kremla, blisko powiązany z ludźmi rosyjskiej mafii, która od dziesięcioleci praktykuje nielegalne nagrywanie polityków (wątek ten przedstawię dokładniej w dalszych rozdziałach książki). Obok Falenty kluczową postacią wśród osób zamieszanych w organizację afery taśmowej był jego partner biznesowy, były senator Tomasz Misiak. W artykule z października 2018 r. dziennikarze Onetu przedstawili zaskakującą okoliczność dotyczącą Misiaka. Zgodnie z ich ustaleniami Tomasz Misiak jest dobrym znajomym Mateusza Morawieckiego. Za pośrednictwem Morawieckiego Misiak intensywnie zabiegał o posadę dla jednego ze swoich kolegów (Macieja Wituckiego, który odchodził z Telekomunikacji Polskiej SA i chciał wylądować w wielkim koncernie wydobywczo-metalurgicznym KGHM). Więcej: Misiak ostrzegł Morawieckiego, że ten został nielegalnie nagrany w restauracji16! Z jakiego źródła pochodzą te informacje? Najlepiej poinformowanego, choć niekoniecznie zachwyconego koniecznością ich udzielania. Źródłem tym był sam Mateusz Morawiecki, gdy zeznawał przed funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Podczas śledztwa w sprawie afery taśmowej przesłuchali oni przyszłego premiera w dniu 8 grudnia 2014 r. Niecałe cztery lata później do tych zeznań dotarł Onet.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Premier z taśmy
Zatem zasadne jest pytanie, co łączy Morawieckiego z rosyjską operacją, jaką była afera taśmowa.
Publikując swój artykuł w 2018 r., dziennikarze Onetu najwyraźniej mieli świadomość wagi tego pytania. Tekst rozpoczęli właśnie tak: „Mateusz Morawiecki jako prezes banku utrzymywał kontakty z Tomaszem Misiakiem, biznesowym współpracownikiem Marka Falenty, bohatera afery taśmowej. W ABW Morawiecki zeznał, że to od Misiaka dowiedział się, że był nagrywany w restauracji Sowa i Przyjaciele”.
Niestety pozostałe media, które zajęły się obecnością Morawieckiego w aferze taśmowej, skoncentrowały się na czymś innym. Nie na tym, że człowiek, który mógł być zamieszany w rosyjską operację dywersyjną, znał się dobrze z późniejszym premierem i ostrzegł go przed tą operacją. Większym zainteresowaniem dziennikarzy cieszyła się treść rozmowy Morawieckiego z restauracji i jego wypowiedzi.
Emocje wzięły górę nad analizą, co poniekąd zrozumiałe. Nad nagranymi wypowiedziami Morawieckiego trudno przejść do porządku dziennego. Są bowiem kompromitujące. Jak wspominałem wcześniej, obecny premier Prawa i Sprawiedliwości (partii, która chce uchodzić za hojnego przyjaciela ludu) mówił, że gospodarka się rozwija, gdy pracownicy „zapierdalają za miskę ryżu”. I mówił to, zajadając przysmaki w drogiej restauracji. Naśmiewał się też z „głupoty” obywateli. Krytykował ich oczekiwania – rzekomo nadmierne – wobec życia i wobec państwa. Z punktu widzenia wyborców PiS kompromitację mogło stanowić również to, że Morawiecki wychwalał kanclerz Niemiec Angelę Merkel17. Partia rządząca w Polsce traktuje ją bowiem jak wroga.
Po tych publikacjach Mateusz Morawiecki może się przedstawiać jako jedna z ofiar afery taśmowej. W końcu nagrano go bez jego wiedzy i zgody. Nie powinno nam to jednak przesłaniać tego, że Morawiecki jest przede wszystkim beneficjentem afery. Nagrania ujawnione w 2014 r. pomogły mu zostać wicepremierem i premierem. To nie jego rozmowy trafiły na okładki gazet przed wyborami w 2015 r. To nie on był wówczas celem ataków, mimo że znano go szeroko w kręgach politycznych, finansowych i medialnych jako członka ówczesnej elity władzy, doradcę Tuska i bliskiego znajomego Jana Krzysztofa Bieleckiego. Tymczasem nagrania rozmów innych, nieraz mniej znanych
15
http://wyborcza.pl/7,75399,24682108,morawiecki-w-usa-zmiany-w-sadownictwie-jak-rozliczenie-z-francuskimi.html>, <https://koduj24.pl/w-usa-rzadzacym-zabraklo-czasu-dla-morawieckiego>.
16
M. Baczyński, K. Dziubka, A. Gajcy, J. Schwertner, A. Stankiewicz,
17
M. Krzymowski,