Raz w roku w Skiroławkach. Tom 1. Zbigniew Nienacki

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Raz w roku w Skiroławkach. Tom 1 - Zbigniew Nienacki страница 22

Автор:
Серия:
Издательство:
Raz w roku w Skiroławkach. Tom 1 - Zbigniew Nienacki

Скачать книгу

krwawe ślady. Włochate dziki buchtowały pod koronami starych buków i dębów, bo rozrzucone na polanach ziemniaki zmarzły na kamień i nawet Kłobuk zastanawiał się, czy na ten nieprzyjemny okres nie przenieść się do jakiejś ludzkiej sadyby. Kiedyś zgłodniały na długo przed świtem przyczaił się koło płotu doktora i zdołał chwycić kromkę chleba zanim bezszelestnie zerwały się z jabłoni cztery krwiożercze sójki. Goniły go potem po lesie, on jednak zdołał wcisnąć się pod duży krzew czerwonego derenia, który rósł przy drodze. Rankiem zauważył Kłobuka doktor Niegłowicz, który jechał swym gazikiem do Trumiejek, albowiem choroby i śmierć niewiele sobie robiły z mrozu i wiatru. Autobusy nie chciały wozić ludzi, ale doktor musiał jeździć, więc pchał się przez zaspy swym samochodem z napędem na obie osie. Zobaczył tedy doktor Kłobuka, który w śniegu siedział pod krzakiem czerwonego derenia i przypominał zmokłą kurę. „Kłobuku, Kłobuku, chodź do mnie na służbę – zawołał doktor, zatrzymując samochód i uchylając drzwiczki. – Usmaży ci Makuchowa jajecznicy, zrobi posłanie w beczce z pierzem”. Lecz Kłobuk uciekał w las, ile mu tylko sił w kurzych łapach starczyło i nie zatrzymał się aż w legowisku dzików wśród spłowiałych trzcin. Któż mógł bowiem zaręczyć, że doktor naprawdę wierzył w Kłobuki, skoro brakowało mu wiary w Boga i w diabła? A zresztą, co Kłobuk mógł ofiarować doktorowi za jego jajecznicę i mieszkanie w beczce z pierzem? Przynieść garść żyta skradzionego ze strychu sołtysa Wątrucha albo Kryszczaka? Jajeczek złotych mendel podebrać z kurnika Szulca i posadzić na nich kury doktora? Co by stało się z Kłobukiem, gdyby raptem doktor zażądał od niego spraw niemożliwych do załatwienia, zapytał na przykład, jak stać się człowiekiem sprawiedliwym, co jest prawdą a co kłamstwem? Co jest dobrem a co złem, co jest pięknem, a co brzydotą? Dlatego rad był Kłobuk, kiedy nareszcie znalazł się obok włochatej maciory i jej warchlaków. I lepszy wydał mu się miniony czas, gdy ludzie czytali Pismo Święte, a diabeł kartki kancjonałów przewracał. Doktor miał swój udział w malejącym pogłowiu Kłobuków, bo nie mógł Kłobuk powstać inaczej niż gdy zmarłego wcześniaka koło progu domu się zakopało, a on o Chrzest Święty zaczął się dopominać. Ostatni taki wypadek zdarzył się przed siedmioma laty w przysiółku Liksajny, gdzie niespełna rozumu Jadźka, która trzydzieści pięć lat miała i po służbie chodziła, rzekomo na puchlinę wodną zachorowała, a potem wcześniaka urodziła i zakopała za stodołą tak skrycie, że nikt o tym nie wiedział, nawet gospodarz, co jej mieszkanie i robotę dawał. Lisy wcześniaka wygrzebały i sprawa zakończyła się na posterunku milicji w Trumiejkach. Kłobuków wciąż było coraz mniej, a te, które pozostały, stały się płochliwe i wolały raczej głodować, niż iść do byle kogo na służbę. Inna sprawa, że po swojemu Kłobuk lubił doktora, bo go od lat obserwował, jeszcze jak był on chłopcem. Nie można jednak żadnej rzeczy, tym bardziej człowieka, uważać za twór doskonały – szczególnie, jeśli, tak jak doktor, zimą sójek nie przepędza z ogrodu. Od psów doktora też się Kłobuk nacierpiał. Jakie to szczęście, że przynajmniej na mroźne noce doktor swoje psy zabierał do domu i bez lęku o utratę piór w ogonie można było pospacerować po ogrodzie, po podwórzu, poczekać koło płotu na kromkę chleba od Makuchowej. Przyzwyczaił się zatem Kłobuk do legowiska dzików, postękiwań starej lochy, mlaskania warchlaków, gorącego oddechu ich ciepłych ryjów. Wtulony w szorstkie futra nasłuchiwał nocami, jak z nagła wzdycha skute lodem jezioro, a z głębi bagien dobywa się odgłos komend żołnierzy co zagłębili się tam wraz ze swym czołgiem. W lutowe noce mróz i wiatr nawet bagno pokrywały cienką warstwą lodu i nie parowało tak mocno jak dawniej. Za to wichury łomotały w płowych trzcinach i nanosiły z jeziora kłęby śniegu, układając go w niewysokie zaspy za pniami przewróconych olszyn. W owe noce, szczególnie kiedy świecił księżyc, twarz zimy była bardziej widoczna i bliska, zdawało się, że zębami chwyta stwardniałą ziemię, drzewa i gałęzie, które pękały z trzaskiem. Dygotał w lesie wszelki zwierz, a człowiek kulił się wychodząc z ciepłej izby; myśli i uczucia twardniały, serce kamieniało od jakiegoś dziwnego lęku. Radził przyjaciołom swoim doktor, aby na ten surowy czas sięgali po „Etykę” Spinozy, która mogła zmiękczyć serca, chwalił korzeń kozłka, liść mięty pieprzowej, ziele krwawnika, kwiat rumianku, korzeń dzięgiela, liść ruty, szyszkę chmielu, gdyż i one mogły odegnać od człowieka lęk. Nade wszystko jednak preferował Spinozę i tak to tłumaczył pisarzowi Lubińskiemu: „Materia i duch, to dwa przymioty tej samej substancji. Nie ma przeciwieństwa między człowiekiem i Naturą, ani między Naturą i Bogiem, bo Bóg i Natura to jedno, ponieważ właściwości świata wywodzą się z natury Boga”. Słusznym więc było – zdaniem doktora – czytanie Spinozy i regularne picie naparu kwiatu rumianku. Jeszcze zaś czymś lepszym po owej uspokajającej lekturze, w czas pełny wichru, gdy dom zdawał się być kruchym jachtem na wzburzonym oceanie nocy, w zacisznym kokpicie własnego łóżka, położyć dłoń na obnażonym i gorącym pośladku kobiecym, wznieść myśli ku sprawom bardziej doskonałym. Aż niepostrzeżenie jak śmierć nadejdzie sen, który z samej natury rzeczy zdaje się być żeńskiego rodzaju, choć tradycja grecka temu przeczy, a także rodzajniki „ten” i „der” w polskim i niemieckim języku. A gdy sprawa schodziła na rodzajniki, nie mogło się obyć bez rozmów na temat „Pism semantycznych” Gottloba Frege, przez pisarza Lubińskiego przedkładanego nad głaskanie pośladków pani Basieńki, nie przez te ostatnie bowiem – jego zdaniem – prowadziła droga do prawdy. Tymczasem mróz pukał do okien dziobkami sikorek, wiatr trzeszczał w krokwiach dachów, pracowicie wznosił zaspy na drogach.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

iVBORw0KGgoAAAANSUhEUgAAAKAAAABSCAYAAADTld8/AAAACXBIWXMAABcRAAAXEQHKJvM/AAALg0lEQVR4Xu2di3nqOBCFTwmU4BJSgkqgBJdACS6BElxCSlAJKcElpAM2E8vxeJB1RkDY6+B8378Xy6N5SAf5BSwulwvW+PqT/3x80ZbsHsHX3+GL7otB4jL7nb9BeecowAkR4htzeAtff8dJeBOsz87foLxzFIMIIypxdMypl7Tq9cr3+y7A16K8cxRDTK9PX3ymtp45ZiTxfSR/4veoYl5Y/52/QXmnEmDafsN8qBTxHFiAFb9afAs/uwBfi+XGeBEwHQpbK8Bko8XTswBXAQviS/unw7HEj+l1YH53tslyYxag5uOq01JEZxbE9J3O83LiO2Ti7wL8wyw3ZgHKv1EJYLAiwHg4ns4JjyyQ8S/+rPiOyp/QY75ACTl/O9tH/sIXTdqYBBLStuyLShRn0/mY2kU4xfNBjIKd/Lypdln13tW+90I+b9jF+KeAmvgB82E1GKMW8+pkLxrOqb0ngWKyO6k2fVEzZOJ2aV9U8S+sqJ3tgGlSDSKy1hg2WN42eUvtByWO7I1qzBc0H6otqH6y6tlDsvQZkMmPFbWzHZCbYIUI4Gg69LgW4Sm1va8EmYQU0narYnTGtsWK8CZYUTvbAaWJVkSk87LUqccswia1TaJpTIDpPDGmbX3x0iq7gHmFLcKK2tkOYJOtENHo87c+tX+fE2JeBe2FynSBIUJskBdf54i/C/APAjbZGX7O1zBfWPSY7+F9KudNahvS9rTC9Wn7AOeqp2FFFYqVeCFDw/p6wVjzr8b4SwBksleYVj19ASIr3M9ql5z/rIqYV7mPtE8fiqtgRRWKbVIewqB8dqyvF4xi+9UYfwmsTbIDGdy3NOCy/X2ITq/Pybk+/E42De4Qn8CK8oDKT/ikvHuMdZ+Y/S0xXhGwySbIZBwwnw+e07/TKif/EaHF9LrDneITWFEeUCkOXJ+nNo4+VTFeEbDJdiCH40lUwpDa9ap3Se0N7hSfwIrygEpxYH5zTTSOPlUxXhGwyXbynpmgd7Pd4oYLjhysKA+oFAfGN4/0+T7VYPa3xHhFwCa7AivAT/Pa7r8ZVpQHPEEcz4ixdcAmuwIR2doK95CVb4IV5QFPEMczYmwdsMl+EHef92lYUR7wBHE8I8bWAZvsfxFWlAc8QRzPiLF1wCb7X4QV5QFPEMczYmwdsMn+F2FFecATxLEWA+PNe7lp38JxO4dh/AVmXwPmR4k3fQGNAeB6gv91WFEe4BRgshMWF1LMfy4G5s9Uyi2qU2oTmwHOWzvGv/j4VP5Oyb+0taTvG+ba9Dl6l/Z3KS+9r+jzFqCcbwZWlAc4BajsQ20ONkbavvrQLuZbVLKfrjQYnz5NvttC3OznMx15Sj592idC1SJsmL8aoBxvBlaUBzxfgDKJoWA7JLtIfB6U7doHgI8qLl1ZTZ5R54DlB04upRpuAcrxZmBFecDzBTgQW32jflU0xq715Aqyapk8hVDwRVfoGmCcbwJWlAc8X4A9sdWrlqw4VxON5TcLhWbF18HYFVdBk+cl46vHeJ55tH3vBSbRTcCK8oDnC7AYw/pH/tyuNzZhhZOxY7Gjso2srkcCk+gmYEV5QIU4kn2

Скачать книгу