Na jachcie szejka. Susan Stephens

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Na jachcie szejka - Susan Stephens страница 5

Na jachcie szejka - Susan Stephens One Night With Consequences

Скачать книгу

gościa, Emira Qalala. Khalifa i Qalala są partnerami handlowymi. Oba kraje mają też umiejscowione blisko siebie kopalnie drogocennych szafirów w górach Khublastanu. Granice kilku państw spotykają się w tym regionie, przez co ich władców zbiorowo zwykło się nazywać Szafirowymi Szejkami. Sytuacja w Khalifie ustabilizowała się po pełnym niepokojów panowaniu Saifa, na co Khalid pracował przez lata bez wytchnienia. Teraz, gdy udało mu się zebrać dookoła siebie silny zespół doradców, mógł wreszcie nieco odpocząć. Ta podróż była okazją do budowania dobrych relacji między państwami, a poza tym dawała mu okazję do wglądu w matrymonialny rynek królewien w poszukiwaniu odpowiedniej kandydatki na żonę.

      Odpędził od siebie myśli o ożenku i zamiast tego skupił się na Khalifie, najpiękniejszym ze wszystkich krajów. Dobrobyt ostatnich lat spowodował, że nowoczesne miasta wznosiły się jak miraże pośrodku piaskowego pustkowia, a choć pustynia mogła się zdawać surowa i niebezpieczna, to tętniła życiem dookoła oaz, gdzie jego ukochane zwierzęta: koziorożec i pustynny oryks mogły prosperować objęte ochroną. Kryształowo czysty ocean zapewniał dostatecznie dużo żywności dla jego poddanych, a pokryte śniegiem górskie zbocza kryły w sobie dość złóż szafirów, by sfinansować im bezpieczeństwo, dostatek, edukację i opiekę zdrowotną. Dla niego żadne inne miejsce nie mogło się równać z ukochaną ojczyzną. Ilekroć o niej myślał, czuł, jakby jego duch unosił się z powrotem do…

      Nagle coś przykuło jego uwagę. Tam, za oknem, wiele metrów niżej, na skąpanym deszczem doku odgrywał się minidramat. Mała postać zakryta sztormiakiem próbowała wejść na prywatny pomost prowadzący do Szafira. Strażnik zablokował jej drogę. Khalid poznał, że to kobieta, po wzroście i drobnych dłoniach, którymi żywiołowo gestykulowała, jakby chciała przekonać strażnika, że jej misja jest pilna i należy ją niezwłocznie wpuścić. Miała ze sobą ogromny pojemnik na kółkach, który jego straż miała obowiązek przeszukać.

      „Nie”, zdawała się powiedzieć postać w sztormiaku, żywiołowo kręcąc głową i ostentacyjnie wpatrując się w niebo, zupełnie jakby chciała wytknąć oczywistość: po otwarciu kontenera ulewa zrujnuje jego zawartość. Rezolutny strażnik przyprowadził przeszkolonego psa. Po drobiazgowym obwąchaniu kontenera pozwolono jej wejść w towarzystwie strażnika.

      Zadowolony z przestrzegania procedur bezpieczeństwa, Khalid odsunął się od okna. Goście niedługo przybędą na wystawne wieczorne przyjęcie, nie dziwiły go więc przybywające na jacht dostawy.

      Przeczytał raport o odkryciu kolejnych pokładów szafirów, po czym opuścił gabinet w świetnym nastroju. Ostatni rzut oka za okno przypomniał mu o dziewczynie w sztormiaku, wykłócającej się z jego strażą. Koniec końców dostała się do środka i to na swoich zasadach. Był to nie lada wyczyn, bo jego strażnicy byli zajadli.

      Zostało mu dość czasu, by sprawdzić stan kabiny dla emira, a następnie wziąć prysznic i przygotować się na dzisiejszy wieczór. To będzie zupełnie inne przyjęcie niż te, które urządzał jego zmarły brat. Większość towarzystwa będą stanowiły interesujące i inspirujące osoby, nie będzie też żadnych ekscesów.

      Tamtego pamiętnego wieczoru Saif wściekł się i na próby ukrócenia jego żądz kazał wyprowadzić Khalida z pokładu Szafira. Powtarzał słowa matki tamtej dziewczynki i oskarżał go o psucie mu dobrej zabawy.

      Lepsze to, niż bycie mordercą, pomyślał Khalid.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      Powrót na Szafira nie był tak łatwy, jak to się Millie wydawało. Jej serce zaczęło walić jak młotem, gdy tylko postawiła stopę na pokładzie. Nieważne, ile razy powtarzała sobie, że to rytuał przejścia, który musi odbyć, i tak nie była w stanie opanować reakcji swego ciała.

      Nie jestem już zagubioną nastolatką, ale pewną siebie kobietą sukcesu – powtarzała po cichu jak mantrę. Przeszłość nie może jej skrzywdzić, jeśli na to nie pozwoli. Emocjonalne blizny po tamtym wieczorze nie osłabiły jej, przeciwnie, uczyniły ją silniejszą. Niestety, te zaklęcia nie powstrzymały napływu złych wspomnień. Zaschło jej w gardle, gdy strażnik przywołał ją do imponujących, podwójnych drzwi prowadzących do wnętrza statku.

      Wzięła głęboki oddech, zebrała się w sobie i weszła do środka.

      Pierwszą różnicą, jaką dostrzegła, był brak mdląco słodkiego zapachu. Osiem lat temu nie wiedziała, co tak pachniało, dziś obstawiałaby marihuanę. Powietrze na statku było świeże i czyste. Nigdzie też nie dostrzegała nawet odrobiny kurzu, nie wspominając o porzuconych na podłodze petach czy pustych butelkach. Brakowało drażniącej muzyki i okrutnego śmiechu. Zamiast tego słyszała cichy, niemal niedostrzegalny szum zadbanego silnika lubianego przez nią typu…

      Lokaj podszedł, by zabrać jej mokry sztormiak i pojemnik na kółkach. Utrata płaszcza przeciwdeszczowego sprawiła, że zaczęła się wahać. Miała ochotę złapać sztormiak i powrócić do bezpiecznej pralni.

      Nie bądź śmieszna!

      A co z postanowieniem, że przeszłość nie będzie w stanie jej zranić? A co z notatką, jaką zamierzała zostawić szejkowi Khalidowi, prosząc o spotkanie?

      Lokaj powrócił. Zasugerował, by rozpakować pranie w tym pomieszczeniu. Taktownie nie wspomniał o stanie wózka z kontenerem.

      – Oczywiście – odparła. – Przepraszam. Nie zwróciłam uwagi na to, jak bardzo zabłocone są koła. – Ani jak wyraźne ślady zostawiły na nieskazitelnej podłodze.

      Przepraszam za wszystko, skrytykowała się w myślach. Taka postawa nie pomoże mi wykorzystać tej okazji. Lokaj mógłby na przykład przekazać komuś ważniejszemu notatkę tak, by trafiła ona do szejka. A choć ten niemal z pewnością nie zgodzi się z nią spotkać, to musiała tego spróbować.

      – Pomogę przy rozpakowywaniu – zaoferował lokaj.

      Służba szejka sprawiała miłe wrażenie. Prócz strażników nie dostrzegła zatwardziałych twarzy. Atmosfera też była inna. Postanowiła się przedstawić.

      – Jestem Joel – odpowiedział z uśmiechem.

      Po krótkim uścisku dłoni zabrali się do pracy. Nabierała pewności siebie. Umundurowanie Joela w niczym nie przypominało niepokojących czarnych strojów służby z tamtego przyjęcia. Świeżo wyprasowany i biały, stanowił kontrast do jej wygodnych dżinsów, bluzy z długim rękawem i tenisówek.

      Gdy skończyła, poinformowała, że jest gotowa pościelić łóżka. Dwóch strażników poprowadziło ją jasnym korytarzem.

      Przeszli kolejne dwuskrzydłowe drzwi i znaleźli się w świecie niewyobrażalnego luksusu i spokoju. Lub też ogromnego bogactwa i nieustannej kontroli, zależy, jak na to patrzeć. Albo znajdzie w sobie chęć do cieszenia się tymi widokami, albo nie wytrzyma i ucieknie. Nie mogła uwierzyć, że gdy ostatnio tutaj była, jej matka jeszcze żyła.

      Mijała wyraziste dzieła sztuki zawieszone na ścianach oraz bezcenne zabytki w szklanych gablotkach. Szkoda, że nie mogła się im dłużej przyjrzeć. Przez otwarte drzwi kajut dostrzegała niezwykły przepych, szli jednak już na tyle długo, że zaczęła się zastanawiać, kiedy w końcu dotrą do celu. Szafir był dużo większy, niż jej się to wydawało.

      Mogłabym

Скачать книгу