Weteran. Andrews William

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Weteran - Andrews William страница 8

Автор:
Серия:
Издательство:
Weteran - Andrews William

Скачать книгу

nie, nie. Nie możesz już tak myśleć o kobietach. Nie dręcz się tym, co jest dla ciebie nieosiągalne.

      Czując się jak ostatni drań, zjadł jedno z jej ciasteczek. Nie chciał się zgodzić na wywiad, ale nie mógł się oprzeć pierniczkom domowej roboty; były dokładnie takie jak te które kiedyś robiła jego mama. Sięgnął po jeszcze jedno, a następnie po kolejne. Wciąż był w podłym nastroju, więc postanowił przez godzinę biegać na bieżni. Bieganie zwykle pomagało mu rozładować napięcie i odsunąć negatywne myśli, pomimo tego, że prawa noga wciąż znacznie go spowalniała.

      Dziś jednak tak się nie stało. Chciał biec naprawdę szybko, ale ciało mu na to nie pozwalało; czuł się ogromnie sfrustrowany swoim kalectwem. Tak bardzo pragnął podobać się dziewczynom takim jak Savannah Carmichael. Tęsknił za rodziną i przyjaciółmi, ale oprócz panny Potts nie miał nikogo bliskiego. Każdą cząstką swojego zniszczonego ciała pragnął znów być taki jak dawniej. Wiedział jednak, że to pragnienie nigdy się nie spełni.

      Mieszkał samotnie w domu na wzgórzu, całkowicie odcięty od świata zewnętrznego. Nie zamykał się przed ludźmi ponieważ tego chciał. Tak potoczyło się jego życie. Nie miał wyboru. Prawda? Prawda. I żadne zrzędzenie panny Potts tego nie zmieni.

      Zszedł z bieżni z bolącą nogą i powoli dokuśtykał do biurka. Usiadł w fotelu; jego włosy były mokre od wysiłku, a po twarzy spływały strużki potu. Spojrzał na telefon, na jej wizytówkę, ponownie na telefon i ponownie na wizytówkę.

      Ze wszystkich uwag jakie usłyszał dziś od panny Potts, najbardziej zdenerwowała go jedna z nich: Chcesz, żeby twoje życie wyglądało inaczej? Musisz sam je zmienić. Czy chciał, żeby jego życie wyglądało inaczej? Pewnie. Ale nie był przekonany, że wywiad dla Savannah Carmichael cokolwiek zmieni. Dla kobiety o takiej urodzie będzie tylko kolejną ciekawostką w jej karierze. Ale przecież mógł jej pomóc, prawda? Od tak dawna nic dla nikogo nie zrobił. Mógłby jej pomóc, tak jak radziła mu panna Potts, a ona mogłaby sprawić, że znowu poczułby się jak człowiek.

      – Do diabła – powiedział, sięgając po słuchawkę. Wykręcił numer z wizytówki. – Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolona.

      Spojrzał w sufit; piętro wyżej panna Potts prasowała i składała jego pranie i najpewniej oglądała powtórki swojego ulubionego serialu, Ożeniłem się z Czarownicą.

      – Halo? Tu Savannach Car…

      – Asher Lee – skrzywił się wypowiadając swoje imię; nie powinien przerywać jej w pół słowa. Od prawie dziesięciu lat nie rozmawiał z kobietą przez telefon.

      – Pan Lee! – ciepło w jej głosie przyspieszyło bicie jego serca. Zaczął wiercić się z podekscytowania; jej głos sprawił, że chciał znowu zacząć chodzić do kościoła. – Co za niespodzianka!

      – Robisz świetne pierniczki – ścisnął telefon pomiędzy uchem a barkiem i uderzył się ręką w czoło. Robisz świetne pierniczki? Co to w ogóle miało znaczyć, Asher? Weź się w garść!

      – Dziękuję! To przepis mojej siostry. Przekażę jej, że panu smakowały.

      Zapanowała niezręczna cisza. Asher zrozumiał, że powinien powiedzieć dlaczego do niej zadzwonił. Przełknął ślinę.

      – Chciałaś ze mną porozmawiać?

      – Tak! Zlecono mi opisanie wyjątkowej historii na Dzień Niepodległości. Pomyślałam, że lokalny bohater, taki jak pan…

      Nie mógł powstrzymać parsknięcia; skrzywił się, gdy ponownie przerwała w pół słowa. „Lokalny bohater”? Te słowa przywodziły na myśl uniesione w górę flagi i uroczyste parady, a nie zgorzkniałych i zdeformowanych samotników.

      – Zgodzę się, ale pod pewnymi warunkami.

      – Jakimi? – spytała profesjonalnym, spokojnym tonem. Zastanawiał się, czy w ten sposób usiłowała ukryć zdenerwowanie.

      – Żadnych zdjęć.

      – Dobrze.

      – Wywiad odbędzie się u mnie w domu.

      – Zgoda.

      Wziął głęboki oddech. Nie wiedział, czy zgodzi się na jego ostatni warunek. Jednak jeśli spotkanie z Savanną Carmichael miało być pierwszym krokiem w kierunku powrotu do normalnego życia, musiał mieć pewność, że zobaczy ją więcej niż jeden raz.

      – Wywiad zostanie przeprowadzony w kilku etapach – powiedział.

      – Um… oczywiście – odpowiedziała.

      – Będziemy się spotykać punktualnie o czwartej w poniedziałki, środy i piątki, przez następne cztery tygodnie.

      Słyszał, że się waha; może zastanawiała się, jak się wycofać? Kto chciałby spędzić tyle czasu z „pustelnikiem” Lee, dziwadłem z Danvers?

      – Czy będziemy mieli o czym rozmawiać przez tyle czasu? – spytała, co wywołało u niego uczucie paniki. – Według moich obliczeń to około dwunastu godzin.

      – Chcesz usłyszeć jak stałem się miejskim dziwakiem czy nie? – odwarknął.

      – Panie Lee, ja… przepraszam. Obraziłam pana. Nie chciałam…

      – Nie obraziłaś mnie. Umowa stoi?

      – Stoi – odpowiedziała. Jej głos brzmiał spokojnie i pewnie.

      Zamknął oczy, usiłując się zrelaksować. Serce waliło mu w piersiach, coraz szybciej i szybciej. To już jutro.

      – W porządku – powiedział w końcu.

      – W porządku.

      – Panno Carmichael?

      – Tak, panie Lee?

      – Ja… od wielu lat jestem samotny. Nie wiem, czy będę dobrym rozmówcą.

      – Proszę się nie obawiać – odpowiedziała z nutą rozbawienia w swoim ciepłym głosie, a on wyobraził sobie jak kąciki jej pięknych, różowych ust unoszą się do góry w uśmiechu – jest pan w dobrych rękach.

      Poczuł jak drżą mu wargi. Po chwili zrozumiał, że sam się uśmiecha. Nie robił tego od tak dawna – musiały minąć tygodnie, albo nawet miesiące, odkąd ostatni raz uśmiechnął się podczas rozmowy. Nie wiedział, jak powinien się zachować; uśmiech zniknął z jego twarzy równie szybko, jak się pojawił.

      – Do zobaczenia jutro – powiedział w końcu.

      – Punktualnie o czwartej – odpowiedziała, rozłączając się.

      Asher położył telefon na biurku. Gapił się na wyświetlacz przez okrągłą minutę, po czym opadł na fotel.

      Jasna cholera. To się dzieje naprawdę.

      

Скачать книгу