Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 2

Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Murem oni chłop przy chłopie w żelaznych zbrojach stają tak okryci, że ledwie psubratu oczy przez kratę widać. I ławą idą. Uderzy, bywało, Litwa i rozsypie się jako piasek, a nie rozsypie się, to ją mostem położą i roztratują. Nie sami też między nimi Niemcy, bo co jest narodów na świecie, to u Krzyżaków służy. A chrobre42 są! Nieraz pochyli się rycerz, kopię przed się wyciągnie i sam jeden, jeszcze przed bitwą, w całe wojsko bije jako jastrząb w stado.

      – Christ! – zawołał Gamroth – którzy też z nich najlepsi?

      – Jak do czego. Do kuszy najlepszy Angielczyk, któren43 pancerz na wylot strzałą przedzieje44, a gołębia na sto kroków utrafi. Czechowie okrutnie toporami sieką. Do dwuręcznego brzeszczota45 nie masz nad Niemca. Szwajcar rad żelaznym cepem hełmy tłucze, ale najwięksi rycerze są ci, którzy z francuskiej ziemi pochodzą. Taki będzie ci się bił z konia i piechotą, a przy tym będzie ci okrutnie waleczne słowa gadał, których wszelako nie wyrozumiesz, bo to jest mowa taka, jakobyś cynowe misy potrząsał, chociaż naród jest pobożny. Przymawiali46 nam przez Niemców, że pogan i Saracenów47 przeciw Krzyżowi bronimy, i obowiązywali się dowieść tego rycerskim pojedynkiem. Ma się też takowy sąd boży48 odbyć między czterema ich i czterema naszymi rycerzami, a zrok49 naznaczon jest na dworze u Wacława, króla rzymskiego i czeskiego50.

      Tu większa jeszcze ciekawość ogarnęła ziemian i kupców, tak że aż powyciągali szyje ponad kuflami w stronę Maćka z Bogdańca, i nuż pytać:

      – A z naszych którzy są? Mówcie żywo!

      Maćko zaś podniósł naczynie do ust, napił się i odrzekł:

      – Ej, nie bójcie się o nich. Jest Jan z Włoszczowy, kasztelan51 dobrzyński, jest Mikołaj z Waszmuntowa, jest Jaśko ze Zdakowa i Jarosz z Czechowa: wszystko rycerze na schwał i chłopy morowe. Pójdą-li na kopie, na miecze albo na topory – nie nowina im. Będą miały oczy ludzkie na co patrzeć i uszy czego słuchać – bo, jako rzekłem, Francuzowi gardziel nogą przyciśniesz, a on ci jeszcze rycerskie słowo prawi. Tak mi też dopomóż Bóg i Święty Krzyż, jako tamci przegadają, a nasi pobiją.

      – Będzie sława, byle Bóg pobłogosławił – rzekł jeden ze szlachty.

      – I św. Stanisław! – dodał drugi.

      Po czym, zwróciwszy się do Maćka, jął rozpytywać dalej:

      – Nuże, powiadajcie! Sławiliście Niemców i innych rycerzy, że chrobre52 są i że łatwo Litwę łamali. A z wami nie ciężejże im było? Zali53 równie ochotnie na was szli? Jakże Bóg darzył? Sławcie naszych!

      Lecz Maćko z Bogdańca nie był widocznie samochwał, bo odrzekł skromnie:

      – Którzy świeżo z dalekich krajów przyszli, ochotnie na nas uderzali, ale popróbowawszy raz i drugi, już nie z takim sercem. – Bo jest nasz naród zatwardziały, którą to zatwardziałość często nam wymawiali: „Gardzicie śmiercią, prawią, ale Saracenów54 wspomagacie, przez co potępieni będziecie!” A w nas zawziętość jeszcze rosła, gdyż nieprawda jest! Oboje królestwo Litwę ochrzcili i każden55 tam Chrystusa Pana wyznawa, chociaż nie każden umie. Wiadomo też, że i nasz Pan Miłościwy, gdy diabła w katedrze w Płocku na ziem zrzucono, kazał mu ogarek postawić56 – i dopiero księża musieli mu gadać, że tego się czynić nie godzi. A cóż pospolity człowiek! Niejeden też sobie mówi: „Kazał się kniaź57 ochrzcić, tom się ochrzcił, kazał Chrystu czołem bić, to biję, ale po co mam starym pogańskim diabłom okruszyny twaroga żałować albo im pieczonej rzepy nie rzucić, albo piany z piwa nie ulać. Nie uczynię tego, to mi konie padną albo krowy sparszeją58, albo mleko od nich krwią zajdzie – albo w żniwach będzie przeszkoda”. I wielu też tak czyni, przez co się w podejrzenie podają. Ale oni to robią z niewiadomości i z bojaźni diabłów. Było onym diabłom drzewiej59 dobrze. Mieli swoje gaje, wielkie numy60 i konie do jazdy i dziesięcinę brali. A ninie61, gaje wycięte, jeść nie ma co – dzwony po miastach biją, więc się to paskudztwo w najgęstsze bory pozaszywało i tam z tęskności62 wyje. Pójdzie Litwin do lasu, to go w chojniakach jeden i drugi za kożuch pociągnie – i mówi: „Daj!” Niektórzy też dają, ale są i śmiałe chłopy, co nie chcą nic dać albo ich jeszcze łapią. Nasypał jeden prażonego grochu do wołowej mechery63, to mu trzynastu diabłów zaraz wlazło. A on zatknął ich jarzębowym64 kołkiem i księżom franciszkanom na przedaż65 do Wilna przyniósł, którzy dali mu z chęcią dwadzieścia skojców66, aby nieprzyjaciół imienia Chrystusowego zgładzić. Sam tę mecherę widziałem, od której sprosny smród z daleka w nozdrzach człowiekowi wiercił – bo tak to one bezecne duchy strach swój przed święconą wodą okazywały…

      – A kto rachował, że ich było trzynastu? – spytał roztropnie kupiec Gamroth.

      – Litwin rachował, który widział, jak leźli. Widać było, że są, bo to z samego smrodu można było wymiarkować, a kołka wolał nikt nie odtykać.

      – Dziwy też to, dziwy! – zawołał jeden ze szlachty.

      – Napatrzyłem ja się wielkich dziwów niemało, gdyż – nie można rzec: naród to jest dobry, ale wszystko u nich osobliwe. Kudłaci są i ledwie który kniaź włosy trefi67; pieczoną rzepą żyją, nad wszelkie jadło ją przekładając, bo mówią, że męstwo od niej rośnie. W numach swych razem z dobytkiem i wężami żyją; w piciu i jedle68 nie znają pomiarkowania. Za nic zamężne niewiasty mają, ale panny bardzo szanują i moc wielką im przyznają: że byle dziewka natarła człeku69 suszonym jaferem70 żywot71, to kolki od tego przechodzą.

      – Nie żal i kolek dostać, jeśli niewiasty cudne! – zawołał kum Eyertreter.

      – O to zapytajcie Zbyszka – odrzekł Maćko z Bogdańca.

      Zbyszko zaś roześmiał się, aż ława pod nim poczęła drgać.

      – Bywają cudne! – rzekł – alboż Ryngałła72 nie była cudna?

      – Cóże to za Ryngałła? pochutnica73 jakowaś czy co? Żywo!

      – Jakże to? Nie słyszeliście o Ryngalle? – pytał Maćko.

      – Nie słyszeliśmy ni słowa.

      – To przecie siostra księcia Witoldowa74, a żona Henryka75, księcia mazowieckiego.

      – Nie powiadajcie! Jakiego księcia Henryka? Było jedno książę mazowieckie76 tego imienia elektem płockim, ale zmarło.

      – Ten ci sam był. Miały mu przyjść z Rzymu dyspensy77; ale śmierć dała mu pierwej78 dyspensę, gdyż widocznie niezbyt postępkiem swoim79 Boga ucieszył. Byłem wtedy posłany z pismem od Jaśka z Oleśnicy do księcia Witolda, kiedy od króla przyjechał do Ryterswerder książę Henryk, elekt płocki. Już się była Witoldowi wojna wtedy uprzykrzyła, dlatego właśnie że Wilna nie mógł dobyć, a królowi naszemu uprzykrzyli się rodzeni bracia i ich rozpusta. Widząc tedy król większą u Witolda niż u swych rodzonych obrotność i większy rozum, posłał do niego biskupa z namową, by Krzyżaków porzucił i do posłuszeństwa się nakłonił, za co mu

Скачать книгу