Afekt. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 27

Afekt - Remigiusz Mróz

Скачать книгу

ludowe porzekadło.

      – Niby jakie?

      – Na górze róże, na dole kuweta, adoptuj kota, rzuć faceta.

      Kordian mimowolnie lekko się uśmiechnął, a potem poszedł w kierunku wyjścia. Zawadę dostrzegł przy iks piątce i bez trudu rozpoznał pełne zniecierpliwienia i irytacji spojrzenie.

      – Wsiadam do auta – powiedział. – Niedługo będę.

      – Tylko żadnego hip-hopu w samochodzie.

      – Może chociaż…

      – Taco Hemingway wyłącznie w wydaniu Umowy o dzieło.

      – W porządku.

      Oryński przypuszczał, że o tej porze w kierunku centrum ruch będzie umiarkowany – dojazd zabierze im w porywach dwadzieścia minut. Było to mniej więcej o dwadzieścia za dużo, bo ostatnim, czego chciał, była długa rozmowa z Igą.

      Streścił jej, co powiedziała mu Chyłka, a potem przez jakiś czas udawał, że słucha spekulacji aplikantki. Musiał znieść też dwa żarty, które znał każdy, kto kiedykolwiek natknął się na dowcipy o prawnikach.

      Dotarł do KMK jak w transie, odpowiadając półsłówkami i starając się robić wrażenie, jakby całe jego życie właśnie nie wywróciło się do góry nogami.

      Przy Zawadzie udawało mu się to bez trudu, ale nie miał pojęcia, jak poradzi sobie w towarzystwie Chyłki.

      Przyszła do jego gabinetu chwilę po tym, jak zamknął za sobą drzwi. Właściwie zdążył tylko zrzucić marynarkę i powiesić ją na oparciu fotela. Joanna posłała mu badawcze spojrzenie, a jemu wydało się, że przejrzała go w ułamku sekundy.

      – Lewandowscy się rozstali? – rzuciła.

      – Co? Nie.

      – To czemu jesteś taki smętny?

      Oryński potrząsnął głową, starając się doprowadzić myśli do jakiegoś ładu.

      – Bo nie wiem, czy w końcu bronimy pedofila, czy niewinnego faceta.

      Nie zabrzmiało to wiarygodnie i Chyłce to z pewnością nie umknęło. Co mogła sobie pomyśleć? Że w trakcie rozmowy z byłą dziewczyną odżyły jakieś zahibernowane emocje? Nie, raczej nie, wiedziała doskonale, że przy tych, które czuł do niej, nie było już miejsca na żadne inne.

      – Zordon, nie pierdol.

      Kordian ciężko wypuścił powietrze nosem.

      – Aśka zerwała zaręczyny po tym, jak doszło między nami do…

      – Stosunku płciowego, obcowania seksualnego, współżycia i spółkowania – pomogła mu Joanna. – No i? Masz jakiś pojedynczy wyrzut sumienia z tego powodu?

      – Trochę.

      Zmrużyła oczy, zupełnie nieprzekonana. Zdawała się jednak odsunąć tę kwestię na później, a teraz zająć się tym, co miało realne znaczenie.

      – Halski jest niewinny – powiedziała. – Groźbą ani prośbą nie załatwiłby sobie tak solidnego alibi.

      – To co robimy?

      – Mówiłam ci, idziemy do sądu i zrobimy z Żelaznego marmoladę.

      – Wcześniej twierdziłaś, że to jest mu na rękę…

      – Bo z pewnością tak było – przyznała Chyłka, stając przy oknie i wodząc wzrokiem po panoramie znacznie bardziej imponującej niż ta, która roztaczała się z jej gabinetu. – Ale teraz Żeleźniak nie ma pojęcia, że mamy asa w postaci alibi. Przerżnie sprawę, my dostaniemy zabezpieczenie roszczenia, a Aśkanna z nikim nie podzieli się swoją historyjką.

      Kordian spojrzał na nią niepewnie.

      – O kurwa… – burknęła Joanna. – Teraz łapię, dlaczego wyglądasz jak Żelazny, który zgubił swoje spinki.

      Oryński z trudem przełknął ślinę.

      – Uwierzyłeś jej, co?

      – Niezupełnie… to znaczy…

      – Jesteś przekonany, że ona nie kłamie.

      Właściwie nie było to najgorsze założenie, które mogła przyjąć. W dodatku nie mijało się z prawdą, rzeczywiście uwierzył Aśce. Nigdy nie miała zadatków na dobrą aktorkę, nie potrafiłaby tak dobrze zagrać tego, co zobaczył w jej mieszkaniu.

      Kordian czekał, aż Chyłka postara się wyprowadzić go z błędu. Joanna jednak milczała, obrócona do niego plecami.

      – A Zawada? – rzuciła.

      – Co?

      – Też odniosła takie wrażenie?

      – Z tego, co mówiła mi w aucie, wynikało, że tak – odparł Oryński.

      Chyłka odwróciła się do niego ze zmarszczonym czołem, a on dopiero teraz uświadomił sobie, że dawno minęły czasy, kiedy ignorowała jego zdanie.

      – Dobra – powiedziała. – Trzeba będzie posprawdzać wszystko, co możemy, i dwa razy zweryfikować każdy fakt podany przez Halskiego.

      Kordian pokiwał głową.

      – Dzwonimy do Kormaczyska? – spytał.

      Joanna przez chwilę się namyślała. Chudzielec z pewnością jeszcze nie wrócił do kraju, a gdziekolwiek był i cokolwiek robił, z pewnością miał nieco czasu, który mógł przeznaczyć na słuszną sprawę.

      – Dzwonimy – postanowiła w końcu Chyłka, wybrała numer, a potem położyła telefon na biurku.

      Szczypior odebrał po kilku sygnałach.

      – Jesteś zajęty, kościotrupie? – rzuciła.

      – Cześć, Chyłka, też miło cię słyszeć. U mnie wszystko w porządku, dzięki, że pytasz. A co u ciebie?

      Oryński pochylił się nad komórką.

      – Nie drażnij bestii – poradził.

      Usłyszał głośne westchnięcie przyjaciela. Z pewnością nie miał złudzeń co do powodu, dla którego dzwoni do niego dwójka prawników.

      – Potrzebujemy przysługi w słusznej sprawie – oznajmiła Joanna.

      – Jakiej?

      – Trzeba sprawdzić, czy potencjalny pedofil nie jest aby niepotencjalny.

      – Jezu… – jęknął Kormak. – W co się znowu władowaliście?

      Chyłka

Скачать книгу