Quo vadis. Генрик Сенкевич

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Quo vadis - Генрик Сенкевич страница 9

Quo vadis - Генрик Сенкевич

Скачать книгу

w duszy, jak odmienny jest wasz świat od tego świata, którym włada nasz Nero.

      Ona zaś podniosła swoją drobną twarz ku zorzy wieczornej i odrzekła z prostotą:

      – Nad światem włada nie Nero – ale Bóg.

      Nastała chwila milczenia. W pobliżu triclinium dały się słyszeć w alei kroki starego wodza, Winicjusza, Ligii i małego Aula – lecz nim nadeszli, Petroniusz spytał jeszcze:

      – A więc ty wierzysz w bogi, Pomponio?

      – Wierzę w Boga, który jest jeden, sprawiedliwy i wszechmocny – odpowiedziała żona Aula Plaucjusza.

      III

      – Wierzy w Boga, który jest jeden, wszechmocny i sprawiedliwy – powtórzył Petroniusz, w chwili gdy znów znalazł się w lektyce sam na sam z Winicjuszem. – Jeśli jej Bóg jest wszechmocny, tedy rządzi życiem i śmiercią; a jeśli jest sprawiedliwy, tedy słusznie zsyła śmierć. Czemu więc Pomponia nosi żałobę po Julii? Żałując Julii przygania swemu Bogu. Muszę to rozumowanie powtórzyć naszej miedzianobrodej małpie, uważam bowiem, że w dialektyce dorównywam Sokratesowi. Co do kobiet, zgadzam się, że każda posiada trzy lub cztery dusze, ale żadna nie ma duszy rozumnej. Niechby Pomponia rozmyślała sobie z Seneką lub z Kornutusem nad tym, czym jest ich wielki Logos… Niechby razem wywoływali cienie Ksenofanesa, Parmenida, Zenona i Platona, które nudzą się tam w kimeryjskich krainach jak czyże w klatce. Ja chciałem mówić z nią i z Plaucjuszem o czym innym. Na święty brzuch egipskiej Izys! Gdybym im tak po prostu powiedział, po cośmy przyszli, przypuszczam, że cnota ich zadźwięczałaby jak miedziana tarcza, w którą ktoś pałką uderzy. I nie śmiałem! Dasz wiarę, Winicjuszu, żem nie śmiał! Pawie są piękne ptaki, ale krzyczą zbyt przeraźliwie. Zląkłem się krzyku. Muszę jednak pochwalić twój wybór. Istna „różanopalca Jutrzenka”… I wiesz, co mi także przypomniała? – Wiosnę! – i to nie naszą w Italii, gdzie ledwie tu i owdzie jabłoń pokryje się kwiatem, a oliwniki szarzeją, jak szarzały, ale tę wiosnę, którą niegdyś widziałem w Helwecji, młodą, świeżą, jasnozieloną… Na tę bladą Selenę – nie dziwię ci się, Marku – wiedz jednak, że Dianę miłujesz i że Aulus i Pomponia gotowi cię rozszarpać, jak niegdyś psy rozszarpały Akteona.

      Winicjusz, nie podnosząc głowy, przez chwilę milczał, po czym jął mówić przerywanym przez żądzę głosem:

      – Pragnąłem jej poprzednio, a teraz pragnę jeszcze więcej. Gdym objął jej rękę, owionął mnie ogień… Muszę ją mieć. Gdybym był Zeusem, otoczyłbym ją chmurą, jak on otoczył Io, lub spadłbym na nią dżdżem, jak on spadł na Danae. Chciałbym całować jej usta aż do bólu! Chciałbym słyszeć jej krzyk w moich ramionach. Chciałbym zabić Aula i Pomponię, a ją porwać i zanieść na ręku do mego domu. Nie będę dziś spał. Rozkażę ćwiczyć którego z niewolników i będę słuchał jego jęków…

      – Uspokój się – rzekł Petroniusz. – Masz zachcianki cieśli z Subury.

      – Wszystko mi jedno. Muszę ją mieć. Udałem się do ciebie po radę, lecz jeśli ty jej nie znajdziesz, znajdę ją sam… Aulus uważa Ligię za córkę, czemuż bym ja miał patrzeć na nią jak na niewolnicę? Więc skoro nie ma innej drogi, niechże oprzędzie drzwi mego domu, niech je namaści wilczym tłuszczem i niechaj siędzie jako żona przy moim ognisku.

      – Uspokój się, szalony potomku konsulów. Nie po to sprowadzamy barbarzyńców na sznurach za naszymi wozami, byśmy mieli zaślubiać ich córki. Strzeż się ostateczności. Wyczerpnij proste, uczciwe sposoby i zostaw sobie i mnie czas do namysłu. Mnie także Chryzotemis wydawała się córką Jowisza, a jednak nie zaślubiłem jej – tak jak i Nero nie zaślubił Akte, choć ją czyniono córką króla Attala… Uspokój się… Pomyśl, że jeśli ona zechce opuścić Aulusów dla ciebie, oni nie mają prawa jej wstrzymać, wiedz zaś o tym, że nie tylko sam gorejesz, bo i w niej Eros rozniecił płomień… Jam to widział, a mnie należy wierzyć. Miej cierpliwość. Na wszystko jest sposób, ale dziś i tak już za dużo myślałem, a to mnie nuży. Natomiast przyrzekam ci, że jutro pomyślę jeszcze o twojej miłości, i chyba Petroniusz nie byłby Petroniuszem, gdyby jakiegoś środka nie znalazł.

      Umilkli znów obaj – wreszcie po niejakim czasie Winicjusz rzekł już spokojniej:

      – Dziękuję ci i niech Fortuna szczodrą ci będzie.

      – Bądź cierpliwy.

      – Dokąd się nieść kazałeś?

      – Do Chryzotemis…

      – Szczęśliwyś, że posiadasz tę, którą kochasz.

      – Ja? Wiesz, co mnie jeszcze bawi w Chryzotemis? Oto, że ona mnie zdradza z moim własnym wyzwoleńcem, lutnistą Teoklesem, i myśli, że tego nie widzę. Niegdyś kochałem ją, a teraz bawią mnie jej kłamstwa i jej głupota. Chodź ze mną do niej. Jeśli pocznie cię bałamucić i kreślić ci litery na stole palcem umoczonym w winie, wiedz o tym, że nie jestem zazdrosny.

      I kazali się ponieść razem do Chryzotemis.

      Lecz w przedsionku Petroniusz położył rękę na ramieniu Winicjusza i rzekł:

      – Czekaj, zdaje mi się, że obmyśliłem sposób.

      – Niech wszystkie bogi ci nagrodzą…

      – Tak jest! Sądzę, że środek jest nieomylny. – Wiesz co, Marku?

      – Słucham cię, moja Atene…

      – Oto za kilka dni boska Ligia będzie spożywała w twoim domu ziarno Demetry.

      – Jesteś większy niż cezar! – zawołał z uniesieniem Winicjusz.

      IV

      Jakoż Petroniusz dotrzymał obietnicy.

      Nazajutrz, po odwiedzinach u Chryzotemis, spał wprawdzie cały dzień, ale wieczorem kazał się zanieść na Palatyn i miał z Neronem poufną rozmowę, skutkiem której na trzeci dzień przed domem Plaucjusza pojawił się centurion na czele kilkunastu pretoriańskich żołnierzy.

      Czasy były niepewne i straszne. Posłańcy tego rodzaju byli zarazem najczęściej zwiastunami śmierci. Toteż z chwilą, w której centurion uderzył młotkiem we drzwi Aulusa, i gdy nadzorca atrium dał znać, iż w sieni znajdują się żołnierze, przerażenie zapanowało w całym domu. Rodzina wnet otoczyła starego wodza, nikt bowiem nie wątpił, że niebezpieczeństwo przede wszystkim nad nim zawisło. Pomponia objąwszy ramionami jego szyję przytuliła się do niego ze wszystkich sił, a zsiniałe jej usta poruszały się szybko, wymawiając jakieś ciche wyrazy; Ligia, z twarzą bladą jak płótno, całowała jego rękę; mały Aulus czepiał się togi – z korytarzy, z pokoi leżących na piętrze i przeznaczonych dla służebnic, z czeladnej, z łaźni, ze sklepionych dolnych mieszkań, z całego domu poczęły się wysypywać roje niewolników i niewolnic. Dały się słyszeć okrzyki: „Heu, heu, me miserum!” – kobiety uderzyły w wielki płacz; niektóre poczęły już sobie drapać policzki lub nakrywać głowy chustkami.

      Sam tylko

Скачать книгу