Quo vadis. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Quo vadis - Генрик Сенкевич страница 10
Wódz mówił spokojnie, ale jakimś dziwnym, niezwykłym głosem. Ligia słuchała słów jego mrugając oczyma i jakby nie rozumiejąc, o co chodzi; policzki Pomponii pokryły się bladością; we drzwiach, wiodących z korytarza do oecus, poczęły się znów ukazywać przerażone twarze niewolnic.
— Wola cezara musi być spełniona — rzekł Aulus.
— Aulu! — zawołała Pomponia obejmując ramionami dziewczynę, jakby chciała jej bronić — lepiej by dla niej było umrzeć.
Ligia zaś, tuląc się jej do piersi, powtarzała: "Matko! matko!", nie mogąc zdobyć się wśród łkań na inne słowa.
Na twarzy Aulusa znów odbił się gniew i ból.
— Gdybym był sam na świecie — rzekł ponuro — nie oddałbym jej żywej — i krewni moi dziś jeszcze mogliby złożyć za nas ofiary Jovi Liberatori... Lecz nie mam prawa gubić ciebie i naszego dziecka, które może szczęśliwszych dożyć czasów... Udam się dziś jeszcze do cezara i będę go błagał, by rozkaz odmienił. Czy mnie wysłucha — nie wiem. Tymczasem bądź zdrowa, Ligio, i wiedz o tym, że i ja, i Pomponia błogosławiliśmy zawsze dzień, w którym zasiadłaś przy naszym ognisku.
To rzekłszy położył jej rękę na głowie, ale choć starał się zachować spokój, jednakże w chwili gdy Ligia zwróciła ku niemu oczy zalane łzami, a potem chwyciwszy jego rękę poczęła ją do ust przyciskać, w głosie jego zadrgał żal głęboki, ojcowski.
— Żegnaj, radości nasza i światło oczu naszych! — rzekł.
I prędko wyszedł z powrotem do atrium, by nie pozwolić opanować się niegodnemu Rzymianina i wodza wzruszeniu.
Tymczasem Pomponia zaprowadziwszy Ligię do cubiculum poczęła ją uspokajać, pocieszać, dodawać jej otuchy i mówić słowa — brzmiące dziwnie w tym domu, w którym tuż obok, w przyległej świetlicy, stało jeszcze lararium i ognisko, na którym Aulus Plaucjusz, wierny dawnemu obyczajowi, poświęcał ofiary bogom domowym. Oto czas próby nadszedł. Niegdyś Wirginiusz przebił pierś własnej córki, by ją wyzwolić z rąk Appiusza; dawniej jeszcze Lukrecja dobrowolnie przypłaciła życiem hańbę. Dom cezara jest jaskinią hańby, zła, zbrodni. "Lecz my, Ligio, wiemy, dlaczego nie mamy prawa podnieść na siebie ręki!..." Tak jest! To prawo, pod którym obie żyją, jest inne, większe, świętsze, pozwala jednak bronić się od zła i hańby, choćby tę obronę życiem i męką przyszło przypłacić. Kto czysty wychodzi z przybytku zepsucia, tym większa jego zasługa. Ziemia jest takim przybytkiem, ale na szczęście życie jest jednym mgnieniem oka, a zmartwychwstaje się tylko z grobu, za którym nie władnie już Nero, lecz Miłosierdzie — i zamiast bólu jest radość, i zamiast łez — wesele.
Po czym jęła mówić o sobie. Tak! Spokojna jest, ale i w jej piersiach nie brak ran bolesnych. Oto na oczach jej Aulusa leży jeszcze bielmo, jeszcze nie spłynął na niego zdrój światła. Nie wolno jej także wychowywać syna w Prawdzie. Więc gdy pomyśli, że tak może być do kresu życia i że nadejść może chwila rozłączenia się z nimi, stokroć większego i straszniejszego niż to czasowe, nad którym obie teraz boleją — nie umie nawet pojąć, jakim sposobem potrafi być bez nich, nawet w niebie, szczęśliwa. I wiele już nocy przepłakała, wiele spędziła na modlitwie, żebrząc o zmiłowanie i łaskę. Lecz swój ból ofiaruje Bogu — i czeka — i ufa. A gdy teraz nowy spotyka ją cios, gdy rozkaz okrutnika zabiera jej drogą głowę — tę, którą Aulus nazwał światłem oczu, ufa jeszcze, wierząc, że jest moc nad Neronową większa — i Miłosierdzie od jego złości silniejsze.
I przycisnęła jeszcze silniej do piersi główkę dziewczyny, ta zaś osunęła się po chwili do jej kolan i ukrywszy oczy w fałdach jej peplum, pozostała tak przez długi czas w milczeniu, lecz gdy się wreszcie podniosła, na twarzy jej widać już było nieco spokoju.
— Żal mi ciebie, matko, i ojca, i brata, ale wiem, że opór nie przydałby się na nic, a zgubił was wszystkich. Natomiast przyrzekam ci, że słów twoich nie zapomnę nigdy w domu cezara.
Raz jeszcze zarzuciła jej ramiona na szyję, a potem, gdy obie wyszły do oecus, poczęła się żegnać z małym Plaucjuszem — ze staruszkiem Grekiem, który był ich nauczycielem, ze swoją szatną, która niegdyś niańczyła ją, i ze wszystkimi niewolnikami.
Jeden z nich, wysoki i barczysty Ligijczyk, którego w domu zwano Ursus, a który w swoim czasie razem z matką Ligii i z nią przybył z inną ich służbą do obozu Rzymian, padł teraz do jej nóg, a następnie pochylił się do kolan Pomponii, mówiąc:
— O domina! Pozwólcie mi iść z moją panią, abym jej służył i czuwał nad nią w domu cezara.
— Nie naszym, lecz Ligii jesteś sługą — odrzekła Pomponia Grecyna — lecz zali cię dopuszczą do drzwi cezara? I w jaki sposób potrafisz czuwać nad nią?
— Nie wiem, domina, wiem jeno, że żelazo kruszy się w moich rękach jak drzewo... Aulus Plaucjusz, który nadszedł na tę chwilę, dowiedziawszy się, o co chodzi, nie tylko nie sprzeciwił się chęci Ursusa, ale oświadczył, że nie mają nawet prawa go zatrzymywać. Odsyłają Ligię jako zakładniczkę, o którą upomina się cezar — a zatem obowiązani są odesłać jej orszak, który przechodzi wraz z nią pod opiekę cezara. Tu szepnął Pomponii, że pod pozorem orszaku może jej dodać tyle niewolnic, ile uzna za stosowne — centurion bowiem nie może odmówić ich przyjęcia.
Dla Ligii była w tym pewna pociecha. Pomponia zaś również była rada, że może ją otoczyć służbą swego wyboru. Jakoż prócz Ursusa wyznaczyła jej starą szatną, dwie Cypryjki biegłe w czesaniu i dwie kąpielowe dziewki germańskie. Wybór jej padł wyłącznie na wyznawców nowej nauki, gdy zaś i Ursus wyznawał ją już od lat kilku, Pomponia mogła liczyć na wierność tej służby, a zarazem cieszyć się myślą, że ziarna prawdy zostaną posiane w domu cezara.
Napisała też kilka słów polecając opiekę nad Ligią wyzwolenicy Neronowej, Akte. Pomponia nie widywała jej wprawdzie na zebraniach wyznawców nowej nauki, słyszała jednak od nich, że Akte nie odmawia im nigdy usług i że czytuje chciwie listy Pawła z Tarsu. Wiadomym jej było zresztą, iż młoda wyzwolenica żyje w ciągłym smutku, że jest istotą odmienną od wszystkich domowniczek Nerona i że w ogóle jest dobrym duchem pałacu.
Hasta podjął się sam wręczyć list Akte. Uważając też za rzecz naturalną, że córka królewska musi mieć orszak swych sług, nie czynił najmniejszej trudności w zabraniu ich do pałacu, dziwiąc się raczej małej ich liczbie. Prosił jednakże o pośpiech, z obawy by nie być posądzonym o brak gorliwości w spełnianiu rozkazów. Godzina rozstania nadeszła. Oczy Pomponii i Ligii znów zapłynęły łzami; Aulus jeszcze raz złożył dłoń na jej głowie i po chwili żołnierze, przeprowadzani krzykiem małego Aulusa, który w obronie siostry wygrażał swymi małymi pięściami centurionowi — uprowadzili Ligię do domu cezara.
Lecz stary wódz kazał gotować dla siebie lektykę, tymczasem zaś zamknąwszy się z Pomponią w przyległej do oecus pinakotece, rzekł jej:
— Słuchaj mnie, Pomponio. Udaję się do cezara, choć sądzę, że na próżno, a jakkolwiek słowo Seneki nic już u niego nie znaczy, będę i u Seneki. Dziś więcej znaczą: Sofroniusz, Tygellinus, Petroniusz