.
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу - страница 34
– Jeszcze niedawno nie był pan tak chętny, żeby złożyć swój los w moje ręce. Co się zmieniło?
– Nic.
Joanna potrzebowała tylko chwili, by znaleźć odpowiedź na to pytanie.
– Siedzi pan z gościem, który o mnie słyszał.
Robert Horwat potwierdził ruchem głowy.
– Co panu mówił?
– Że jest pani żyletą.
– Słusznie – odrzekła Chyłka. – I niech pan o tym pamięta, kiedy przesłuchujący pana prokurator zacznie mówić o jeździe pod wpływem alkoholu.
– Dlaczego miałby…
– Bo zatrzymano mnie przed chwilą, a jestem lekko wstawiona.
Patrzył na nią nierozumiejącym wzrokiem. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że z jego punktu widzenia nie jest to zbyt istotne. Joanna podziękowała w duchu współwięźniowi, choć dobra renoma za kratkami nie była dla niej wielkim zaskoczeniem. Dzięki kilku zwyrodnialcom zasłynęła jako prawniczka, która potrafi zdziałać cuda. Może palestra już nie postrzegała jej jako osoby, z którą trzeba się liczyć, ale kryminaliści wciąż o niej pamiętali.
– Piła pani?
– Uchylam się od odpowiedzi na to pytanie – odparła Joanna. – A pan będzie robił dokładnie to samo podczas procesu, jasne?
– Jasne.
– Żadnych odpowiedzi, żadnych wypowiedzi, żadnych mrugnięć.
– Mam nie mrugać?
– Jeśli się panu uda. Mam złe wspomnienia.
Był nieco skołowany, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Wcześniej sądził, że trafił na przypadkową prawniczkę z centrum handlowego. Teraz wiedział, że los się do niego uśmiechnął. Jeśli ktokolwiek miał go wybronić w tak beznadziejnej sprawie, to właśnie ona.
– Postępowanie cywilne zostało wszczęte, ale właściwie od razu je zawiesili – poinformowała go. – To oznacza, że wyrok w sprawie karnej będzie rzutował na polisę.
– Otrzymam ją, kiedy mnie uniewinnią?
– Niekoniecznie. Ale wszystko po kolei.
– Oczywiście – odparł i wbił wzrok w jej oczy.
Chyłka zobaczyła to, czego widzieć nie lubiła. Nadzieję, oczekiwanie i gotowość do powierzenia jej swojego życia. Miała takich spojrzeń serdecznie dosyć.
– Zanim zacznę układać strategię, muszę wiedzieć to, o co pana wcześniej pytałam.
– To znaczy?
– Zrobił pan to?
– Nie – odparł bez wahania. – Kochałem je całym sercem. Wciąż kocham.
– Świetnie – burknęła. – Ma pan jakiś dowód na to?
Pokręcił głową.
– Proszę mi wierzyć, że myślę o tym, od kiedy tu trafiłem…
– Żadnego alibi na tamtą noc i poranek?
– Żadnego – potwierdził.
– Gdzie pan wtedy był?
Zawahał się, a w umyśle Chyłki zapaliła się czerwona lampka. Oczywiście, nie mógł być w domu, bo widziałby, że córka i żona znikły. Nie mógł też być w pracy, bo miałby alibi.
Joanna poczuła się, jakby do tej pory miała zamroczony umysł. Opary alkoholu zdawały się znikać, a logika brała górę. Gdzie ten facet w ogóle pracował? Była pewna, że go o to pytała, ale teraz nie mogła sobie przypomnieć.
Wyjęła telefon i włączyła aplikacje z notatkami.
– Proszę dać mi namiar na swojego pracodawcę.
– To nic nie da – odparł.
– Dlaczego nie?
– Bo nie byłem tego dnia w pracy.
– Gdzie pan był?
Jak przez mgłę przypomniała sobie, że pracował jako robotnik gdzieś na Ursynowie. Chyba przy budowie jednego z nowych osiedli na Kabatach. Więcej nie zdołała wyłowić z pamięci.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.