Czerwony Pająk. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czerwony Pająk - Katarzyna Bonda страница 40
– Ministra? O tej porze? Czy w związku z tym mogę liczyć na nadgodziny? – próbował żartować Norin. Udał, że się zatoczył. Wzniósł toast. Czknął, całkiem prawdziwie. – Bo wie pan, jestem akurat na urlopie. Żegluję sobie.
Policjant zachował niewzruszoną twarz. Spojrzał w bok, a potem odchrząknął i kontynuował, jakby był robotem:
– Będę pana asekurował. Radiowóz już czeka. Proszę za mną.
Norin grał na zwłokę. Bardzo powoli zdejmował kapcie, sznurował trapery oraz zapinał na wszystkie zamki i zatrzaski wysłużony sztormiak. W tym czasie kręcił się po korytarzyku i nagle dyskretnie się wychylił, by zerknąć na drugiego gościa czekającego na niego na klatce. Prokurator okręgowy Arkadiusz Antczak miał na sobie flauszowy płaszcz, spod którego wystawały spodnie od piżamy.
– Arek? – zdziwił się Norin. – Ciebie też zgarnęli?
– To ja cię zgarniam, idioto. Osobiście. Na polecenie premiera. Teraz już przeholowałeś – wysyczał zwierzchnik. – Czy wiesz, z jakim trudem udało się wycofać szczotki „Rzeczpospolitej”? Straty są ponoć ogromne. Gdyby to jutro poszło, byłaby afera. W ostatniej chwili udało się uratować kompromitację prokuratury. Redaktor Eliza Bach miała już z tego czołówkę.
– Z czego? – Norin szczerze się zdziwił.
– Z tej lancii. Co ci strzeliło do głowy, Daruś?
Prokurator Norin się rozpromienił.
– Korupcja senatora? Dziś zatrzymanie, dziś publikacja – szydził. – A skąd pani redaktor Bach miała materiały, skoro wysłałem ci je grubo po osiemnastej? Telepatia czy ezoteryka? Chyba w UOP-ie przeszła kurs szybkiego czytania, bo mnie przebrnięcie przez umowy dilerskie zajęło kilka godzin, a robię w tym nie od dzisiaj.
– Wyłaź. – Szef okręgówki machnął ręką zrezygnowany. – Sam będziesz się tłumaczył ministrowi. Ja tym razem umywam ręce.
– Jakbyś kiedykolwiek za mną stanął.
– Bierzcie go, aspirancie, bo mu wpierdolę – jęknął prokurator Antczak.
– Tylko kota nakarmię – rzucił Norin i szybko zatrzasnął przed mundurowym drzwi oraz przekręcił zasuwę. Odwrócił się do skołowanego Jesiotra, rzucił mu klucze do mieszkania, a potem przy akompaniamencie walenia do drzwi i okrzyków: „policja”, „wyważymy drzwi”, na rachunku za prąd zapisał numer telefonu oraz adres.
– Dzwoń do Dziadka. Budkę masz pod delikatesami. Albo od razu jedź do Gdańska. Piękna willa w Oliwie. Cały dół wypełniony książkami. Nie powołuj się na mnie! A zresztą, jak chcesz. Mam ich wszystkich w dupie.
– Gruby Pies szkodzi moim interesom. Sto tysięcy papierów. – Ryszard Domin złożył menu restauracji Marina i skinął na kelnera, który szybkim krokiem zmierzał już do ich stolika. – Ja wezmę ośmiornicę na przystawkę, bażanta, tylko bez ryżu, i sorbet z mango. Panowie?
Przy stole oprócz biznesmena siedzieli jeszcze dwaj mężczyźni: Kurczak – niski mięśniak o posturze byka, w stalowym garniturze oraz butach z wężowej skóry, i Pochłaniacz – młodszy o dekadę przystojniak o zimnym spojrzeniu, ubrany w czarny dres, który nosił jak mundur. Nawet nie wzięli do rąk karty dań.
– To samo – zdecydował Kurczak.
– Więc trzy razy? – upewnił się kelner.
Domin łaskawie potwierdził. Wyjął cygaro. Kelner podał mu nożyk i popielniczkę.
– Napiją się panowie czegoś? – zagaił uniżenie.
– Woda z gazem – oświadczył Domin. Rzucił okiem na milczących towarzyszy i dodał: – Poprosimy karafkę.
– I kawa. Czarna – odezwał się nagle Kurczak. Spojrzał na Pochłaniacza, który wciąż pozostawał w pozycji sfinksa zwróconego w stronę Domina. – Dwie – skorygował. – Ta druga z cukrem.
– Oczywiście. – Kelner się skłonił.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.