Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu. Мэтт Хейг

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu - Мэтт Хейг страница 3

Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu - Мэтт Хейг

Скачать книгу

align="center">

      Parę uwag, zanim zaczniemy na dobre

      Umysły są niepowtarzalne. Psują się w niepowtarzalny sposób. Mój umysł zepsuł się trochę odmiennie niż pozostałe. Doświadczenia ludzi częściowo się pokrywają, ale nie są takie same. Takie etykiety jak depresja (czy lęk, lęk napadowy, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne) są przydatne, pod warunkiem że zdajemy sobie sprawę, że ludzie doświadczają tych zaburzeń w różny sposób.

      Depresja dla każdego jest inna. Odczuwamy ból na różne sposoby, w różnej skali i wywołuje on różne reakcje. Gdyby użytecznymi książkami były tylko te odzwierciedlające nasze doświadczenia, jedyną wartą przeczytania byłaby książka napisana przez nas samych.

      Nie ma złego czy dobrego sposobu przeżywania depresji, napadu paniki albo myśli samobójczych. Te rzeczy po prostu są. Cierpienie, tak jak joga, nie ma nic wspólnego ze współzawodnictwem. Z czasem odkryłem jednak, że czytając o innych ludziach, którzy przeżyli głęboką rozpacz i jakoś sobie z nią poradzili, znalazłem pokrzepienie. Nabrałem nadziei. I teraz mam nadzieję, że ta książka również ją przyniesie.

      I

      Upadek

      „Ale czasami potrzeba więcej odwagi, by żyć, niż by się zabić”.

ALBERT CAMUS, Śmierć szczęśliwa[1]

      Dzień, w którym umarłem

      Pamiętam dzień, kiedy umarł dawny ja.

      Zaczęło się od myśli. Coś było nie tak. Taki był początek, zanim na dobre zdałem sobie sprawę, o co chodzi. A sekundę później zrodziło się w mojej głowie dziwne uczucie. Jakaś biologiczna aktywność z tyłu mojej czaszki, trochę ponad szyją. Móżdżek. Pulsujące, intensywne trzepotanie, jakby uwięziony był tam motyl, uczucie mrowienia. Nie byłem jeszcze świadomy dziwnych fizycznych objawów, które mogą wywoływać depresja i lęk. Myślałem, że po prostu umrę. I wtedy moje serce zaczęło przyspieszać. A potem ja przyspieszyłem. Zapadłem się, szybko spadając w klaustrofobiczną i duszącą rzeczywistość. I dopiero po roku z okładem poczuję się znowu chociaż w połowie normalnie.

      Do tego momentu nie rozumiałem do końca depresji. Wiedziałem, że mama cierpiała na nią przez pewien czas po moim urodzeniu, a prababcia ze strony ojca popełniła samobójstwo. Choroba więc była obecna w mojej rodzinie, ale nie myślałem o niej za często.

      W każdym razie miałem 24 lata. Mieszkałem w Hiszpanii − w jednym z najbardziej spokojnych i pięknych zakątków Ibizy. Był wrzesień. Za dwa tygodnie miałem wrócić do Londynu, do rzeczywistości. Po sześciu latach studenckiego życia i wakacyjnych prac. Dorosłe życie odkładałem w czasie, jak długo się tylko dało, ale wyłaniało się przede mną jak czarna chmura. Chmura, z której za chwilę miał spaść na mnie deszcz.

      Najdziwniejszą cechą umysłu jest to, że mogą się w nim dziać bardzo intensywne rzeczy, ale nikt inny nie jest w stanie ich dostrzec. Świat wzrusza ramionami. Możecie wytrzeszczać oczy. Możecie mówić niespójnie. Wasza skóra może się świecić od potu. Ale mieszkańcy tej hiszpańskiej wioski, którzy widywali mnie w owym czasie, nie mieli szans zobaczyć, co czuję. Nie mieli szans dostrzec dziwnego piekła, w którym się znalazłem, ani zrozumieć, czemu śmierć wydawała się takim świetnym pomysłem.

      Spędziłem w łóżku trzy dni. Ale nie spałem. Moja dziewczyna, Andrea, w regularnych odstępach czasu podawała mi wodę albo owoce, które ledwo mogłem przełknąć.

      Przez otwarte okno wpływało trochę świeżego powietrza, ale w pokoju i tak było gorąco. Pamiętam, że byłem zdumiony, że nadal żyję. Wiem, to brzmi melodramatycznie, ale depresja i panika dają ci do zabawy tylko melodramatyczne myśli. W każdym razie ulga nie przychodziła. Chciałem umrzeć. Nie, to niezupełnie tak. Nie chciałem umrzeć, po prostu nie chciałem żyć. Śmierć mnie przerażała. A śmierć przydarza się tylko ludziom, którzy wcześniej żyli. Wielu ludzi nigdy się nie narodziło. Ja chciałem być jedną z tych osób. Pobożne życzenie – aby nigdy się nie narodzić, aby być jednym z trzystu milionów plemników, które nigdy nie dotarły do celu.

      (Jakie to cudowne być normalnym! Wszyscy balansujemy na niewidzialnej cienkiej linie, możemy się poślizgnąć w każdej sekundzie i stanąć oko w oko z egzystencjalnym horrorem, który drzemie w naszym umyśle).

      Pokój był praktycznie pusty. Łóżko, biała kołdra, białe ściany. Może wisiał tam jakiś obraz, ale nie jestem pewny. Żadnego nie pamiętam. Przy łóżku leżała książka. Sięgnąłem po nią raz i odłożyłem. Nie mogłem skupić się na dłużej niż sekundę. Nie byłem w stanie w pełni wyrazić tego doświadczenia słowami. Nie umiałem dobrać odpowiednich słów, każde wydawało się trywialne w porównaniu z bólem, którego doświadczałem.

      Pamiętam, że martwiłem się o moją młodszą siostrę, Phoebe. Przebywała w Australii. Bałem się, że właśnie ona, najbliższa mi genetycznie, może też się tak czuć. Chciałem z nią porozmawiać, ale nie byłem w stanie. W dzieciństwie, w rodzinnym domu w Nottinghamshire, wymyśliliśmy system komunikacji. Kiedy przychodziła pora snu, pukaliśmy w ścianę między naszymi pokojami. Teraz pukałem w materac, wyobrażając sobie, że może mnie usłyszy z tej odległości.

      Puk. Puk. Puk.

      Nie miałem w głowie takich określeń jak „depresja” czy „lęk napadowy”. Ze śmiechu wartą naiwnością sądziłem, że to, czego doświadczałem, nikomu wcześniej się nie przytrafiło. Uznałem, że skoro to przeżycie dla mnie jest takie obce, jest obce dla całego gatunku.

      – Andrea. Jestem przerażony.

      – W porządku. Wszystko będzie w porządku.

      – Co się ze mną dzieje?

      – Nie wiem, ale wszystko będzie dobrze.

      – Nie rozumiem, czemu to się dzieje.

      Trzeciego dnia wyszedłem z pokoju, z willi. Żeby się zabić.

      Dlaczego tak trudno zrozumieć depresję?

      Jest niewidoczna.

      Nie ma nic wspólnego ze stwierdzeniem „trochę mi smutno”.

      Na hasło „depresja” myślę o przebitej oponie, czymś przedziurawionym, unieruchomionym. Może depresja bez lęku taka właśnie jest, ale depresja przesiąknięta przerażeniem już nie. (Poetka Melissa Broder napisała na Twitterze: „Co za głupota nazywać to depresją, a nie nietoperzami żyjącymi i panoszącymi się w moim sercu. PS Widzę cienie”). Co gorsza, w pewnym momencie łapiesz się na tym, że desperacko pragniesz poczuć coś innego, choćby ból fizyczny. Umysł jest nieskończony i jego udręka może być równie nieskończona.

      Z drugiej strony można mieć depresję i być szczęśliwym, tak jak można być trzeźwym alkoholikiem.

      Depresja nie zawsze ma oczywistą przyczynę.

      Może dotknąć każdego – milionerów,

Скачать книгу


<p>1</p>

A. Camus, Śmierć szczęśliwa, przeł. A. Machowska, Kraków 1998, s. 65.