Alfa Jeden. Adrianna Biełowiec

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Alfa Jeden - Adrianna Biełowiec страница 7

Alfa Jeden - Adrianna Biełowiec

Скачать книгу

tylko On ma rację.

      Alfa Jeden robił wszystko, co żądał od niego asteniczny doktor Dawid Jakowlew, chcący wywrzeć na Relagardzie jak najlepsze wrażenie. Naukowiec wiedział, że jeśli Armia Republiki będzie usatysfakcjonowana projektem, to kto wie… może Starlight zapłaci podwójnie jego zespołowi, a jemu, jako kierownikowi, potrójnie?

      Enril skinął głową, usłyszawszy pochwałę. Stał pośrodku Szklanej Komnaty, ze zwyczajnym dla siebie spokojnym wyrazem twarzy, oczekując kolejnych poleceń.

      – Na platformie czeka niespodzianka – rzekł Dawid. – Lecz… odłóż najpierw serce na miejsce i doprowadź się do porządku. – Stojący obok generała Hammurabi zachichotał. Edgar obdarował androida zniesmaczonym spojrzeniem. Wyczuwszy uwagę skupioną na sobie, Hammurabi zerknął w kierunku młodego doktora, ułożył wargi w kpiący uśmieszek. Dawid dodał ostrzej: – Aha, i nigdy więcej nie okaleczaj zabitych.

      Enril opuścił Szklaną Komnatę, przemierzył krótki korytarz, po czym zaczął schodzić na niższe piętro krętymi schodami, okalającymi walcowatą wieżę, u szczytu której mieściły się dostępne dla techników tylko od strony kosmosu czujniki satelitarne.

      – Jest niesamowity, nieprawdaż? – odezwał się Dawid w momencie, gdy Alfa Jeden opłukiwał się w skromnej, wyłożonej stalą nierdzewną łazience. Generał z aklamacją przytaknął naukowcowi, wpatrując się w ekran.

      Po przemyciu Enril wypełnił rany klejem molekularnym, wyjąwszy go z apteczki, zabrał się za przecieranie opancerzenia oraz przeczyszczanie sztyletów Gabriela (Bóg pozwolił mu je zatrzymać przy sobie) i kordów szmatką nasączoną płynem konserwującym. Wcześniejsze polecenie Boga zrozumiał dosłownie – i rzeczywiście po powrocie do hali głównej, wcisnął serce Gabriela do opadłej klatki piersiowej denata. Ponownie ubrudził się krwią.

      – Bezwzględnie posłuszny. A wszystko przez ingerencję w geny determinujące zachowanie człowieka – mruknął Jakowlew po długiej chwili milczenia. – Jeśli w toku badań nie ujawnią się mankamenty i w następstwie nie będziemy zmuszeni go uśmiercić, generacja żołnierzy stworzonych in vitro z krwi Enrila nigdy nie przeciwstawi się swoim dowódcom. Dotyczyć to będzie zresztą wszystkich sztucznie stworzonych ludzi, nad którymi wypadałoby sprawować kontrolę.

      – Koncepcja ma sens – zgodził się generał. – I pomyśleć, że znawcy technologii wojskowej sprzed wieków rokowali dowódcom naszych czasów, że będziemy używać pocisków międzyplanetarnych, a walki prowadzić wyłącznie długodystansowe. Jak widać, nie mieli racji. Nie przewidzieli, że rozwinie się gałąź technologii inhibicyjnej, a wystrzelone rakiety mogą zostać zawrócone ku bateriom startowym. Że pocisk EMP pozostawi wojsko z karabinami kulowymi, nożami i bagnetami na polu bitwy. Albo że kompleksy wroga będą chronić energetyczne i fizyczne bariery nie do sforsowania. W takim przypadku nie są potrzebne bomby czy rakiety, ale żywe konie trojańskie, które przejmą obiekt, i które łatwo da się zastąpić nowym, tanim pokoleniem hodowli, gdyby zginęły. Potrzebujemy ludzi, którzy bez szkody dla organizmu, będą mogli całe życie spędzać w mobilnych bazach w przestrzeli kosmicznej. Którzy za nikim nie zatęsknią, którzy nie zwariują z powodu nudy i izolacji. Dlatego mamy ogromne zapotrzebowanie na takich właśnie żołnierzy, jak Enril. Uniwersalny żołnierz nigdy nie odejdzie do lamusa, doktorze. – Relagard splótł dłonie na pośladkach. Popatrzył na przystojną twarz Hammurabiego. Porucznik aprobująco skinął mu głową, również uznając doskonałość obiektu Alfa Jeden.

      – Nie możecie przeprowadzać eksperymentów w placówce, tu, na planecie? – zapytał lekko opryskliwie sztuczny człowiek.

      Dawid nie przepadał za androidami, w ogóle gardził maszynami stylizowanymi na ludzi. Zanim odpowiedział, posłał Hammurabiemu ledwo zauważalne, niechętne spojrzenie, co tamten skwitował wieloznacznym uśmieszkiem, mogącym znaczyć zarówno przeprosiny w następstwie zakłopotania, jak i rozbawianie.

      – Raczej nie – odparł Jakowlew. – Armia Republiki Europejskiej będzie działała głównie w przestrzeni kosmicznej. Przyszli żołnierze otrzymają od protoplasty, którą jest oczywiście Enril, wiele pożądanych cech, między innymi wzmocnioną tkankę kostną i stabilny metabolizm w warunkach pozaatmosferycznych. Wprawdzie Asfarię otacza sztuczna biosfera i grawisfera, jednak warunki te daleko różnią się od panujących na powierzchni planety typu ziemskiego. Druga sprawa to sama lokalizacja Asfarii jako asteroidy dwukilometrowej długości. Jej napędy są przeglądane systematycznie przez odpowiednio przeszkolony personel, lecz gdyby z jakiegoś powodu uległy uszkodzeniu – bo takiej możliwości nie należy wykluczać – musimy mieć pewność, że Phalagion nie ściągnie asteroidy swoim polem grawitacyjnym. Starlight wykorzystywała swego czasu Asfarię jako tajną arenę doświadczalną i wolałaby, aby planetka nie rzucała się w oczy ciekawskim. Dlatego dryfuje na nieuczęszczanym szlaku.

      Hammurabi ostentacyjnie zrobił zakłopotaną minę. – Chyba nie nadążam.

      Jakowlew uśmiechnął się. – Wbrew pozorom utrzymanie Asfarii jest znacznie tańsze, niż gdybyśmy mieli wysyłać na orbitę całą stację kosmiczną. Chodzi w tym wszystkim o agresywność Alfy Jeden. Także o dużą ilość wolnej przestrzeni.

      – Aha – mruknął android, pokręcił głową z aprobatą.

      Generał skierował na kierownika naukowego szkła ciemnych okularów.

      – Pamiętajmy, że to protoplasta – ciągnął doktor, skinąwszy głową w stronę monitora odbierającego Enrilowi prywatność. – Pierwszy taki protoplasta w historii ludzkości i zarazem najpotężniejszy człowiek wszechczasów. Zbiór zmodyfikowanych genów tak, by neurony reagowały na określone czynniki. A jak pan wie z doświadczenia, generale, każdy prototyp zawiera błędy, które wychodzą na jaw w testach. Nierzadko dopiero w powszechnym użytku, gdy produkt znajdzie się już u zamawiającego lub na rynku. Nad genotypem Enrila pracował latami zespół najlepszych naukowców, dobierając materiał genetyczny osób istniejących bądź zmarłych, albo syntetyzując go sztucznie. – Westchnął głęboko. – Modlę się, by jednak obeszło się bez mankamentów. Korporacja nie lubi pakować pieniędzy w błoto.

      – Co pan ma na myśli? – Relagard usłyszał chrobot i obrócił się; kliner opuszczał pomieszczenie, tachając przed sobą wielki kubeł na śmieci.

      – Załamania w percepcji, zachwiania równowagi psychicznej i tego typu rzeczy, podchodzące niekiedy pod teratologię.

      – Czy mógłby pan… – generał urwał, szukając odpowiednich słów, by nie wyjść na głupca. Widząc malujące się na obliczu Relagarda zakłopotanie i rozumiejąc jego przyczynę, kierownik naukowy uśmiechnął się pobłażliwie. – …bardziej jasno? – Generał wzruszył ramionami, ostatecznie mówiąc po prostu, co myśli. – Jestem tylko zwykłym żołnierzem.

      Obaj mężczyźni uśmiechnęli się, podobnie jak obróceni twarzą do kapripodów Alexander i Raven, którzy od jakiegoś czasu przysłuchiwali się dialogowi. Edgar i Mateusz ciągle byli pogrążeni w cichej rozmowie, więc nie zwracali na pozostałych uwagi. Również Hammurabi wydawał się być nieobecny, stojąc nieruchomo przy generale i przypatrując się obojętnie Enrilowi, który kucając przy ciele Gabriela, wyraźnie nad czymś rozmyślał.

      – Mówiąc wprost – rzekł Dawid –  nie chcielibyśmy w Inion Vertex żadnych zniszczeń i ofiar. Tak trudno jest zdobyć kompetentnych pracowników, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Dlatego projekt „Likwidator” postanowiliśmy realizować na ogromną odległość. Nieużywana

Скачать книгу