Mister. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Mister - E L James страница 28
Wydaje się jej, że chce, by pomogła mu wstać, więc podchodzi bliżej i bierze go za rękę. On nagle ciągnie ją na sofę, całuje szybko i otacza ramieniem tak, że leży teraz na nim, z głową przy jego piersi. Mamrocze coś niezrozumiale, a ona uświadamia sobie, że pan chyba nadal śpi.
– Tęskniłem za tobą – mruczy, a jego dłoń przesuwa się po jej talii, po czym zatrzymuje na biodrze, przytrzymując ją.
Czy on śpi?
Leży na nim sparaliżowana, z nogami pomiędzy jego udami, serce jej łomocze, a w drugiej dłoni nadal ściska płyn i ścierkę.
– Tak wspaniale pachniesz. – Ledwo słychać jego słowa. Głęboko wciąga powietrze, jego ciało się rozluźnia i pan zapada w głęboki sen.
On śni!
Zot! I co ona ma teraz zrobić? Leży na nim sztywna, przerażona i jednocześnie zafascynowana. A co, jeśli…? Jeśli on…? Przez głowę przelatują jej wszystkie możliwe koszmarne scenariusze, aż zamyka oczy, żeby zapanować nad strachem. Czy nie tego właśnie pragnie? Czy nie o tym marzy w swoich snach? Czy nie tego pożąda w sekrecie w chwilach, gdy jest sama? Wsłuchuje się w jego oddech. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Jest równy. Spokojny. On naprawdę śpi. Opiera się o niego, zbierając myśli, i z upływem czasu zaczyna się rozluźniać. Spostrzega włoski na jego piersi w trójkątnym wycięciu T-shirtu i swetra. Są takie prowokujące. Przykłada policzek do jego klatki piersiowej, zamyka oczy i wdycha znajomy zapach.
Jest niczym balsam.
Pachnie drzewem sandałowym i sosnami z Kukës. Pachnie wiatrem, deszczem i zmęczeniem.
Biedak.
Jest wykończony.
Ściąga usta i całuje leciutko jego skórę.
Jej tętno przyspiesza.
Pocałowałam go!
Nie pragnie niczego innego, jak zostać tu i napawać się tym nowym, ekscytującym doświadczeniem. Ale nie może. Wie, że to nie w porządku. Wie, że on tylko śni.
Zamyka oczy na ostatnią minutkę, czuje, jak jego pierś pod nią unosi się i opada. Pragnie otoczyć go ramionami i zwinąć się w kłębek. Ale nie może. Upuszcza płyn do mycia okien i ścierkę na sofę, a potem dotyka jego ramion i potrząsa nim delikatnie.
– Mister – szepcze.
– Hm… – mruczy w odpowiedzi on.
Potrząsa nim nieco mocniej.
– Mister. Niech mnie pan puści.
On unosi głowę zdezorientowany i otwiera zmęczone oczy. Zmieszanie na jego twarzy ustępuje miejsca przerażeniu.
– Niech mnie pan puści – powtarza Alessia.
Jego dłonie odsuwają się od niej i opadają.
– Cholera! – Natychmiast siada i wpatruje się przerażony w zeskakującą z niego dziewczynę. Ale zanim zdoła mu uciec, chwyta ją za rękę.
– Alessio!
– Nie! – krzyczy.
A on natychmiast ją puszcza.
– Przepraszam – mówi. – Myślałem… Myślałem… Ja… Musiało mi się coś śnić. – Wstaje powoli, na jego twarzy widać wyrzuty sumienia, unosi dłonie w geście uległości. – Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. – Przeczesuje dłońmi włosy i pociera sobie twarz, jakby chciał się dobudzić.
Alessia trzyma się w bezpiecznej odległości, ale uważnie mu się przygląda i dostrzega, jak bardzo jest zmęczony.
Pan potrząsa głową, żeby zebrać myśli.
– Bardzo cię przepraszam – powtarza. – Jechałem całą noc. Dotarłem do domu o czwartej nad ranem. Chyba zasnąłem, gdy usiadłem, żeby rozwiązać sznurówki. – Oboje patrzą na jego buty i ślady zaschniętego błota wokół. – Ups. Przepraszam – mówi z nieśmiałym wzruszeniem ramion.
Alessia w głębi duszy współczuje temu mężczyźnie. Jest kompletnie wykończony, a przeprasza, że nabrudził w swoim własnym mieszkaniu? To nie w porządku. Do tej pory zawsze był wobec niej uprzejmy, dał jej swój parasol, pomógł założyć kurtkę, a gdy przyłapał ją przy fortepianie, pochwalił jej grę i bez wahania pozwolił jej ćwiczyć za każdym razem, kiedy u niego sprząta.
– Niech usiądzie – mówi, kierując się współczuciem.
– Słucham?
– Niech siada – powtarza bardziej zdecydowanie, a on wykonuje polecenie. Alessia przyklęka i zaczyna rozwiązywać mu sznurówki.
– Nie – mówi pan. – Nie musisz tego robić.
Alessia odpycha jego dłoń, ignorując go, i rozwiązuje buty, a później ściąga mu je ze stóp. Potem wstaje, już całkiem przekonana, że tak należało zrobić.
– A teraz śpi – stwierdza, bierze jego buty do jednej ręki, a drugą wyciąga, żeby pomóc mu wstać.
Pan przenosi wzrok z jej oczu na jej palce i wyraźnie się waha. Po chwili chwyta jej dłoń, a ona pomaga mu podnieść się z kanapy. Prowadzi go delikatnie korytarzem do sypialni. Puszcza jego rękę, odsuwa kołdrę z łóżka i pokazuje na nie:
– Śpi – mówi i omija go w drodze do drzwi.
– Alessio! – woła pan, zanim ona wyjdzie z sypialni. Wydaje się jakiś przybity i niepewny. – Dziękuję – mówi.
Alessia kiwa głową i wychodzi, cały czas trzymając w ręku jego ubłocone buty. Zamyka za sobą drzwi sypialni i opiera się o nie plecami. Przykłada dłoń do szyi, by uspokoić emocje. Robi głęboki, oczyszczający wdech. W ciągu kilku minut przeszła od niepewności i zmieszania poprzez zachwyt i rozkosz aż do współczucia i zdecydowania.
A on ją pocałował.
I ona pocałowała jego.
Dotyka palcami warg. To było krótkie doznanie, ale całkiem przyjemne.
Nawet bardzo przyjemne.
Tęskniłem za tobą.
Robi kolejny głęboki wdech, żeby uspokoić łomoczące serce. Musi powrócić do rzeczywistości. On spał. Coś mu się śniło. Nie był świadomy tego, co mówi ani co robi. Na jej miejscu mógł być ktokolwiek. Otrząsa się z rozczarowania. Jest tylko jego sprzątaczką. Co miałby w niej dostrzec? Czuje się nieco przygnębiona, ale odzyskuje równowagę, podnosi skórzaną torbę pana i idzie do pralni, żeby wyczyścić mu buty i przejrzeć, co trzeba uprać.
OBSERWUJĘ ZAMKNIĘTE