Słodkie kłamstwa. Caz Frear
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Słodkie kłamstwa - Caz Frear страница 20
– Postaram się przyjść, ale nie obiecuję. Właśnie zaczęliśmy pracować nad wielką sprawą.
– Wiem, Leamington Square. Noel wysłał mi wiadomość.
Staram się, by w moim głosie nie było słychać gniewu.
– No właśnie, nie powiedziałaś mi, że przyjechał. On się ukrywa, tak? Kto go szuka tym razem?
– Przyjechał odwiedzić rodzinę, Cat. To normalne o tej porze roku.
– Normalne w jego przypadku jest to, że pewnie czegoś chce.
Ignoruje moje słowa, gdyż pasożytujący bracia też nie wpisują się w wizerunek „szczęśliwej rodzinki”.
– A tak w ogóle to niczego przed tobą nie ukrywałam. Gdybyśmy się spotkały, tobym ci powiedziała. Nie możesz nas unikać i jednocześnie oczekiwać, że będziesz na bieżąco o wszystkim informowana.
– Unikać? Daj spokój, to nie fair. Wiesz, że mam lekkie szaleństwo w pracy…
– Tak, tak. Znasz Sadie, z którą pracuję?
– Coś tam kojarzę – odpowiadam, nie bardzo wiedząc, dokąd zmierzamy.
– Ma troje dzieci, a jej siostra samotnie wychowuje dwójkę, i tak się składa, że jest strażakiem. I wiesz co? Mimo to udaje im się spotkać i wypić lampkę wina raz w tygodniu, co tydzień, b e z w y j ą t k u. Tak, tyle że one prawdopodobnie się dogadują.
– Nie ma sensu, żebyśmy się umawiały. Ty nawet nie lubisz ginu – Jacqui wzdycha do telefonu.
– Nie mieliśmy od ciebie żadnych wieści od nocy Guya Fawkesa6. Czyli jak długo? Sześć tygodni?
To był miły wieczór, muszę przyznać. Zjawiłam się z fajerwerkami – baterią stu strzałów o nazwie Atomic Warlord, i Finn mówił wszystkim, że jestem „najlepszejsza”. Zgodziłam się przyjść, bo tato był akurat w Marbelli na sześćdziesiątce „wujka” Franka.
– Jak się miewa Finn? – pytam.
Milczy. To ten rodzaj milczenia, które sprawia, że moje serce zamiera.
– W porządku. Wczoraj w nocy miał niewielki atak. Bardziej ja się wystraszyłam niż on. On się nawet nie obudził. Po świętach znowu idziemy do neurologa dziecięcego.
– Czytałam o tym trochę. Sporo dzieciaków z czasem z tego wyrasta.
– No właśnie. Nic mu nie będzie.
To, że Jacqui nigdy nie bierze pod uwagę najgorszego scenariusza, sprawia, że niekiedy mam ochotę ją udusić. Ale w przypadku Finna cieszę się, że tak do tego podchodzi. Jeżeli mam być szczera, Finn jest jedynym powodem, dla którego wciąż od czasu do czasu widuję się z Jacqui (ja nazywam to „sporadycznymi spotkaniami”, ona twierdzi, że jej „unikam”). To nie tak, że nie kocham swojej siostry, jesteśmy po prostu zupełnie inne, a ja nie mogę znieść tej jej ślepej – żeby nie powiedzieć „interesownej” – lojalności względem taty.
– Słuchaj, muszę kończyć, Jacqs, zaraz wsiadam do metra.
– Czekaj, powiedz coś o tej sprawie z Leamington Square – mówi podekscytowana. – Boże, od razu wszystko mi się przypomina.
Zastanawiam się, czy przypomina sobie, jak piła Bacardi w parku i jak połowa chłopaków ze szkoły ją obmacywała. A może tę część historii też wymazała. Pewnie wyobraża sobie siebie zbierającą żonkile w zwiewnej sukience z kraciastej bawełny, śpiewającą słodko do ptaszków, które siadają na jej ramieniu.
Docieram na stację metra i wchodzę do jej jasno oświetlonego wnętrza, by się ogrzać.
– Słuchaj, naprawdę muszę już kończyć. Dam ci znać w sprawie świąt za kilka dni, może tak być?
– Nie, nie może. Czy zorganizowanie się jest naprawdę takie trudne, Cat?
To ten jej matczyny ton, a nie krytyka mnie rozsierdza.
– Jezu! Wielkie halo o kilka pieczonych dań i trochę wysuszonego mięsa, którego i tak nikt nie je. Miejsca w domu też ci nie brakuje, bo przy twoim stole mógłby się odbywać szczyt ONZ.
– Nie robimy świąt u mnie. Tym razem, dla odmiany, tata chce nas ugościć. Ja zajmuję się gotowaniem, ale on…
– Za wszystko płaci? – przerywam jej. – Dobra robota, siostrzyczko. Sprytnie, jak zwykle.
Mała suka. I natychmiast żałuję tego, co powiedziałam.
– A ty co zrobisz z czekiem od taty w tym roku?
Szyderstwo nie pasuje do Jacqui, ale zasłużyłam sobie na to pytanie.
Moje plany są takie same jak zawsze – połowa dla zakonnic, które opiekowały się mamą, a druga połowa na Armię Zbawienia. Kilka lat temu kupiłam sobie perfumy Jimmy Choo i zestaw nawigacji do samochodu – taki jednorazowy test, aby sprawdzić, czy mogę posiadać coś bez poczucia, że jestem podła i skorumpowana.
Sprzedałam jedno i drugie na eBayu, nowe i nieużywane.
Ale nie mówię tego Jacqui. Nie pytam też, jak florystka pracująca na pół etatu i inżynier z działu wsparcia informatycznego mogą sobie pozwolić na posłanie syna do jednego z najlepszych przedszkoli w północnym Londynie.
Zamiast tego zmieniam temat i wracam do kwestii logistycznych.
– Jeśli impreza jest u taty, to ja chyba nie…
– Och, na miłość boską, Cat. Błagam cię. Nie możesz spróbować…
– Nie, nie, nie o to chodzi – mówię szybko, nie chcąc w to dalej brnąć. – Tylko że przy tej nowej sprawie w każdej chwili mogą mnie wezwać do pracy, więc w Radlett byłabym za daleko.
Jacqui wybucha śmiechem.
– Tata wynajął Radlett kilka miesięcy temu, Cat. – Czyżby? – Teraz mieszka w pubie. Tam właśnie będziemy jeść świąteczny lunch. Koszmar, wiem.
Iskierka szczęścia walczy z ukłuciem gniewu. Po dwóch dużych kieliszkach wina trudno jest określić, co wygra.
Święta w starej piwiarni U McAuleya.
Święta w domu.
Kiedy wracam do Vauxhall, nikogo nie ma w domu, co przyjmuję z ulgą. Nie chodzi o to, że nie lubię państwa Dawsonów, bo lubię. Tyle że dziś wieczorem nie mam siły dla ich dzieci – dla ich ciągłych żądań, żeby je przewracać do góry nogami, żeby dać sobie zapleść warkocz, żeby po raz setny śpiewać piosenki z Księgi
6
Angielskie święto ludowe, obchodzone hucznie z użyciem fajerwerków 5 listopada.