Seria o komisarzu Williamie Wistingu. Йорн Лиер Хорст

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Йорн Лиер Хорст страница 4

Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Йорн Лиер Хорст Mroczny zaułek

Скачать книгу

zębów, nałożył odrobinę pasty i usiłował wyszczotkować jej małe, zabarwione na niebiesko zęby. Amalie zaprotestowała, ponownie wybuchając płaczem. Wisting dał za wygraną. Przeniósł się do salonu i usiadł na krześle z wnuczką na kolanach. Strach, który czuł przed chwilą, powoli przechodził w irytację. Był zły na siebie.

      Amalie nie przestawała płakać. Z pewnością była zmęczona, poza tym udzielał jej się jego niepokój. Wstał, trzymając wnuczkę na biodrze, zebrał wszystko, co miało związek ze sprawą Kathariny, i włożył to z powrotem do pudła. Jeden z segregatorów nie był zamknięty i luźne kartki rozsypały się na stół i podłogę. Zamiótł je jedną ręką i wepchnął z powrotem do kartonu, nie martwiąc się tym, że w ten sposób mogą się pognieść lub pomieszać. Chciał się ich jak najszybciej pozbyć.

      Przełożył Amalie na drugie biodro, zamknął pudło i stopą przysunął je do ściany. Potem usiadł na podłodze razem z wnuczką i uważnie jej się przyjrzał. Ubranie było zniszczone. I tak szybko by z niego wyrosła, pomyślał, ale mimo to zamierzał zaproponować Line, że odda jej pieniądze.

      Płacz ucichł. Bawili się w najlepsze, układając drewniane klocki jeden na drugim, gdy Line wróciła z treningu.

      Uśmiechnęła się, ale nagle zastygła, widząc niebieskie plamy wokół ust i na ubraniu córki.

      – Co się stało? – spytała i wzięła Amalie na ręce.

      – Bawiła się długopisem – odparł.

      – Nie pilnowałeś jej?

      – Była szybsza.

      – Ale przecież byłeś z nią przez cały czas?

      – Oczywiście. Po prostu nagle siedziała z umazaną twarzą. Zdaje się, że to był twój długopis. Musiał ci wypaść z torebki, kiedy pokazywałaś mi mandat.

      Line zwilżyła kciuk i zaczęła pocierać brodę córki.

      – Rozmawiałem z lekarzem dyżurnym pogotowia – wyjaśnił. – W małych dawkach tusz nie jest niebezpieczny. Plamy trudno usunąć, ale sam tusz nie zagraża zdrowiu.

      Line westchnęła.

      – Zabiorę ją do domu i wykąpię.

      Usiadła na krześle i zaczęła ubierać córkę.

      Wisting zebrał zabawki.

      – Mogę kupić jej nowe ubranie – zaproponował. – Albo oddam ci za nie pieniądze.

      Line pokręciła przecząco głową.

      – Nie myśl o tym – powiedziała, wstając. – Dziękuję, że się nią zająłeś.

      – Przepraszam. Obawiam się, że jestem beznadziejną niańką.

      Posłała mu przelotny uśmiech.

      – Nie jest tak źle – odparła i rzuciła okiem na pudło z aktami sprawy. – Nie zapominaj, że Thomas przylatuje w ten weekend.

      Thomas był jej bratem bliźniakiem. Pracował jako pilot śmigłowca wojskowego i bywał w domu tylko kilka razy w roku.

      – Zrobię pizzę – uśmiechnął się Wisting.

      To było coś, co zapoczątkował, gdy Line i Thomas byli nastolatkami. Co piątek, kiedy wracał z pracy, przygotowywał ciasto na pizzę. Dzieci pomagały mu przy farszu. Robili to przez całe lata dziewięćdziesiąte aż do czasu, gdy Thomas zaciągnął się do wojska.

      – Przyjdziemy – powiedziała Line i przytuliła córkę. – Powiesz dziadkowi pa, pa?

      Wisting podszedł do nich, uścisnął je na pożegnanie i odprowadził do drzwi. Stał i patrzył za nimi, gdy szły w deszczu w stronę domu Line na końcu ulicy.

      Skłamałem, stwierdził i pomyślał o tym, jak łatwo przeszło mu przez gardło, że zajmował się Amalie, zamiast przyznać, że był zajęty sprawą Kathariny. Zresztą nie chodziło tylko o to, że skłamał, ale również o to, że zrzucił część winy na Line. Zasugerował, że to ona ponosiła odpowiedzialność za wypadek, ponieważ zostawiła długopis wśród zabawek córki.

      Zamknął drzwi, wrócił do salonu i stanął na środku pokoju, wpatrując się w pudło, które stało przy ścianie. Kłamstwo było elementem każdego śledztwa. Wszyscy kłamali. Rzadko chodziło o jawne kłamstwa, ale zdecydowana większość w ten czy inny sposób mijała się z prawdą. Przesłuchiwani wyrażali się niejednoznacznie, przemilczali fakty lub je wyolbrzymiali, koloryzowali, żeby wydać się bardziej interesujący, albo zatajali szczegóły, które stawiały ich w niekorzystnym świetle. Poza tym często pamiętali błędnie, to znaczy dane zdarzenie zapamiętywali przez pryzmat własnego doświadczenia, często niezgodnie z rzeczywistością. I zamiast przyznać, że czegoś nie pamiętają, wypełniali puste miejsca tym, co ich zdaniem powinno być prawdą lub co im się wydawało, nierzadko sugerując się tym, co inni widzieli lub słyszeli. Aby ujawnić kłamstwa przesłuchiwanych, policjanci musieli dysponować innymi informacjami, które pozwoliłyby im zweryfikować prawdziwość złożonych zeznań.

      Pochylił się i podniósł z podłogi długopis, który przegryzła Amalie. Logo Związku Zawodowego Policjantów było ledwo widoczne pod śladami zębów dziewczynki. To był jego długopis. Zastanawiał się, czy powie o tym Line. Tak czy inaczej, długopis do niczego się już nie nadawał. Zaniósł go do kuchni i wrzucił do kosza na śmieci. Potem wrócił do salonu, otworzył pudło i wyjął akta starej sprawy.

      2

      Gdy Wisting wycofał samochód z garażu, cienkie przezroczyste strugi deszczu cięły na ukos w ciemności przed reflektorami. W nocy deszcz przybrał na sile. Komisarz przeglądał dokumenty jeszcze grubo po północy, na próżno usiłując wydobyć z podświadomości myśl, która dawała o sobie znać przez cały wieczór.

      Spojrzał przez ramię w stronę domu córki. W kuchni było zapalone światło. Wiedział, że Amalie budziła się o szóstej. Przez chwilę siedział za kierownicą i zastanawiał się, czy nie wpaść do nich na chwilę i nie spytać Line, jak minęła im noc. Miał czas. Rano zawsze miał dużo czasu. Do rozpoczęcia pracy została mu jeszcze godzina z okładem. Jednak po namyśle uznał, że tylko by im przeszkadzał. Line prawdopodobnie starała się znowu uśpić Amalie.

      Z raportów pamiętał, że 10 października dwadzieścia cztery lata temu dzień był bezchmurny, z łagodnym wiatrem wiejącym z południowego wschodu. Pod wieczór lekko się zachmurzyło. Wzmógł się wiatr, a temperatura spadła do ośmiu stopni.

      Jechał powoli przez osiedle i gdy dotarł do Larviksveien, skręcił w lewo. Z doświadczenia wiedział, że to nie będzie owocny dzień pracy. Ani przed spotkaniem z Martinem Haugenem, ani po nim nie będzie w stanie skupić się na obowiązkach.

      Katharina już wcześniej znikała. Wtedy jeszcze nazywała się Katharina Bauer. Miała dwadzieścia jeden lat, gdy wsiadła na motocykl w rodzinnym Pergu, wyjechała z małego austriackiego miasteczka i nigdy już tam nie wróciła.

      Uciekła

Скачать книгу