Herezje i prawdy. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Herezje i prawdy - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 13
Porównując te kościoły do sosen, ulegam sugestii podobieństwa katedr gotyckich do lasów iglastych. Miałem w życiu dwa wrażenia podobne: kiedy jako dziecko kładłem się w lesie w naszych stronach, w których „szumią bory ponad rzeką”, obracałem się na wznak i godzinami patrzałem, jak wierzchołki niebosiężnych sosen to zbliżały się do siebie i swymi gałęziami przesłaniały obłoki, to znów rozchylały się przed jasnością idącą z góry. Drugie, podobne wrażenie, to spacer po katedrach gotyckich z głową zadartą do góry, oczami wlepionymi w ostrołuki szczytowe. W obydwóch wypadkach kręci się w głowie od nadmiaru wrażeń i myśli, których nie umiesz wypowiedzieć słowami.
Powiada wybitny francuski historyk sztuki: „En construisant en pierre, nos maîtres pensent en charpentier”. Aforyzm ten da się na polski przetłumaczyć w następujący sposób: „Mistrze nasi, pracując w kamieniu, natchnienie czerpali z cieśli”. A więc wszystkim narzuca się to porównanie, ten związek gotyku z lasem, z drzewem, z konstrukcją w drzewie.
Można zachwycać się wielką muzyką, a jednocześnie nie umieć wypowiedzieć słowami muzycznych wrażeń. Trudno jest w słowach formułować, co mianowicie dokładnie „znaczy” takie czy inne arcydzieło muzyczne – co najwyżej powiemy bardzo ogólnikowo, że dana melodia jest bohaterska albo rezygnacyjna, rozpaczliwa albo melancholijna. Zupełnie tak samo, jak z takimi arcydziełami muzyki, jest z architekturą gotycką. Możemy o gotyku powiedzieć, że jest dramatyczny, że jest uosobieniem dramatu, jak największego dramatu, dramatu wielkiego napięcia – możemy sobie konstruować „pieśni o gotyku”, o takiej czy innej wielkiej katedrze, ale w żadnym razie nie potrafimy w słowach powiedzieć dramatu tworzonego przez taką czy inną katedrę gotycką.
Każda katedra gotycka jest dramatem większym od dzieł Szekspira.
Za czasów Dantego tworzył we Włoszech inny poeta: fra Jacopone. Historia jego życia jest następująca: był adwokatem w Rzymie, człowiekiem bogatym i szanowanym. Posiadał miłą, rozkoszną i ukochaną żonę. I oto na jednym balu sufit zawalił się na tańczące pary i zabił tę żonę, przy tym okazało się, że pod balową suknią nosiła ona ascetyczną włosiennicę. Zdruzgotało to tego człowieka. Z rozpaczy stał się wariatem, mnichem i poetą.
Nie wszystko jest mi zrozumiałe w tej opowieści, przekazanej w wykładzie francuskiego historyka literatury. Chciałbym po chamsku zapytać, jak to się stało, że mąż nie wiedział, że żona nosi włosiennicę. Ale historia ta jest bardzo średniowieczna. Jak gdyby nowela ze średniowiecznego życia.
I oto gotyk, poza swoją architekturą dramatu, wielkiego napięcia i poza ujarzmieniem słońca w swej sztuce witrażowej, posiada także rzeźbę. Ilość figur kamiennych wyrzeźbionych w jednej katedrze sięga czasami kilku tysięcy. O ile dobrze pamiętam, katedra mediolańska posiada trzy tysiące figur na zewnątrz, dwa tysiące wewnątrz. Rzeźby te odtwarzają wszystkie problemy życia średniowiecznego. Przekracza to niesłychanie, nie do porównania, problematykę naszego życia współczesnego. Oprócz motorów tego rodzaju, jak zazdrość, chciwość, uwielbienie, miłość, żal, w średniowieczu działają motory o wiele silniejsze i potężniejsze, jak szatan, przekleństwo grzechu, strach przed losem, uczucie zemsty. Wszystkie te nastroje są w średniowieczu tak psychicznie potężne, że dramatyczność życia człowieka ma zupełnie inne wymiary niż nam współczesna. Człowiek i koń goniący przez las w obłędnym strachu – tak to życie wyglądało. Otóż rzeźba w katedrach gotyckich podejmuje te tematy. W zakamarkach kościołów gotyckich mieszczą się czasami nawet rzeźby lubieżne, erotyczne, skrajnie realistyczne, nieprzyzwoite. Tematyka rzeźby gotyckiej jest olbrzymia. Składają się na nią wszystkie przeżycia tego osobliwego życia, tak bujnego pod względem temperamentowym. Asceci i grzesznicy. To nie dwie kategorie ludzi, to bardzo często ta sama kategoria. Ktoś był mordercą, bratobójcą, ojcobójcą, dzieciobójcą przez chęć zagarnięcia władzy, przez zemstę, przez niezrozumiały dla nas zryw namiętności. A potem się kajał: nakładał włosiennicę, biczował się, utrzymywał się z żebraniny. Takie zjawiska były zjawiskami dnia codziennego. Dziś nie możemy sobie nawet wyobrazić, jaki wydźwięk dla człowieka średniowiecza miał wyraz: grzech. A przecież gotyk i jego rzeźby nie zatrzymywały się nad psychologicznym prześwietlaniem życia człowieka w swych dynamicznych scenach rzeźbiarskich. Obok strachu, groźby, rozpaczy, szału miał także chwile tkliwości, rzewności, delikatności. Obok oczu wylękłych, bezprzytomnych, mściwych miał także oczy kochające, oczy wybaczające. Nie tylko to: obejrzyjcie w katedrze w Reims kwiaty zdobiące kapitele kolumn. Nigdy i nigdzie sztuka nie doszła do takiej subtelności w ujawnieniu delikatnego piękna, które mieści się w kwiatach.
Gargulie1 to były wodotryski lub smoki, które noszono w procesjach. Ale te gargulie, wraz z chimerami, weszły do epopei gotyckiej. Co to jest chimera? Czy to symbol jakiejś ludzkiej vice. Niestety, my, Polacy, nie mamy pojęcia vice, czyli przeciwieństwa cnoty – zastępujemy brak tego pojęcia wyrazami: „wada” i „grzech”. Oczywiście, obydwa te wyrazy są niewystarczające, nie oznaczają tego, co po francusku nazywa się vice, a po rosyjsku porok; widać jesteśmy tak cnotliwi, że pojęcie oznaczające antycnotę jest nam niepotrzebne. Otóż chimera jest nie tylko symbolem jakiegoś skąpstwa, plotkarstwa, oszczerstwa czy innej nikczemności, ale jest kombinowanym symbolem, jest postacią jak gdyby żywą, posiadającą obrzydliwe cechy charakteru szatańskiego. Chimera to jakieś półszatana, półczłowieka; ludzie, którzy te rzeźby tworzyli, byli Dostojewskimi szatańskiego świata. Na obliczach chimer znać ich walkę wewnętrzną.
Gotykowi nie wystarczała psychologia ludzi żywych, zajmował się on jeszcze psychologią szatanów, szatańskich namiętności i ich władztwa nad człowiekiem – w tej dziedzinie tworzył zjawy.
To dopiero barok wyprowadził figury z nisz, z ram i kazał im tańczyć po kościele. Barok, rokoko także miały swoje teatrum w kościołach. Posągi barokowe, jak choćby w wileńskich kościołach Dominikanów lub w tym arcydziele sztuki europejskiej, jakim jest kościół św. Piotra na Antokolu, są sytuacyjnie z sobą połączone. Niewiasta świątobliwa śpieszy z kubkiem lekarstw pomóc ranionemu żołnierzowi. Ale to teatrum jest lekkie, ludzkie, zrozumiałe, bezbolesne, to nie jest koszmar gotyku. Poza tym gotyk w swych zjawach jest nie tylko potężniejszy, ale bardziej twórczy. Tam, gdzie w baroku jest jeden ton, tam w kościele gotyckim jest tysiąc rozpaczliwych namiętności. Barok jest spokojny, gotyk wariacki, barok niczego się nie boi – gotyk odchodzi od zmysłów ze strachu. Tym gotyk jest dla psychologa ciekawszy.
Wszelkie irracjonalne kierunki w literaturze i sztuce, jak chociażby romantyzm lub secesja, nawracały z podziwem do gotyku, ale to się im nie udawało. Kościoły i zamki, rzekomo gotyckie, które pod wpływem literatury romantycznej zaczęto budować w Europie w XIX wieku, od razu się poznaje jako falsyfikaty.
Raz jeszcze powrócę do francuskiego historyka sztuki, który o gotyku we Francji w XII i XIII wieku pisze, co następuje:
„Straszliwy pomysł utwierdzania w kamieniu, zakuwania w rzeczywistość kamienną całej aktywności myślowej, zarówno Szkoły przy Notre Dame, jak i nowo powstałego Uniwersytetu Paryskiego”.
Otóż o to właśnie chodzi. Gotyk francuski to zakuwanie w kamieniu wszystkiego, co tułało się w myślach człowieka średniowiecznego, przekuwanie tych myśli w ostrołuki architektoniczne, w miraże witraży, w posągi – satanizowanie ich w chimerach i innych zjawach. Gotyku jako stylu nie można odtworzyć, bo człowieka średniowiecznego już nie ma i myśli jego znane nam są tylko w szczątkach.