Otello. William Shakespeare
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Otello - William Shakespeare страница 3
Wszak ci z uczciwą otwartością rzekłem,
Że ręka córki mojej nie dla ciebie.
Teraz szalony wieczerzą i winem,
Chcesz mnie, jak widzę, próżno niepokoić,
Sen mój przerywać.
RODERIGO
Panie! panie! panie!
BRABANCJO
Ale bądź pewny, dość mam jeszcze wpływu,
Aby ci z lichwą złość twoją zapłacić.
RODERIGO
Cierpliwość, panie!
BRABANCJO
Mówisz o kradzieży;
Wszak to Wenecja, dom mój nie stodoła.
RODERIGO
Panie Brabancjo, przychodzę do ciebie
W całej prostocie i szczerości ducha.
JAGO
Należysz, jak widzę, mój panie, do liczby ludzi, którzy nie chcą służyć Bogu, jeśli im diabeł to radzi. Przychodzimy oddać ci usługę, a ty, biorąc nas za łotrów, wolisz, żeby się twoja córka odstanowiła z afrykańskim ogierem; chcesz, żeby twoje wnuki rżały do ciebie; chcesz mieć rumaki za kuzynów, a za kuzynki klacze.
BRABANCJO
Kto jesteś? wyuzdany nędzniku!
JAGO
Jestem człowiek, który przychodzi powiedzieć ci, panie, że twoja córka i Murzyn robią teraz zwierzę o dwóch grzbietach.
BRABANCJO
Jesteś nędznikiem!
JAGO
A pan – senatorem!
BRABANCJO
Odpowiesz za to; znam cię, Roderigo!
RODERIGO
Za wszystko jestem gotów odpowiedzieć.
Jeśli z twą radą, mądrym zezwoleniem,
(Jak w części wierzę) piękna córko twoja,
W tej chmurnej nocy, tej późnej godzinie,
Sama, wątpliwej powierzona straży
Najemniczego wioślarza gondoli,
Biegnie w lubieżne objęcia Murzyna;
Jeśli wiesz o tym, gdyś na to zezwolił,
Wtedy, wyznaję, masz powód mnie łajać;
Lecz jeśliś dotąd o niczym nie wiedział,
Wyznaj, żeś krzywdził przyjaciół niesłusznie.
Nie sądź, bym ustaw grzeczności niepomny
Chciał szydzić z twojej wysokiej godności.
Twa córka, jeśliś na to nie zezwolił,
Bunt przeciw twojej podniosła powadze,
Łącząc swą piękność, dowcip i majątek
Z awanturnikiem obcego narodu,
Który, bez domu, tuła się po świecie.
Patrz, czyli córka jest w swojej komnacie;
Jeśli ją znajdziesz, cała prawa srogość
Niech spadnie na mnie, żem śmiał cię tak łudzić.
BRABANCJO
Rozpalcie ogień! Dajcie mi pochodnię!
Zwołajcie wszystkich moich domowników!
To wydarzenie zgadza się z snem moim,
Wiara w nie ciąży już na duszy mojej.
Światła! powtarzam; dajcie mi pochodnię!
Znika z okna.
JAGO
Bądź zdrów! Nie mogę z tobą dłużej zostać.
W mym położeniu źle i niebezpiecznie
Stawać jak świadek przeciw Murzynowi,
A to mnie czeka, jeśli nie odejdę.
Senat nie może, chociaż obrażony,
Bez niebezpieczeństw odjąć mu dowództwa,
Bo zbyt ma wiele i ważnych powodów,
By mu cypryjskiej wojny dać kierunek;
I duszy kosztem znaleźć by nie zdołał
Równego jemu wyspy swej obrońcy.
Tak więc, zmuszony koniecznością życia,
Choć się nim brzydzę jak mękami piekła,
Miłości flagę i znaki wywieszam;
Lecz znaki tylko! Dla większej pewności
Brabancja z dworem zaprowadź pod Strzelca,
A tam mnie znajdziesz z Otellem. Więc żegnam.
Wychodzi. – Wchodzą: Brabancjo i Domownicy z pochodniami.
BRABANCJO
O, zbyt prawdziwe nieszczęście! Zniknęła!
A dla dni moich nędznego ostatka
Gorycz została. Powiedz, Roderigo,
Gdzie ją widziałeś? – Nieszczęsna dziewczyna! –
Z Murzynem, mówisz? – Kto by chciał być