Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 20
Niebawem miał minąć rok od dnia, kiedy zadała sobie ostatnią ranę. Mimo że niczego sobie nie przyrzekała, próbowała z tego zrezygnować. Traktowała to jako część procesu samonaprawy, jaką starała się przeprowadzić. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni bez nacinania się, nie do wiary. Ale oglądanie swego odbicia w lustrze wciąż jeszcze było zaproszeniem, żeby to zrobić, nagie ciało wciąż ją kusiło. Dlatego przeniosła wzrok gdzie indziej. Jednak zanim schowała się pod prysznicem, włączyła leżący na stole laptop.
Niebawem miała się z kimś spotkać.
12
To był już rytuał.
Wycierając włosy, ubrana tylko w płaszcz kąpielowy, Mila wzięła komputer ze stołu i zabrała go do łóżka. Ułożyła go na nogach i uruchomiła jeden z programów. Zgasiła światło i zaczęła czekać na połączenie internetowe. Znajdujące się gdzieś daleko bliźniacze urządzenie odpowiedziało i na ekranie pojawiło się ciemne okno. Mila natychmiast rozpoznała znajomy odgłos. Był cichy, ale odzywał się nieprzerwanie. Dochodził z ciemności, ale nie był groźny.
Oddech.
Przysłuchiwała mu się przez pewien czas, pozwalając się kołysać jego spokojnemu rytmowi. Po kilku sekundach wystukała na klawiaturze polecenie i w miejsce czarnego ekranu pojawił się obraz.
Pokoik oświetlony słabym zielonkawym światłem.
Maleńka kamera – podobna do tej, jaką zamierzała umieścić w domu Connerów – sondowała ciemność w podczerwieni. Po prawej stronie widać było szafę, w środku zabawki rozrzucone na miękkim włochatym dywanie i afisz z bohaterami animowanych filmów na ścianie, a po lewej domek dla lalek i pojedyncze łóżko.
Pod kołdrą spała dziewczynka.
Mila nie dostrzegła niczego dziwnego, wszystko wydawało się pogrążone w spokoju. Przyglądała się przez jakiś czas, zahipnotyzowana tym pogodnym widokiem. W naturalnym odruchu pomyślała o innej dziewczynce – zjawie zamkniętej w piwnicy, którą uratowała kilkanaście godzin wcześniej. Gdyby się skupiła, mogłaby jeszcze poczuć jej ciężar w ramionach, gdy ją stamtąd wynosiła. Ale nie poczuła współczucia ani czułości. W pamięci pozostało jej jedynie wrażenie dotyku, coś w rodzaju dodatkowej kary za to, że nie odczuwa cienia empatii. Mimo to konfrontacja z panią Conner pozostawiła w niej pewien ślad.
Jaką matką bym była, gdybym nie znała imienia ulubionej lalki mojej córki?
W pokoiku coś się wydarzyło. Do otwartych drzwi napłynęło dalekie światło, prędko przygaszone przez cień ludzkiej sylwetki, który przybliżał się, ulegając skróceniu. Po chwili na progu pojawiła się jakaś postać. Była to kobieta, ale nie można było zobaczyć jej twarzy. Podeszła, żeby poprawić kołdrę okrywającą dziewczynkę. Zrobiwszy to, oparła się o futrynę i zaczęła się przyglądać śpiącemu dziecku.
„A ty znasz imię jej ulubionej lalki?” Mila chciałaby zadać to pytanie kobiecie z ekranu.
Nagle jednak poczuła się intruzem. Nie zrywając połączenia, wystukała na klawiaturze nowe polecenie i obok okna z obrazami na żywo otworzyło się inne, z aktami Rogera Valina. Chciała przeczytać je jeszcze raz przed zaśnięciem. Nierozwiązana pozostała podstawowa sprawa.
Tajemnica telefonu do pralni samoobsługowej.
Nie można się było domyślić powodu, dla którego morderca odczuwał potrzebę skontaktowania się z kimś przez telefon. Gdyby przyjąć hipotetycznie, że miał jakiegoś wspólnika, to dlaczego nikt nie odebrał?
Zdaniem Mili coś się tu nie zgadzało. Siłą rzeczy musiało istnieć jakieś wyjaśnienie. To zachowanie nie miało sensu, a równie tajemnicza pozostała decyzja Valina, żeby włożyć te same ubrania, które miał na zdjęciu sprzed siedemnastu lat.
Jasnoszary garnitur, koszulę w wąskie prążki, zielony krawat.
Po dokonaniu rzezi morderca zjadł śniadanie z synem Belmana, wykorzystując tę sytuację do podania mu swoich danych personalnych. Zatroszczył się nawet o to, żeby Jes zapisał jego nazwisko na kartce i nie pomylił się, podając je policjantom. Ale przede wszystkim chciał, żeby chłopiec dobrze zapamiętał jego twarz i ubranie.
Gurevich pokpiwał sobie ze szczegółu dotyczącego ubrania, twierdząc, że być może przez siedemnaście lat masowy morderca znajdował się w rękach kosmitów. Ale po wizycie w domu pani Walcott i odkryciu kolekcji zegarków Mila wolała porównywać Valina do osoby przemieszczającej się w czasie, która jest w stanie przejść przez czarną dziurę łączącą odległe epoki. Obie hipotezy były jednakowo nieprawdopodobne, ale różnica między nimi wskazywała na odmienne podejście do śledztwa. Gurevich, funkcjonariusz wydziału zabójstw, był przyzwyczajony do koncentrowania się na chwili obecnej, na „tu i teraz”, według kryteriów przyczynowo-skutkowych. Natomiast w Przedpieklu skupiano się na przeszłości.
Tę różnicę wyjaśnił jej Eric Vincenti. Mila pamiętała rozmowy z kolegą z sekcji osób zaginionych, zanim on sam wybrał los tych, których poszukiwał.
– Morderstwo konkretyzuje się w chwili śmierci – mawiał Vincenti. – Natomiast nie wystarcza czyjeś zniknięcie, bo żeby mówić o „przypadku zaginięcia”, konieczny jest upływ czasu. Żeby podjąć poszukiwania, musi upłynąć nie tylko trzydzieści sześć godzin wymaganych przez prawo, ale dużo więcej. Zaginięcie krystalizuje się wtedy, gdy to, co dany osobnik pozostawił za plecami, zaczyna się rozpadać: elektrownia przerywa dostarczanie prądu z powodu opóźnienia płatności, rośliny na balkonie więdną, ponieważ nikt ich nie podlewa, ubrania w szafie wychodzą z mody. A uzasadnienia stopnia tego rozpadu trzeba szukać, cofając się w latach.
Eric Vincenti trochę przesadzał, ale Mila wiedziała, że w gruncie rzeczy miał rację.
Zaczyna się znikać dużo wcześniej, nim zniknie się na dobre.
W przypadku porwań zdarza się, że porywacz zauważa cię po raz pierwszy i zaczyna nachodzić w sposób niezauważalny, obserwując z pewnej odległości. A oddalenie się z własnej woli zaczyna się w dniu, w którym po raz pierwszy doznajesz wrażenia trudnego do wyjaśnienia złego samopoczucia. Czujesz, jak wzmaga się ono w tobie niczym niezaspokojona konieczność, nawet jeśli nie wiesz, do czego się ona odnosi. I podobnie jak w przypadku rany, która swędzi i domaga się podrapania, wiesz, że jeśli ulegniesz pierwszemu impulsowi, tylko pogorszysz sprawę, ale nie potrafisz mu się oprzeć. Jedynym sposobem na uciszenie tego wewnętrznego głosu jest zaspokojenie wezwania. I wyjście mu naprzeciw. W mrok. To właśnie musiało się przydarzyć Rogerowi Valinowi, a także biednemu Ericowi Vincentiemu.
Powód zaginięcia tkwi w przeszłości, pomyślała Mila.
Skupiła się znowu na masowym mordercy. Żadnego listu, żadnego świstka, który tłumaczyłby jego działanie. Takim zabójcą powoduje nienawiść, uraza albo chęć zemsty. Wyraża on siebie poprzez swoje kryminalne czyny i nie obchodzi go, czy zostanie zrozumiany, powtórzyła sobie w myśli.
A jeśli te jego ubrania, telefon do pralni i nastawiony na dokładną godzinę zegarek odnaleziony w domu pani Walcott są składnikami tego samego przesłania?
Odpowiedź