Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach. Christopher Macht
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach - Christopher Macht страница 8
– To, co pan robi, to typowo propagandowa metoda narzucania własnego zdania. Podrzuca mi pan jakąś myśl, licząc, że się jej chwycę, a tu nic z tego! Nie ze mną te numery, Bloch! Wracając do rzeczy, być może poszukiwacze skarbów mają szanse odnaleźć niektóre kryjówki, jeśli będą potrafili skorzystać z moich podpowiedzi. Ludzie nie są durniami, o czym często zapominają ci, którzy dochodzą do władzy. Trzeba wszystkich traktować na równi, pycha bowiem często poprzedza upadek. Sam się o tym przekonałem…
Wśród licznych skarbów ukrytych w Merkers był sławny obraz francuskiego impresjonisty Édouarda Maneta W oranżerii
– Adolf Hitler mówi o tym, że trzeba wszystkich traktować równo?! To zakrawa na żart.
– Proszę nie być małostkowym i nie czepiać się słówek. Żądam tego, i to natychmiast!
– Dobrze, dobrze. Spokojnie, tylko rozmawiamy…
– Może i tak, może mnie nieco poniosło…
– Nadal nie odpowiedział pan na moje pytanie o skarby Trzeciej Rzeszy. Wie pan, ile mogły być warte?
– Prasa donosiła, że w 1945 roku z Banku Rzeszy zniknęły rezerwy złota warte ponad dwa miliardy dolarów. Powiem tylko tyle – to jest kropla w morzu!
– Jaka była szacunkowa wartość skarbów, które zostały przez was zawłaszczone?
– Tak szczegółowej wiedzy nie mam. Z prostego powodu: tego po prostu było za dużo. Nie potrafiłbym wszystkiego spamiętać ani zliczyć, mimo że pamięć zawsze miałem przednią!
– Ale chyba znał pan jakieś szczegóły…
– Ależ oczywiście. Musi mi dać pan słowo, że to, co teraz powiem, nie wyjdzie poza cztery ściany tego pomieszczenia!
– Obiecuję…
– Radziłbym nie łamać tej obietnicy. Proszę mi wierzyć, że rozkaz powieszenia pana na szubienicy nie sprawiłby mi szczególnej przyjemności. Ale skoro pan obiecuje, to zakładam, że dotrzyma pan słowa. Podam pierwszy z brzegu przykład – w kopalni pod Frankfurtem schowaliśmy 200 ton złota z rezerw Banku Rzeszy.
– Te pieniądze nadal są tam schowane?
– A dlaczego by nie? Oczywiście, że tak! I jeszcze długo skarb będzie tam ukryty, zapewniam.
– 200 ton złota to ogromne bogactwo. Żeby je przewieźć do schowka, trzeba było całej kolumny ciężarówek.
– A myśli pan, że jak wyglądało ukrywanie tych bogactw? Dopiero teraz mogę mówić o tym otwarcie, bo wiem, że zachowa to pan tylko dla siebie, prawda?
– Prawda…
– No właśnie… Oczywiście ciężarówki pod osłoną nocy jeździły w wyznaczone miejsce. Tam chowano skarby, a zbędni świadkowie znikali bez śladu. Wiadomo, że im mniej świadków, tym mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia kryjówki, w której ukryto kosztowności.
– Dużo było takich kryjówek?
– Więcej niż doktor ma włosów na głowie, ha, ha!
Hitler rechocze niczym ropucha wysyłająca sygnały godowe. Trudno, przeczekam, aż skończy mu się ten żabi rechot. Uf. Chwilę później śmiech ustaje. Wódz przeciera dłonią twarz, po czym pokazuje lewą ręką, bym kontynuował.
– Zapytam raz jeszcze. Sporo jest takich kopalń, tajemniczych komnat?
– Zdecydowanie tak! Wcześniej zacząłem mówić o wodzie. Tak podpowiadałem panu, gdzie szukać miejsca, w którym dawno temu ukryliśmy sporo kosztowności. No wie pan, biżuteria, złoto i inne świecidełka. Coś, co ucieszyłoby każdą srokę, jak mawia lud.
– Co ma pan na myśli?
– Chodzi o idealne miejsce na ukrycie skarbu. Austria, malutkie jezioro w Salzkammergut na obszarze Styrii. Jezioro Toplitz, bo o nim mowa, jest trudno dostępne. Nie ma jakiejś zabójczej głębokości. Może 50, może 100 metrów. Długość – kilometr, może dwa. Dostęp do niego jest tylko od południowego zachodu. Resztę linii brzegowej chronią gęsty las i niebezpieczne skały. Czy można sobie wymarzyć lepsze miejsce do ukrycia cennych rzeczy?
– Nie.
– No właśnie! Dlatego wykorzystaliśmy okazję, która się nam nadarzyła, by skorzystać z gościnności matki natury i ukryć tam nasze skarby…
SS-Sturmbannführer Bernhard Krüger, pomysłodawca i dowódca operacji produkowania fałszywych funtów szterlingów, które miały zdestabilizować brytyjską gospodarkę; wzięła ona nazwę od jego imienia
– Nasze skarby? Trudno określić mianem naszego coś, co zostało zrabowane.
– Oj tam, oj tam, proszę się nie czepiać… W każdym razie wszystko zakończyło się sukcesem, a skarby ukryliśmy tam, gdzie planowaliśmy.
– Przedstawił pan to w telegraficznym skrócie… Jak to wyglądało od kulis? Przewieźliście tony skarbów i wrzuciliście je do małego jeziorka?
– Od czego zaczynamy? Od oficjalnej bajeczki na ten temat czy od prawdy?
– Od bajeczki. Niech w te wszystkie sekrety wprowadzi nas baśniowy klimat.
– I takie konkretne odpowiedzi mi się podobają! To było tak. W kwietniu 1945 roku konwój ochraniany przez SS pod dowództwem zaufanych oficerów późnym wieczorem wyruszył z Berlina, by tuż nad ranem dotrzeć do okolic jeziora Toplitz. Na miejsce dotarli oni grubo po czwartej nad ranem. Wówczas jeden z esesmanów miał zapukać do jakiejś kobiety i żądać, by ta udostępniła mu swoją bryczkę. Kobieta, nie mając wyboru, spełniła rozkaz. Wówczas nasi ludzie załadowali skrzynie na bryczkę, które przykryto jakimś ciemnym materiałem. Wszystko po to, by w razie ewentualnego spotkania z przypadkowymi przechodniami nie wzbudzać podejrzeń. Kiedy wszystko jest gotowe, dziewczyna wsiada do bryczki i rusza w stronę jeziora. Tam zaś czekają już na nią umundurowani ludzie, którzy zrzucają z bryczki ładunki i zatapiają je w jeziorze.
– Rozumiem, że w tych pakunkach są sztabki złota?
– Między innymi, choć nie tylko. Znajdują się tam chociażby pakunki ze sfałszowanymi funtami brytyjskimi, które mieliśmy w planach podrzucić Brytyjczykom, by ich gospodarka zwariowała.
– No dobrze. A dlaczego bryczką powoziła miejscowa kobieta?
– Przypominam, doktorze, że to tylko legenda, która musiała mieć ręce i nogi. Bryczka była