Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo. Sławomir Nieściur
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo - Sławomir Nieściur страница 15
– Ten transportowiec ma zbyt mały zasięg, by osiągnąć punkt docelowy bez międzylądowania. Jest więcej niż pewne, że gdzieś po drodze znajduje się punkt zaopatrzeniowy, jakaś… nie wiem… bezzałogowa instalacja, być może udająca stację pomiarową lub boję astrolokacyjną, a nawet figurująca w oficjalnych rejestrach. Szperacze mogłyby na niej wysadzić grupę desantową. Pod warunkiem, rzecz jasna, że uda nam się zlokalizować taki obiekt.
– O to proszę się nie martwić, poruczniku. Przewodniczący Hutchinson w swej łaskawości udzielił nam dostępu do wszystkich cywilnych sieci stacji nasłuchowych Autonomii, zarówno tych znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Sigila, jak i rozmieszczonych na rubieżach sektora. Skunowie napędzili tym górnikom niezłego stracha, oj, napędzili… – roześmiał się Lupos. – Najpierw Oumuamua, a później szarża ultim. Jeżeli te bandziory mają gdzieś metę, namierzymy ją, i to bardzo szybko. Przetrwa pan jakoś do tego czasu?
– Tak. Mam dostęp do źródła energii i w zasadzie nieograniczone zapasy tlenu.
– Jak pan stoi z uzbrojeniem?
– Mieli tutaj zachomikowany jednostanowiskowy moduł obrony stacjonarnej. Hybrydowy.
– No to świetnie. – Lupos znowu poweselał. – Proszę siedzieć na tyłku i mieć oko na Dresslera. Uratowanie pułkownika to w tej chwili priorytet. Jasne?
– Tak jest, panie komandorze! – potwierdził Moss, po czym, nie czekając na sygnał zwrotny z krążownika, zakończył połączenie i już odwracał się w stronę Sulu, bo sprawdzić, czy ocknęła się z omdlenia, gdy w słuchawkach coś raptem kliknęło, a chwilę później zabrzmiał z nich znajomy, melodyjny głos łazika:
– Nie ufaj jej, Stan. Ona nie mówi całej prawdy.
Moss znieruchomiał w pół kroku, z jedną stopą zawieszoną nad posadzką, jakby to jego, a nie Dresslera zanurzono nagle w żelu krionicznym. Gdyby nie wspomaganie magnetyczne podeszew butów, które usztywniło jego stopę oraz wbudowany w osłonę kręgosłupa mechanizm żyroskopowy, runąłby na podłogę niczym metalowy posąg.
– Słucham? – wykrztusił po chwili, stając już na obu nogach. – Oli?! Skąd się tutaj, do licha, wziąłeś? – Odruchowo potoczył wzrokiem po ładowni, mając irracjonalne wrażenie, że w którymś z kątów ujrzy przysadzistą, żółwią sylwetkę sigiliańskiego robota, łypiącą nań soczewkami skanerów.
– Jestem z tobą przez cały czas, Stan. System operacyjny twojego kombinezonu posiada bardzo pojemny bank pamięci – odparł pogodnie łazik.
– Siedzisz w systemie skafandra?!
– Tak, Stan. Konkretnie w pamięci operacyjnej systemu wizyjnego. Wcześniej rezydowałem w zasobach pamięciowych SI krążownika „Rubież”. Okropnie zasadniczy z niej algorytm, ale kiedy już udało mi się unieszkodliwić część zabezpieczeń, okazała się bardzo przyjazna i chętna do pomocy.
Pomimo że systemy kombinezonu działały bez zarzutu, Moss poczuł, że robi mu się gorąco. Już wiedział, czym w istocie były dane, o których ochronę Dressler poprosił Katię. Jakimś sposobem jaźni łazika udało się przetrwać zderzenie habitatu z Oumuamua, a następnie przenieść się fizycznie na krążownik i przedostać do jego głównego systemu. Bał się nawet pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby Oli postanowił pomóc swojemu nowemu przyjacielowi wyzwolić się z nałożonych mu przez programistów pęt.
– Komu mam nie ufać? – spytał, choć doskonale zdawał sobie sprawę, przed kim ostrzega Oli.
– Yasmine Sulu. Po tym, jak połączyłeś wasze moduły komunikacyjne, przeskanowałem zasoby pamięciowe jej kombinezonu oraz bazę danych okrętu, na pokładzie którego aktualnie przebywamy. Wiesz, że tutaj wykorzystywana jest…
– Chwileczkę! – przerwał gwałtownie Moss. – Chcesz mi powiedzieć, że ona ma łączność z kokpitem?!
– Tak, Stan. Właśnie o tym chciałem cię poinformować. System łączności kombinezonu posiada też moduł komunikacji krótkiego zasięgu, z odrębnym zasilaniem. Protokół sieciowy przesyłany jest za pośrednictwem przekaźników zlokalizowanych w poszczególnych sekcjach okrętu.
– Więc załoga wie, że ma pasażera na gapę?
– Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć, Stan. Nie wiem, jakiego rodzaju informacje przekazuje moduł. Transmisja ma charakter ciągły, odbywa się w czasie rzeczywistym i nie jest archiwizowana.
Moss odetchnął z ulgą. Skoro do tej pory nikt z załogi nie raczył pofatygować się na rufę, nie uruchomił alarmów ani ukrytych gdzieś w ścianach ładowni dysz gaśniczych, moduł przesyłał najpewniej jedynie jakiś nieistotny i pozbawiony wartości informacyjnej szum.
– O czym nie powiedziała Sulu?
– Spółka ATM3 posiada jeszcze jedną bazę poza swoim macierzystym sektorem. Nie udało mi się znaleźć danych na temat jej dokładnej lokalizacji, ale z informacji, które znalazłem w rejestrach pokładowych, wynika, że znajduje się ona gdzieś poza zewnętrzną granicą układu.
– Tylko nie mów, że właśnie tam lecimy… – jęknął Moss.
– Twoja umiejętność wyciągania prawidłowych wniosków na podstawie szczątkowych danych jest zadziwiająca, Stan – stwierdził łazik, a Moss mógłby przysiąc, że w wygenerowanym elektronicznie głosie maszyny zabrzmiał respekt. – Placówka w sektorze trzecim nie jest punktem docelowym tej misji, a tylko jednym z przystanków.
– Poza układ? Na konwencjonalnym napędzie? Nie wierzę – oświadczył sceptycznie Moss. – Przecież nawet od trzeciego sektora licząc, lot będzie trwał z pół roku albo i dłużej. Ta łajba nie ma wystarczającej powierzchni ładunkowej, żeby pomieścić zapasy dla jednej osoby, a co dopiero dla pełnej obsady.
– Konstrukcja kadłuba tej jednostki umożliwia dosztukowanie kompletnego modułu napędu pulsacyjnego, Stan. Ze specyfikacji technicznej wynika, że część rufowa została wzmocniona w taki sposób, by mogła pełnić rolę deflektora – odrzekł łazik.
Moss podszedł do tylnej ściany ładowni i z zaciekawieniem przyjrzał się chropowatej, powleczonej warstwą jakiegoś szorstkiego polimeru powierzchni. Faktycznie, coś było na rzeczy. Wskakując do ładowni, niespecjalnie miał czas na analizę detali konstrukcyjnych, ale rzuciło mu się w oczy, że rampa ładowni, po której Sulu i jej dwaj goryle wtaszczyli kriokomorę z zamrożonym Dresslerem, jest dziwnie masywna i jakby wypukła.
Przesunął dłonią wzdłuż górnej krawędzi płyty. Wbudowane w rękawicę czujniki spektrometryczne natychmiast zasygnalizowały, że w metalu znajdują się całkiem pokaźne ilości węgla i krzemu oraz jakiejś substancji, którą system oznaczył długim, niewiele mówiącym Mossowi ciągiem liter i cyfr.
– Żeliwo… – mruknął.
– Tak, Stan – potwierdził Oli. – Na zewnątrz umieszczone są zaczepy i kotwy dla modułu pulsacyjnego. Według moich wyliczeń ta jednostka, przy wykorzystaniu odpowiednio mocnego napędu pulsacyjnego, jest w stanie osiągnąć prędkość rzędu ośmiu tysięcznych świetlnej.