Epidemia Samobójstw. Daniel Bachrach
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Epidemia Samobójstw - Daniel Bachrach страница 2
– Co pan powie, panie Bachrach? Nie przypuszczam, żeby w ciągu godziny udało się panu już zebrać jakieś wiadomości.
– Nie jestem czarodziejem, panie naczelniku. Na razie nic jeszcze w tej sprawie nie zrobiłem, a nawet nie wychodziłem jeszcze z biura. Uważam, że musielibyśmy przede wszystkim pomówić z panem R. Pan naczelnik jest jego znajomym i nie wzbudzi to w nim podejrzenia, o ile go pan odwiedzi. Przy tej sposobności może dowie się pan czegoś, co mogłoby mieć związek ze śmiercią jego żony. O ile by to było możliwe, mógłby mnie pan zabrać ze sobą; mam wrażenie, że wspólnymi siłami udałoby się nam wpaść na jakiś ślad.
Naczelnik zastanawiał się przez chwilę.
– Dobrze, pojedziemy do niego dziś jeszcze. Zechce pan o godzinie piątej przyjść do mnie i udamy się razem do jego mieszkania.
O umówionej porze byłem u naczelnika i już po upływie kwadransa znaleźliśmy się w mieszkaniu pana R., który zajmował komfortowy, pięciopokojowy lokal w okolicy placu Zbawiciela. Otworzyła nam drzwi pokojówka, młoda i bardzo ładna dziewczyna.
– Czy zastaliśmy pana R.? – zapytał naczelnik.
– Owszem, ale pan nikogo nie przyjmuje.
– Proszę wręczyć panu moją wizytówkę. Jestem pewny, że nas przyjmie.
Poprosiła nas do saloniku, gdzie po chwili zjawił się pan R. Chociaż widziałem go po raz pierwszy, zauważyłem, że zaszła w nim nadzwyczajna zmiana. Utwierdziło mnie w tym jeszcze zachowanie się naczelnika, który na jego widok zerwał się z krzesła przerażony.
– Nie poznaje mnie pan, panie naczelniku – odezwał się pan R. z bolesnym uśmiechem. – Od ubiegłej nocy zestarzałem się o co najmniej dziesięć lat.
Przyjrzałem mu się dokładnie; był to mężczyzna lat około trzydziestu pięciu. Oczy jego były przesłonięte jakby mgłą, ruchy powolne i apatyczne. Widać było, że niespodziewana śmierć ukochanej żony bardzo go przygniotła. Naczelnik mruknął pod nosem kilka słów kondolencyjnych i przedstawił mnie gospodarzowi. Przez dłuższy czas panowała w saloniku milcząca cisza, której nikt z nas nie miał odwagi przerwać. Naczelnik gryzł z zakłopotaniem mundsztuk od papierosa, ja zaś z zainteresowaniem obserwowałem nieznacznie zgarbioną sylwetkę pana R. siedzącego w fotelu i patrzącego tępo przed siebie. Pobiegłem oczyma za jego spojrzeniem i ujrzałem na ścianie portret kolosalnych rozmiarów przedstawiający młodą, niezwykłej urody, kobietę. Nagle usłyszałem przyciszony głos pana R.:
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.