Kto zabił?. Daniel Bachrach
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kto zabił? - Daniel Bachrach страница 2
– Nie uwierzę nigdy, ażeby mój pan się sam zabił – odpowiedział gwałtownie. – Był do ostatniej chwili w dobrym humorze i nawet miał za kilka dni jechać za granicę. Postanowił po załatwieniu tam interesów wyjechać na parę tygodni do Włoch na odpoczynek. Dał mi przy tym do zrozumienia, że zamierza się powtórnie ożenić. Ostatnimi czasy dbał bardzo o siebie i ubierał się wytwornie, spędzał kilka razy w tygodniu wieczory, a nawet noce poza domem; po powrocie był zawsze w doskonałym humorze.
– Czy nieboszczyk miał liczną rodzinę? – zapytałem.
– Za wyjątkiem syna nie miał nikogo. Syn jego jest
inżynierem i pracuje na posadzie poza Warszawą.
– O ile mi wiadomo, był pan L. bardzo majętnym właścicielem fabryki. Dlaczego więc syn jego nie pracował razem z ojcem?
Zauważyłem zmieszanie na twarzy służącego i doszedłem do przekonania, że jestem na tropie jakiejś tajemnicy rodzinnej.
– Wszak był pan bardzo przywiązany do swojego pana i o ile został on zamordowany, obowiązkiem pańskim jest nie ukrywać przede mną niczego, co by mogło doprowadzić do wykrycia jego mordercy. A zatem jeżeli zauważył pan coś podejrzanego, to proszę mi to powiedzieć. Służący zmieszał się jeszcze bardziej i zauważyłem wahanie na jego twarzy.
– Panicz jest wprawdzie w gorącej wodzie kąpany, ale nigdy nie uwierzę, ażeby był zdolny do popełnienia morderstwa – rozpoczął po namyśle.
– Obowiązkiem pańskim wobec własnego sumienia i sprawiedliwości jest powiedzieć wszystko, co pan wie i nie ukrywać niczego.
– Pomiędzy panem i paniczem były ciągłe kłótnie, gdyż panicz chciał być samodzielny i prowadzić fabrykę, a na to pan nie chciał się zgodzić. Przed rokiem doszło między nimi do gwałtownej awantury i tego samego dnia panicz wyjechał z Warszawy. Od tego czasu więcej się w domu nie pokazał. Dopiero przed dwoma tygodniami, to jest tego samego dnia, kiedy stało się to nieszczęście, przyjechał młody pan L. do Warszawy. Pan był wtedy w biurze. Panicz zapytał mnie o starszego pana, a kiedy mu powiedziałem, że pan jest w biurze, pozostawił w mieszkaniu walizeczkę i udał się wprost z mieszkania do biura.
– Czy idąc do gabinetu pana, musiał on przechodzić przez biuro? – zapytałem.
– To było zbyteczne. Z salonu przez korytarz prowadziły drzwi prosto do gabinetu.
– I cóż było dalej?
– Upłynęła godzina i panicz nie wracał. Zaniepokojony podszedłem pod drzwi i zacząłem podsłuchiwać. Treści rozmowy nie zrozumiałem, słyszałem tylko gwałtowną kłótnię i słowa panicza, że to się niedługo wszystko skończy. Po upływie mniej więcej kwadransa panicz powrócił do mieszkania, wziął swoją walizeczkę i odszedł.
– Czy młody pan był bardzo zdenerwowany? – zapytałem. – Był blady, jak trup i tak zdenerwowany, że nie mógł wcale mówić. Zapytałem go, czy nie zostanie u nas przez parę dni. Uśmiechnął się ironicznie i odpowiedział, że najpierw musi zrobić porządek w domu, a potem dopiero powróci. Nie zrozumiałem, co ma na myśli, a kiedy próbowałem go raz jeszcze skłonić do pozostania na noc, machnął ręką i wyszedł z mieszkania.
– Czy przypomina pan sobie, która wtedy mogła być godzina?
– Przypominam sobie dokładnie, że było to pomiędzy siódmą a ósmą wieczorem.
– Jeszcze jedno pytanie: Czy nie był pan zaniepokojony, że pan nie pokazał się więcej w mieszkaniu i że nie powrócił na noc do domu?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.