Lekarz mimo woli. Мольер (Жан-Батист Поклен)

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lekarz mimo woli - Мольер (Жан-Батист Поклен) страница 2

Lekarz mimo woli - Мольер (Жан-Батист Поклен)

Скачать книгу

lubciu, wiesz, że ja nie jestem zbyt cierpliwy i rękę mam wcale krzepką.

      MARCYNA

      Drwię sobie z pogróżek.

      SGANAREL

      Żoneczko, aniołku, znowu cię skóra świerzbi, jak zwykle.

      MARCYNA

      Już ja ci pokażę, że się ciebie wcale nie boję.

      SGANAREL

      Moja droga połowico, ty koniecznie chcesz coś oberwać.

      MARCYNA

      Czy ty myślisz, że ja się zlęknę twego gadania?

      SGANAREL

      Słodki przedmiocie mych uczuć, ja tobie uszy oberwę.

      MARCYNA

      Ty pijanico!

      SGANAREL

      Zbiję cię.

      MARCYNA

      Ty kufo!

      SGANAREL

      Na kwaśne jabłko.

      MARCYNA

      Łotrze!

      SGANAREL

      Kości ci połamię.

      MARCYNA

      Hultaju! nicponiu! oszuście! gałganie! wisielcze! ty dziadu! włóczęgo! złodzieju! draniu!

      SGANAREL

      A, więc chcesz koniecznie!

      Bierze kij i bije ją.

      MARCYNA

      krzyczy

      Au, au, au!

      SGANAREL

      To jedyny sposób, aby cię uspokoić.

      SCENA DRUGA

      PAN ROBERT, SGANAREL, MARCYNA.

      PAN ROBERT

      Hola! Cóż to! Pfe! Co to ma znaczyć? Fe, paskudztwo! A cóż to za gałgan: walić tak swoją żonę!

      MARCYNA

      wziąwszy się pod boki, podchodzi do pana Roberta, który się cofa

      A właśnie ja chcę, żeby mnie walił!

      PAN ROBERT

      Ależ i owszem, z całego serca.

      MARCYNA

      Czego się pan wtrąca?

      PAN ROBERT

      Zbłądziłem, wyznaję.

      MARCYNA

      Pańska sprawa?

      PAN ROBERT

      Ma pani słuszność.

      MARCYNA

      Widzicie tego gbura: chce zabronić mężowi walić własną żonę!

      PAN ROBERT

      Odwołuję.

      MARCYNA

      Cóż to pana może obchodzić?

      PAN ROBERT

      Nic.

      MARCYNA

      Pańska rzecz nos wściubiać?

      PAN ROBERT

      Nie.

      MARCYNA

      Patrz pan swego zajęcia.

      PAN ROBERT

      Nie mówię już ani słowa.

      MARCYNA

      Ja chcę, aby mnie bito.

      PAN ROBERT

      Ależ owszem.

      MARCYNA

      Nie pańska szkoda.

      PAN ROBERT

      Ma pani rację.

      MARCYNA

      Trzeba być błaznem, aby się mieszać do rzeczy, które pana nic nie obchodzą.

      Daje mu policzek.

      PAN ROBERT

      do Sganarela

      Sąsiedzie, przepraszam was z całego serca. Wal, bij, pierz swoją żonę, ile ci się podoba; jeżeli sobie życzysz, pomogę ci.

      SGANAREL

      Właśnie że mi się nie podoba.

      PAN ROBERT

      A, to inna sprawa.

      SGANAREL

      Chcę ją bić, kiedy chcę, a nie chcę bić, kiedy nie chcę.

      PAN ROBERT

      Doskonale.

      SGANAREL

      Moja żona, nie pańska.

      PAN ROBERT

      Bez wątpienia.

      SGANAREL

Скачать книгу