Agady talmudyczne. nieznany Autor
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Agady talmudyczne - nieznany Autor страница 6
– Oby – rzekł – pomieszał im się język.
I tak się stało. W jednej chwili stali się dla siebie obcy. Przestali się wzajemnie rozumieć. Prosi jeden o podanie mu wody, dostaje cegłę. Prosi drugi o siekierę, podają mu łopatę. Wpada wtedy w gniew i rozstrzaskuje podającemu głowę.
Praojcowie
Kiedy Abraham przyszedł na świat, astrolodzy zauważyli na wschodniej części firmamentu niezwykle jasną, świetlistą gwiazdę, która połknęła wszystkie pozostałe gwiazdy.
Poszli do Nemroda, żeby mu zameldować, iż staremu Terachowi urodził się syn, który rozstrzaska i połamie wszystkie uznawane przez nich bożki i zagarnie wszystkie ich kraje.
Nazajutrz Nemrod posłał do Teracha umyślnego, który tak do niego powiedział:
– Wczoraj w nocy urodził ci się syn. Przynieś go do mnie. Muszę go zabić. Za to Nemrod obsypie cię złotem.
Na te słowa Terach rzekł:
– Wczoraj ktoś powiedział do mego konia: „Pozwól, że ci zetnę łeb, dam ci za to dużo jęczmienia”. „Też mi pomysł – odpowiedział koń. Jeśli pozbawisz mnie łba, na co mi, głupcze, potrzebny jęczmień?”. Na co staremu Terachowi potrzebne będzie złoto i srebro, jeśli pozbawią go dziedzica?
Po odejściu wysłannika Nemroda Terach natychmiast ukrył dziecko w grocie. I oto ku swemu zdumieniu zobaczył, jak ze ścian groty wytrysnęły dwa źródła – jedno z miodem, drugie z oliwą. Abraham miał zapewnione pożywienie.
Kiedy Abraham osiągnął trzeci rok życia, opuścił grotę. Po raz pierwszy zobaczył wtedy słońce. Pomyślał, że to chyba Bóg, który stworzył niebo i ziemię, i jego samego. Przez cały dzień modlił się do słońca. Minął dzień i zbliżał się wieczór. Zobaczywszy, że słońce zachodzi, powiedział do siebie:
– Słońce jednak nie jest Bogiem.
Na widok księżyca i gwiazd pomyślał: „Może księżyc jest właśnie najwyższym władcą świata, a gwiazdy są jego sługami. Jeśli tak, to trzeba wznosić modły do księżyca”.
Jak pomyślał, tak zrobił.
Nad ranem widzi, że księżyc wraz z gwiazdami także zniknął. Podniósł wtedy ręce ku niebu i powiedział:
– Nie! Ani słońce, ani księżyc z gwiazdami nie są stwórcami świata. Jeden jest Bóg na niebie. On jest najwyższym panem i władcą nad nimi wszystkimi. Do Niego będę się modlił. Przed Nim pochylę się w ukłonie.
Bożki Teracha
Stary Terach zajmował się wyrabianiem bożków, które sprzedawał na targowisku. Codziennie wyprawiał na targowisko coraz to inne dziecko z koszem pełnym bożków. Większych i mniejszych. Drogich i tanich.
Pewnego dnia przyszła kolej na Abrahama. Wyjął z kosza bożki i ustawił je na targowisku w trzy szeregi. Największe z przodu w pierwszym szeregu, średnie w drugim, a najmniejsze w ostatnim, z tyłu.
Podchodzi do niego starszy człowiek, ale jeszcze w pełni sił, i powiada:
– Daj mi, Abramku, jakiegoś bożka, ale takiego, jak się należy. Dużego i silnego jak ja.
Pokazał mu Abraham największego bożka z pierwszego szeregu i rzekł:
– Ten, który jest największy, jest też najmocniejszy ze wszystkich. Moje bożki mają jednak taką naturę, że dopóki nie zapłacisz za nie z góry, dopóty nie ruszą z miejsca.
Zapłacił człowiek Abrahamowi, wziął bożka do ręki i zamierzał już odejść, kiedy Abraham nagle zapytał:
– Ile masz lat?
– Siedemdziesiąt.
– Ależ głupi z ciebie człowiek. Sam masz już siedemdziesiąt lat i chcesz się kłaniać bożkowi, który dopiero co wyszedł spod ręki rzemieślnika.
Usłyszawszy to, rozgniewany starzec wrzucił z powrotem do kosza dopiero co kupionego bożka i zażądał zwrotu pieniędzy.
Abraham bez słowa zwrócił mu pieniądze.
Podchodzi do Abrahama stara kobieta i powiada:
– Daj mi, Abramku, jakiegoś taniego bożka, takiego małego i nędznego jak ja sama.
Pokazuje jej Abraham najmniejszego bożka i powiada:
– Ten jest w sam raz dla ciebie. Mały, niziutki i leży pod warstwą średnich i dużych bożków.
Kiedy wręczyła mu za bożka kilka marnych groszy, Abraham ją zapytał:
– Ile masz lat?
– Dużo. Bardzo stara jestem. Już nawet nie pamiętam ile.
– Wstyd i hańba – zawołał Abraham – żeby taka stara kobieta oddawała pokłony bożkowi wczoraj dopiero wyciosanemu.
Usłyszawszy to, kobieta odebrała pieniądze i odeszła bez bożka.
Tak też Abraham Dostępował ze wszystkimi klientami. Wieczorem wracał zawsze z koszem pełnym nie sprzedanych bożków.
Bracia Abrahama nieraz przekonywali ojca:
– Tato, Abraham do handlu się nie nadaje. Trzeba go wykierować na kapłana.
Dziwi się Abraham i pyta:
– Co ma kapłan do roboty?
Wyjaśnia mu to Terach:
– Kapłan ma podawać bożkom jedzenie i picie. Ma je obsługiwać.
I Abraham został kapłanem.
Przychodzi do niego kobieta, przynosząc z sobą miskę czystej pszenicznej mąki.
– Chcę – powiada – złożyć ofiarę bożkom.
Bierze Abraham od niej miskę z mąką i stawia ją pośrodku izby. Potem bierze duży kij i roztrzaskuje wszystkie znajdujące się tam bożki. Zostawia tylko jednego, największego, któremu wkłada do ręki kij.
Kiedy stary Terach wrócił do domu i zobaczył, co się stało z jego bożkami, wybuchnął gniewem:
– Co tu się stało? Kto rozbił i połamał moje bożki?
Abraham, zachowując zimną krew, odpowiedział:
– Ojcze, powiem ci całą prawdę. Przyszła tu pewna kobieta z miską mąki przeznaczonej na ofiarę dla bożków. Leniłem się podchodzić do każdego bożka z osobna, żeby złożyć mu ofiarę, więc postawiłem miskę z mąką na środku izby i powiedziałem do bożków: „Weźcie sobie sami mąkę i niech