Ze skarbnicy midraszy. nieznany Autor
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ze skarbnicy midraszy - nieznany Autor страница 6
Kiedy wokół niej zebrało się wielu mężczyzn i kobiet, ciekawych, dlaczego tak postępuje, kobieta powtórzyła im słowa Abrama. W rezultacie wiele kobiet i mężczyzn postanowiło więcej nie służyć kamiennym i drewnianym bożkom.
I jeszcze jedna kobieta przyszła do Abrama i powiedziała:
– Oto przyniosłam jagnię na ofiarę dla bożków twego ojca. Proszę cię, abyś to jagnię złożył w ofierze.
– Wracaj do domu – powiedział Abram. – Zrobię tak, jak sobie życzysz.
Kobieta spokojnie odeszła i wtedy Abram wziął sękaty kij i połamał wszystkie bożki wyciosane i wystrugane przez swego ojca. Wybił im oczy, odbił ręce i nogi i odrąbał głowy. Zostawił tylko jednego dużego bałwana. Wsadził mu pod rękę kij. Tymczasem wrócił Terach i zauważywszy potłuczone bożki z wściekłością natarł na Abrama:
– Poza tobą nikogo nie było w domu, wychodzi więc na to, że połamałeś i potłukłeś wszystkie moje bożki.
Abram zaczął się tłumaczyć:
– W czasie twojej nieobecności przyszła tu jedna kobieta i przyniosła jagnię dla bożków. Ja złożyłem je w ofierze. Wtedy małe bożki rzuciły się na mięso ofiary i zaczęły je zjadać po kawałku. Wcale nie czekały na to, aby wielki bałwan otrzymał swoją należną część. Wpadł przeto w gniew i tym oto kijem wszystkie je potłukł.
– Komu będziesz takie bajki opowiadał? – krzyknął Terach nieswoim głosem. – Przecież te bożki nie jedzą i nie piją. O niczym nie mają pojęcia. Mają usta, a nie mówią, mają oczy, a nie widzą, mają nogi, a nie chodzą.
Na to Abram odparł:
– To prawda, ojcze. Twoje słowa są słuszne. Te twoje bożki to nic innego, jak tylko kamienie lub drewno. A skoro tak jest, to dlaczego bijesz im pokłony?
Kiedy wieść o postępku Abrama doszła do uszu króla Nemroda, polecił natychmiast przyprowadzić go przed swoje oblicze.
– Jak śmiałeś – powiedział do niego Nemrod – namawiać moich poddanych, aby nie oddawali czci bożkom! Masz natychmiast pokłonić się ogniowi, który jest największym i najpotężniejszym ze wszystkich bogów.
– To już prędzej pokłońmy się wodzie. Ona przecież gasi ogień.
– Dobrze – zgodził się Nemrod. – Pokłoń się wodzie.
– Chmury są silniejsze od wody – powiedział Abram. – One bowiem przetrzymują w sobie wodę. Lepiej już pokłonić się chmurom.
– Zgoda, niechaj będzie, jako rzekłeś – powiedział Nemrod. – Schyl się i pokłoń chmurom.
– Ale wiatr mocniejszy jest od chmur – rzekł na to Abram. – Wiatr może rozpędzić chmury. Kiedy wiatr rozpędza chmury, niebo staje się czyste.
– A więc pokłoń się wiatrowi – rozkazał Nemrod.
– Wolę już lepiej pokłonić się człowiekowi. On bowiem potrafi okiełznać wiatr.
Na to dictum Nemrod wpadł we wściekłość.
– Nie pleć głupstw – krzyknął. – Oto przekażę cię ogniowi, przed którym ja sam się korzę, i zobaczymy, czy twój wielki Bóg potrafi cię wyratować z rąk mego boga.
Abram39 w rozpalonym piecu
Nemrod40 zwołał swoich ministrów, doradców i astrologów i przedstawił im do rozstrzygnięcia następującą sprawę:
– Oto Abram, syn Teracha41, potłukł wszystkie bożki swego ojca i namówił moich poddanych, aby więcej nie oddawali im należnej czci. Kiedy dowiedziałem się o tym, sprowadziłem go do siebie i kazałem pokłonić się ogniowi. Nie dość, że odmówił, to jeszcze zbył mnie dowcipem i ośmieszył. Teraz poradźcie, co mam z tym osobnikiem zrobić?
I doradcy po niedługim namyśle tak zadecydowali:
– Za karę Abram powinien zostać spalony. Niech król rozkaże rozpalić piec wapienny. Niech będzie przez trzy dni i noce utrzymywany ogień w piecu. Wtedy wrzucimy do niego syna Teracha i bluźnierca spłonie na amen42.
Nemrod przyjął propozycję swoich doradców i rozkazał napalić w piecu.
Na trzeci dzień sprowadzono Abrama. Tymczasem wokół pieca zgromadzili się wszyscy słudzy Nemroda, wszyscy jego doradcy i wszyscy jego sędziowie. Oprócz nich przyszedł cały tłum kobiet i dzieci. Wszyscy chcieli być świadkami spalenia Abrama.
Kiedy Abram przeszedł przed ustawionymi w szereg astrologami, ci dokładnie mu się przyjrzeli.
– Oto człowiek – krzyknęli zgodnym chórem – w którego dzień urodzin olbrzymia gwiazda pojawiła się na niebie.
Wtedy słudzy Nemroda związali Abramowi ręce i nogi i wrzucili go do pieca. W tej samej chwili anioł Gabriel43 stanął przed obliczem Pana Boga i tak rzekł:
– Boże, pozwól mi wstąpić do pieca i zgasić ogień. Pozwól mi uratować twego umiłowanego Abrama.
I Bóg tak odpowiedział:
– Nie ma w niebie równego mnie i nie ma na ziemi równego Abramowi. Dlatego Ja sam go uratuję. Za to jednak, że chciałeś zrobić dobry uczynek, pozwolę ci uratować od śmierci trzech innych cadyków44.
I wtedy stanęła przed Panem Bogiem Dobroczynność.
– O Boże! – powiedziała – zbaw Abrama od śmierci. Nie ma bowiem drugiego takiego na świecie dobroczyńcy. Jeśli on zginie, to kto będzie zwracał na mnie uwagę?
Pan Bóg wydał rozkaz i ogień zgasł. I oto płomienie zamieniły się w drzewa, a drzewa obrosły w liście. I rozkwitły liście, i wydały z siebie piękne i drogie owoce. I ustawiły się drzewa owocowe w rzędy, i przekształciły piec wapienny w arcywspaniały ogród. Trzy dni i trzy noce przechadzał się Abram po tym ogrodzie, śpiewał hymny pochwalne i wznosił modlitwy do Boga:
– Zlituj się, Boże, nad tymi wszystkimi, którzy chcą mi wyrządzić zło. Daj im czyste serca i oczy otwarte, aby mogli przejrzeć i czynić to, co jest dobre i sprawiedliwe.
Po wrzuceniu Abrama do pieca słudzy dworu królewskiego zdali sprawozdanie Nemrodowi:
– Słyszeliśmy, jak Aran45, syn Teracha, oświadczył wobec całej gminy: Jeśli Bóg Abrama nie potrafi go ocalić i mój brat spłonie w piecu, to uwierzę w naszego króla Nemroda i będę czynił wszystko, co mi rozkaże. Jeśli jednak ogień
39
40
41
42
43
44
45