Muza z zaścianka. Оноре де Бальзак

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Muza z zaścianka - Оноре де Бальзак страница 9

Muza z zaścianka - Оноре де Бальзак

Скачать книгу

która znalazła ją nie do poznania. Anna wydawała sześć tysięcy franków rocznie na siebie: tyle, ile kosztował cały dom pana de La Baudraye. W ciągu doby przyjaciółki wymieniły niejedno zwierzenie; paryżanka, czując swą wyższość nad feniksem pensjonatu Chamarolles, okazała przyjaciółce z prowincji dobroć i względy, tłumacząc jej pewne rzeczy, które zadały Dinie tym głębsze rany: prowincjałka poznała bowiem, iż przewagi paryżanki są czysto powierzchowne, podczas gdy jej wyższość miała zostać na zawsze zagrzebana.

      Po wyjeździe Anny, pani de La Baudraye, wówczas licząca dwadzieścia dwa lata, popadła w rozpacz bez granic.

      – Co pani? – rzekł pan de Clagny, widząc ją tak przybitą.

      – Anna – rzekła – uczyła się żyć, gdy ja uczyłam się cierpieć.

      W istocie, w małżeństwie pani de La Baudraye rozgrywała się tragikomedia będąca w harmonii z jej walkami finansowymi, z jej przeobrażeniami. Obok księdza Duret, jedynie pan de Clagny świadomy był tego epizodu, odkąd Dina przez bezczynność, przez próżność może, zdradziła mu sekret swej bezimiennej sławy.

      Mimo iż połączenie wierszy i prozy jest w literaturze francuskiej czymś potwornym, istnieją wszakże wyjątki od tego prawidła. Pozwolimy sobie w tym opowiadaniu pogwałcić je na chwilę; aby bowiem odsłonić tajemne walki, które mogą Dinę wytłumaczyć, jeżeli nie rozgrzeszyć, trzeba nam zanalizować pewien poemat, owoc jej głębokiej rozpaczy.

      Przywiedziona do granic cierpliwości i rezygnacji wyjazdem wicehrabiego de Chargeboeuf, Dina poszła za radą poczciwego księdza Duret, który poddał jej, aby przeobraziła swoje złe myśli w poezję; recepta, która może tłumaczy niektórych poetów.

      – Będzie z tobą, moje dziecko, jak z tymi, którzy układają nagrobki lub elegie na śmierć drogiej istoty: boleść uśmierza się w sercu w miarę, jak aleksandryny kipią w głowie.

      Ten osobliwy poemat wstrząsnął departamenty Allier, Nièvre i Cher, szczęśliwe z posiadania poety zdolnego mierzyć się z paryskimi znakomitościami. Pakita z Sewilli przez Jana Diaz ukazała się w Echu, chudym tygodniku, który półtora roku walczył z prowincjonalną obojętnością. Paru oczytanych ludzi w Nevers twierdziło, iż Jan Diaz chciał sobie zadrwić z młodej szkoły, która płodziła wówczas swoje ekscentryczne poezje pełne ognia i obrazów, i osiągała w nich wielkie efekty, gwałcąc muzę pod pozorem niemieckich, angielskich i romańskich fantazji. Poemat zaczynał się od tej pieśni:

      Znaszli Hiszpanów kraj,

      Miłości cudny raj?

      Upalne dnie, wieczory chłodne,

      Usta całunków wiecznie głodne,

      Płomienne oko, czarna brew

      Andaluzyjskich dziew.

      Inny tam mieszka lud,

      Nieznany im nasz chłód;

      Tam od wieczora do poranka

      Pod oknem dyszy pieśń kochanka,

      Szturmuje do rozkosznych twierdz

      Kobiecych ciepłych serc…

      W ponurym zaułku wyblakłym dziewczętom,

      Pakita pieśń swoją zawodzi,

      W tym Rouen, tak smętnym żałobą przeklętą,

      Co z dymów północy się rodzi;

      W tym Rouen, tak czarnym i szpetnym, i wrogim…

      Wspaniały opis Rouen, gdzie Dina nigdy nie była, skreślony z ową podrabianą brutalnością, która podyktowała później tyle poezji juwenalowskich, przeciwstawiał egzystencję przemysłowych miast leniwemu życiu Hiszpanii, miłość nieba i piękności ludzkiej kultowi machin, słowem poezję spekulacji. I Jan Diaz malował wstręt Pakity do Normandii, mówiąc:

      Niebo Sewilli błękitne, przejrzyste,

      Kolebką było Pakicie;

      W trzynastu leciech jej oko strzeliste

      Śmierć niosło wokół i życie;

      Toreadorów trzech legło z jej winy,

      Zwycięstwa bowiem zapłatą

      Był całus z ustek przesłodkiej dziewczyny,

      Któż życia nie dałby za to?…

      Klisza portretu młodej Hiszpanki służyła później tylu kurtyzanom w tylu rzekomych poematach, iż zbytecznym byłoby przepisywać tu setkę wierszy, z jakich się składa. Ale, aby dać ocenić śmiałości, na jakie pozwoliła sobie Dina, wystarczy przytoczyć zakończenie. Wedle płomiennej pani de La Baudraye, Pakita była tak bardzo stworzona do miłości, iż z trudnością mogła spotkać kawalerów godnych siebie; albowiem:

      … w całunków pożarze

      Najtęższych opadła już siła,

      Kiedy Pakita w rozkoszy pucharze

      Zaledwie usta zmoczyła…

      Mimo to, opuściła radosną Sewillę, jej lasy i łany pomarańczowe dla normandzkiego żołnierza, który ją rozkochał i zabrał w swoje strony. Nie żałowała Andaluzji; ten żołnierz był jej całym szczęściem; – ale jednego dnia trzeba mu było pociągnąć do Rosji za wielkim cesarzem.

      Nic delikatniejszego, niż obraz pożegnania Hiszpanki z normandzkim kapitanem artylerii, który w szale namiętności oddanej z uczuciem godnym Byrona żądał od Pakity ślubu bezwzględnej wierności w katedrze roueńskiej, przy ołtarzu Matki Boskiej, która, mimo iż dziewica:

      Jest kobietą i nigdy temu nie przebacza

      Kto złamie przysięgę miłości…

      Znaczna część poematu poświęcona była obrazowi cierpień Pakity żyjącej samotnie w Rouen w oczekiwaniu końca kampanii; wiła się za kratami okien, widząc przechadzające się radosne pary, dławiła miłość w sercu z energią, która ją pożerała, żyła narkotykami, spalała się w marzeniach!

      Omal nie umarła, ale pozostała wierną i kiedy żołnierz powrócił po roku, zastał swą piękność godną całej jego tkliwości. Ale on, wyblakły i zmrożony do szpiku lodami chłodnej Rosji, smutno przyjął stęsknioną kochankę…

      Cały poemat był poczęty dla tej sytuacji wyzyskanej z werwą, ze śmiałością, która aż nadto może potwierdzała pogląd księdza Duret. Pakita, poznając granice, w których kończy się miłość, nie rzuciła się jak Heloiza i Julia w nieskończoność, w sferę ideału; nie, skierowała się – rzecz może okrutnie naturalna – na drogę grzechu, ale bez żadnej wielkości, dla braku odpowiednich czynników: trudno znaleźć w Rouen ludzi dość namiętnych, aby im przyszło na myśl pomieścić taką Pakitę w godnym jej środowisku wytworności i zbytku. Ta okropna rzeczywistość, podniesiona jakąś posępną poezją, podyktowała kilka stronic z rodzaju, którego nadużywa może nieco współczesna sztuka, dość podobnych do owych studiów anatomicznych malarzy przedstawiających ciało bez skóry; po czym pełnym filozofii zwrotem poeta, odmalowawszy ohydny dom, w którym Andaluzyjka kończyła swoje dni, wracał do początkowego śpiewu:

      Pakita dzisiaj, zmarszczona, zgrzybiała,

      Tak sobie czasem nuci:

      Znaszli Hiszpanów kraj,

      Miłości, etc.

      Dzika energia zawarta w tym kilkusetwierszowym poemacie,

Скачать книгу