Groźny cień. Артур Конан Дойл
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Groźny cień - Артур Конан Дойл страница 6
Co oni widzieli w tej chudej, czarniawej dziewczynce?
To przewyższało już zakres mej inteligencyi.
Potem zwierzała się jeszcze, iż w czasie podróży do West Inch'u pragnął się jej przedstawić pewien przebrany, niezmiernie bogaty, książę…
Tu już nie umiałem powściągnąć zdumienia i wyrażałem pewne wątpliwości, – po czem mianowicie mogła poznać księcia?…
– Po przebraniu – odcinała bez namysłu.
Innego znów dnia opowiadała w tajemnicy, że ojciec jej układa niezwykle trudną zagadkę, a kiedy będzie gotowa, ogłosi ją w dziennikach, kto zaś nadeśle rozwiązanie, otrzyma rękę córki i połowę majątku.
Wtedy wyrzekłem z dumą, że doskonale umiem zgadywać szarady, niechże więc przyśle mi tę, skoro tylko będzie ukończona.
Dziewczynka szepnęła, że zagadka pojawi się w „Gazecie z Berwick”, a potem koniecznie chciała się dowiedzieć, co z nią uczynię, skoro ją, Edie, otrzymam z łaskawych rąk ojca?
Odparłem, że sprzedam ją przez licytacyę, więc oczywiście temu, kto ofiaruje najwięcej, prędko jednak pożałowałem słów swoich, gdyż tego wieczora Edie nie chciała już opowiadać mi bajek, w niektórych razach okazywała się nieubłagana.
Jim Horscroft był nieobecny cały czas, który Edie spędziła w domu mych rodziców.
Powrócił dopiero w kilka dni po jej wyjeździe i pamiętam, jak mię niezmiernie zdziwiło, że raczył zadawać pytania i okazywać jakiekolwiek zajęcie osobą zwyczajnej, na domiar nieznanej dziewczynki.
Więc pytał, czy ładna, a kiedym odrzekł, że nie uważałem, wybuchnął głośnym śmiechem, przezwał mię skrytym i zapowiedział, iż wkrótce otworzą mi się oczy.
Potem jednak zajęliśmy się zupełnie czem innem i mała kuzynka na dobre wywietrzała mi z głowy, aż do dnia, w którym wzięła moje życie w swoje ręce i złamała, jak ja mógłbym złamać teraz gęsie pióro.
Stało się to w roku 1813-ym.
Opuściłem właśnie szkołę, – miałem już lat ośmnaście, co najmniej czterdzieści włosków na górnej wardze i nadzieję posiadania z czasem więcej.
I z chwilą rozstania się z murami zakładu czcigodnego pana Birtwhistle'a dziwnie się zmieniłem.
Unikałem towarzyszy, żadnej z gier nie umiałem oddać się z dawnym zapałem.
Za to wymykałem się na wybrzeże, albo w ciemnozielone zarośla janowców i tam, wyciągnięty na piasku, pozwalałem słońcu pieścić moje ciało, albo wpatrywałem się w dal, nieruchomo, nawpół bezwiednie rozchylając usta, zupełnie jak to czyniła dawniej mała Edie.
Dobre to były czasy! Wtedy radowało mię wszystko, a kiedy mogłem biec prędzej, lub skakać wyżej, niż mój bliźni, uważałem życie za rozkoszne i dostatecznie wypełnione.
A teraz, teraz, wszystko to wydawało mi się dzieciństwem i marnością.
Niezrozumiałe westchnienia poruszały moją pierś młodzieńczą, wznosiłem oczy ku jasnym błękitom niebios, to znów zatapiałem w szafirowoszmaragdowych głębiach pieniącego się u stóp mych morza.
Coś, jakby ciężar nieznośny, tłoczyło mi myśli, czułem, że brak mi czegoś, nie umiałem jednak uprzytomnić sobie, coby to właściwie być mogło.
Stawałem się zły, zgorzkniały, – coraz gorszy i bardziej zniechęcony.
Niekiedy wydawało mi się, że każdy nerw czuję, że wszystkie są we mnie chore, i tak naprężone, iż którykolwiek lada chwila pęknie.
Matka często zatrzymywała na mojej twarzy niespokojne, troską zasnute oczy i pytała zcicha, czy mi co nie dolega, ojciec od czasu do czasu napomykał o potrzebie bardziej wytężonej pracy, – obojgu odpowiadałem tak opryskliwie i cierpko, że nieraz potem doznawałem w głębi ducha ciężkich, najcięższych wyrzutów.
Bo można mieć więcej, niż jedną żonę, więcej niźli jedno dziecko, i niejednego przyjaciela, ale jedną jedyną tylko matkę, jedynego ojca!
Więc trzeba ich szanować i czcią otaczać, póki żyją, modlić się do zmarłych.
Ale wróćmy się do rzeczy. Kiedyś oto, kiedy wracałem z pola, wiodąc do owczarni stado, zdaleka jeszcze dostrzegłem ojca, siedzącego przed domem, z listem w ręku.
Był to wypadek rzadki i niezwykłej wagi, gdyż właściwie wcale nie odbieraliśmy listów, z wyjątkiem tego, który zjawiał się regularnie w oznaczonym czasie, pisany przez plenipotenta i przypominający o uiszczeniu dzierżawy.
Przyśpieszyłem więc kroku i po chwili, zauważyłem, że staruszek płacze, co napełniło mię, pamiętam, przedewszystkiem, ogromnem zdumieniem, bo myślałem dotąd, że to wyłączna właściwość kobiet, – rzecz niepodobna dla mężczyzny.
Zbliżyłem się jeszcze więcej i nie umiałem oderwać wzroku od zmienionej i postarzałej nagle twarzy ojca. W poprzek lewego policzka biegła tak głęboka zmarszczka, że łzy nie mogły jej widocznie przebyć i toczyły się powoli brzegiem, aż do ucha, skąd dopiero ściekały na papier.
Matka siedziała przy nim i w milczeniu gładziła jego rękę, jak czasem pieści się małe dziecko, chcąc je uspokoić.
Cicho stanąłem opodal.
– Jeannie – skarżył się boleśnie ojciec – Jeannie, kochana żono. Biedny Willie już nie żyje. Wszystko stało się tak nagle. Dlatego nie pisali. To był podobno antraks, a potem uderzenie krwi do głowy… Tak pisze mi prawnik.
– Więc skończyły się jego troski – pocieszała łagodnym głosem matka.
Ojciec otarł mokre od łez uszy, milczał chwilę, a potem odezwał się, o wiele już spokojniej:
– Oszczędności swoje zapisał naturalnie córce, a jeśli, czego niech Bóg broni, nie zmieniła się od tego czasu, kiedyśmy ją ostatni raz widzieli, – to nie na długo jej wystarczy. Czy pamiętasz, jak utrzymywała, że herbata u nas jest za słaba, mówiła to przecież o herbacie, której funt płaciłem po siedem shilling'ów!
Matka pokiwała w zamyśleniu głową i mimowoli spojrzała ku połciom słoniny, zwisającym od pułapu wielkimi płatami.
– Ten pan nie pisze, ile będzie miała – ciągnął ojciec dalej – zawsze jednak jest tam tego sporo, więcej może, niż potrzeba. I Edie zamieszka z nami, bo takiem było ostatnie życzenie nieszczęśliwego mego brata.
– Więc musi płacić za swe utrzymanie – przerwała stanowczo matka.
W pierwszej uczyniło mi się dziwnie przykro, że można mówić o pieniądzach w takiej smutnej chwili, potem dopiero pomyślałem, że jednak matczysko ma racyę, bo West Inch zaledwie wystarczał na najskromniejsze potrzeby nas trojga, więc każdy większy wydatek, nie rachując już osoby tak