ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton страница 4
48 Rozdział 38
49 Rozdział 39
50 Rozdział 40
51 Rozdział 41
52 Rozdział 42
53 Rozdział 43
54 Rozdział 44
55 Rozdział 45
56 Rozdział 46
57 Rozdział 47
58 Rozdział 48
59 Rozdział 49
60 Rozdział 50
61 Rozdział 51
62 Rozdział 52
63 Rozdział 53
64 Rozdział 54
65 Rozdział 55
66 Przypisy
Dla profesor Sabiny Brennan z Instytutu Neurobiologii Trinity College w Dublinie, za jej urok, energię i determinację w walce z demencją.
I dla Caroline Delaney z „Irish Examiner” za ciepło, dowcip i odpowiedzi na wszystkie niemożliwe pytania, które jej zadaję.
Celtycką piosenkę Mo Ghille Mear z iPhone’a Katie można znaleźć na stronie www.youtube.com/watch?v=c2q2pslNDCc
Ní thuigeann an sách an seang.
Syci nie potrafią zrozumieć głodnych.
Irlandzkie przysłowie
Rozdział 1
Katie mijała właśnie żelazną bramę hugenockiego cmentarza przy Carey’s Lane, gdy usłyszała płacz dziecka. Przystanęła i nasłuchiwała przez moment. Intuicja podpowiadała jej, że nie jest to wyraz frustracji, głodu czy zmęczenia. Tak mógł płakać tylko ktoś osamotniony i zrozpaczony.
Otworzyła bramę i weszła na teren starannie utrzymanego niewielkiego cmentarza otoczonego wysokim ceglanym murem. Większość nagrobków miała postać ułożonych płasko kamiennych płyt, rozdzielonych ścieżkami, które utwardzono warstwą tłucznia i drobnych kamieni. Pod murem stały w regularnych odstępach drzewka w drewnianych donicach.
Na jednej z donic siedziała płacząca dziewczynka. Katie przypuszczała, że ma nie więcej niż dziewięć lat. Jej ciemne włosy były splecione w gruby warkocz, który przerzuciła przez lewe ramię; drobne, chude ciało okrywał płaszcz przeciwdeszczowy z szarej folii, spod którego wystawały żółte kalosze. Łzy pozostawiały na jej brudnej bladej twarzy jaśniejsze smugi. Jasnobrązowe oczy podkreślały delikatną urodę dziewczynki.
Katie podeszła do niej.
– Co się stało, kochanie? – spytała, kucając obok dziecka. – Jesteś tu całkiem sama?
Dziewczynka wykrzywiła usta w podkówkę i wydała z siebie rozdzierający szloch.
– Unde e mumia mea? Nu-mi găsesc mumia!
– Przykro mi, ale cię nie rozumiem. – Katie westchnęła. – Znasz w ogóle angielski?
– Nu-mi găsesc mumia! – powtórzyła dziewczynka i po jej policzkach znów pociekły łzy.
Katie wyjęła z torebki chusteczkę i delikatnie otarła twarz dziecka.
– Chodzi o twoją mamę, tak? Zgubiłaś swoją mamę?
Dziewczynka skinęła głową.
– Nu știu unde este! Sa dus în colț și a dispărut!
– Zniknęła?
Mała ponownie przytaknęła. Katie podniosła się i wyciągnęła do niej rękę.
– Chodź, kochanie, znajdziemy ją. Nie musisz się martwić. Jestem z policji. Rozumiesz? – Wskazała na siebie i powtórzyła: – Policja.
Wyraźnie przestraszona dziewczynka szybko wstała z donicy i spojrzała na bramę cmentarza, jakby rozważała ucieczkę.
– Wszystko w porządku, kochanie! – powiedziała Katie, chwytając ją mocno za lewą rękę. – Nie musisz się bać! Pomogę ci znaleźć mamę, obiecuję! Nic ci nie grozi.
Jezus Maria, nie mam pojęcia, co to za język, pomyślała. Za mało szeleszczący na polski, nie brzmi też jak rosyjski. Może bułgarski albo czeski?
– Jak masz na imię? – spytała. Znowu wskazała na siebie. – Ja jestem Kathleen. Tak mam na imię. Większość ludzi nazywa mnie Katie. – Potem wskazała na dziewczynkę i spytała: – A ty?
– Ana-Maria.
Katie raz jeszcze otarła jej zapłakane oczy. Miała ochotę napluć na chusteczkę i wytrzeć jej brudną buzię, jak robiła to kiedyś mama, gdy ona była mała.
– Ana-Maria to piękne imię. Powiem ci, co zrobimy, Ano-Mario. Pójdziemy tam, gdzie pracuję, i dowiemy się, jakim mówisz językiem i skąd pochodzisz, a potem poszukamy twojej mamy. Kiedy będziesz na nią czekała, umyjesz się i zjesz coś dobrego, zgoda?