Życie za życie. Alex Dahl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Życie za życie - Alex Dahl страница 8
Bez ciebie nie mogę oddychać.
***
Groszki na talerzu Olivera: szesnaście sztuk. Krople deszczu, które nadal znajdują się na oknie: czterdzieści sześć. Liczba razy, gdy sięgam po szklankę z wodą, a następnie uświadamiam sobie, że zostawiłam ją przy zlewie: trzy. Książki pozostawione na stole w salonie: siedem. Liczba Xanaxów, które wzięłam po powrocie znad jeziora: jeden. I pół.
– Alison? – słyszę głos Sindrego, zerkam w jego stronę i uświadamiam sobie, że obaj czekają, aż odpowiem na jakieś pytanie. – Wyglądałaś na nieobecną – mówi łagodnie.
– Przepraszam – odpowiadam.
– Czy ryba ci smakuje? – Sindre wskazuje kawałki łososia, które porozrzucałam po całym talerzu.
– Tak. Dziękuję. Jest… naprawdę smaczna. Dziękuję… że to robisz. – To pierwszy raz od bardzo dawna, gdy usiedliśmy do wspólnego posiłku, i pierwszy raz od lipca, gdy siedzimy przy tym stole we troje. Ostentacyjnie wsadzam do ust kawałek łososia i żuję, licząc. Osiemnaście, dziewiętnaście.
– Alison?
Podnoszę wzrok.
– Dzisiaj w szkole na biologii uczyliśmy się o przeszczepach. – Oliver ma bladą twarz, czerwoną przy linii włosów. Jego zbyt duże zęby lśnią, gdy mówi dalej.
– Oliverze! – mówi ostro Sindre.
– Nie – przerywam mu łagodnie. – Niech mówi.
– Dowiedzieliśmy się, że narządy jednej osoby mogą uratować nawet osiem ludzkich żyć.
– Och – mówię. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem.
– Ja… Uważam, że to niesamowite – mówi i patrzy to na Sindrego, to na mnie. – Ona z pewnością by tego chciała, wiecie? Ona…
– Oliverze – przerywa mu Sindre. – Proszę. Proszę, po prostu jedzmy.
– Kochanie, chcę usłyszeć, co on ma do powiedzenia – mówię tak miłym głosem, jaki udaje mi się z siebie wydobyć.
– Ale ja nie chcę. – Sindre rzuca nóż, który z hukiem spada na podłogę. Kładę dłoń na dłoni Olivera. Chłopiec się wzdryga, ale nie zabiera ręki.
– Czego jeszcze się dowiedziałeś, kochanie?
– Czytaliśmy o kobiecie, która przez całe życie była wegetarianką, a potem dostała serce kogoś, kto uwielbiał burgery i tak dalej, i po przeszczepie zaczęła jeść głównie mięso. – Kiwam głową, a potem sobie uświadamiam, że powinnam się uśmiechnąć. Więc się uśmiecham.
– Wow.
– Tak. To się nazywa pamięć komórkowa. – Przerywa na długo, dźga widelcem kilka groszków, a potem mówi dalej: – Czy wiemy, które narządy Amalie zostały oddane innym ludziom?
Znowu czuję palenie, te języki ognia gryzące mnie w żołądek, ostre gorąco pod powiekami. Czyste, złożone dłonie konsultanta, spuszczona głowa, jego niemożliwe słowa, Tak strasznie mi przykro. Lepka cisza pokoju bez okien, miła, bezlitosna obecność dwóch pielęgniarek, jednej starej i jednej młodej, jak to dobrze, że one płakały za Amalie w tych chwilach, w których my byliśmy do tego niezdolni. Ja licząca minuty, które minęły od chwili, gdy przeczesałam palcami jej mokre włosy, walenie mojego serca i liczenie, którego nie potrafiłam powstrzymać, zaczęłam więc liczyć na głos, wypowiadać te brzydkie minuty, aż wreszcie młodsza pielęgniarka wstała, usiadła u moich stóp i zmusiła mnie, żebym spojrzała w jej zaczerwienione i załzawione oczy. A później dokumenty, które musieliśmy podpisać, ja licząca słowa na stronie zamiast je czytać, słowa, których użycia nigdy nie brałam pod uwagę, chociaż na jakimś poziomie musiałam je uwzględnić, bo bez wątpienia wiedziałam, co należy zrobić.
– Przepraszam – mówi Oliver, gdy nie odpowiadam, nie mogę odpowiedzieć.
– Do kurwy nędzy – mówi Sindre, odwraca do okna ponurą, pełną napięcia twarz.
– Przepraszam – powtarza Oliver.
Które części Amalie oddaliśmy? Które części Amalie są teraz osadzone w innych ciałach, stanowią części innych żywych istot? Pamięć komórkowa, powiedział. Pamięć komórkowa – słowa te w kółko przetaczają się po mojej głowie. Nagle moje dłonie stają się gorące i słabe. Zmuszam się do myślenia o ptakach Karen Fritz, każę im przelecieć w moim umyśle, liczę je, dwadzieścia dwa. Gumowate, powykręcane nóżki przyciskane do pozbawionych piór brzuchów, oczy wpatrzone w obsydianową linię horyzontu, powietrze rozdarte na strzępy. Staram się wrócić do własnego ciała, do gapiących się na mnie Olivera i Sindrego, ale mój umysł leci wolno z niemożliwością słów, które wypowiedział Oliver. Patrzę na niego, na jego zmartwioną twarz, na oczy Amalie, na zakrwawione, obgryzione paznokcie.
– Jej serce – szepczę. – Oddaliśmy jej serce.
Rozdział 8
Iselin, miesiąc wcześniej
Bicie serca mojej córki delikatnie uderza w moje opuszki palców. Wcieram maść na długości całej blizny, Kaia cierpliwie siedzi i czeka.
– Doktor Harari ucieszy się na twój widok.
– Tak.
– Będzie pod ogromnym wrażeniem twoich postępów – mówię, uśmiecham się do niej i wycieram tłustą lepką dłoń w kuchenny ręcznik.
– Tak. Kiedy widziała mnie po raz ostatni, byłam chora. Teraz nie jestem już chora.
– Nie – odpowiadam.
– Ona widziała wnętrze mojego ciała – zauważa Kaia.
– Tak. Tak, widziała.
– Wiele osób widziało.
– To prawda, Kaiu.
– Doktor Harari powiedziała, że moje stare serce było trochę szare i za małe. I za wolno pompowało krew.
– Prawda. – Bardzo mi szkoda tego szarego, zbyt małego serca. Co oni z nim zrobili? Tak po prostu wyrzucili to bezużyteczne serce, które kiedyś ukształtowało się w moim łonie? Pamiętam, jak podczas pierwszego badania ultrasonograficznego w ciąży słyszałam jego szybkie rozproszone bicie, jak z początku płakałam z rozpaczy, ale też się zdumiałam. Całuję czubek głowy Kai i pomagam jej założyć luźny sweter, tak by nie ocierał o bliznę.
***
Siadam przy kuchennym stole, przeglądam się w lustrze na przeciwległej ścianie. Mam na sobie czerwoną bluzę z kapturem i szare spodnie do jogi. Włosy spięłam w wysoki kok,