Księżniczka. Crew. Tom 2. Tijan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Księżniczka. Crew. Tom 2 - Tijan страница 12
Gdy dotarłam na parking, Zellman poklepał dach pick-upa Jordana.
– Bren! Pospiesz się!
Cross siedział na pace, a Zellman w kabinie i machał do mnie przez okno. Jordan zajął miejsce za kierownicą. Nie mogli do mnie podjechać – na drodze stało zbyt wiele samochodów i osób, więc musiałam obejść wszystko, by znaleźć się na drugim końcu parkingu. Wtedy uruchomili silnik i podjechali bliżej. Złapałam za brzeg skrzyni i podskoczyłam. Cross złapał mnie i podciągnął, więc chwilę później siedziałam już w środku. Silnik zawył. Leżeliśmy płasko, Cross otoczył mnie ramionami. Przygotowaliśmy się.
– Jedź! – krzyknął Cross, uderzając w bok skrzyni.
Chwilę później odjechaliśmy. Błysnęły za nami syreny policyjne, ich dźwięk był coraz bliżej. Musieliśmy jechać w przeciwnym kierunku, niż powinniśmy, ale po wyjeździe z Fallen Crest poszło już gładko. Jordan zwolnił, Cross wtulił twarz w moją szyję. Jego ręka przesuwała się po mojej koszulce.
– Co Race miał ci do powiedzenia?
Szlag. Czy powinnam mu o tym powiedzieć teraz?
Przyjrzałam mu się. Gdyby on miał dla mnie takie informacje, chciałabym, żeby mi powiedział.
– Twoja mama chce się przeprowadzić tam, gdzie Taz będzie studiować. A związek twojego ojca i jego dziewczyny robi się poważniejszy. – To nie był koniec. Musiałam zadać kolejny cios. – Rozwód już prawie sfinalizowano.
Milczał przez chwilę, po czym przewrócił się na plecy. Jedną ręką wciąż mnie obejmował, ale wzrok wbił w niebo.
Drugą rękę położył sobie na piersi. Nasze ciała lekko podskakiwały, gdy jechaliśmy żwirową ścieżką.
– Kurwa.
Cross zostanie bez rodziny, chyba że…
Boże. Myślenie o tym bolało.
…chyba że pojedzie z nimi?
Wystarczyło, że o tym pomyślałam, a poczułam, jakby zadano mi cios w serce. Przeszył mnie ból, zebrało mi się na płacz. A co, jeśli on pojedzie z nimi? Ja miałam zostać tutaj. Tak już musiało być. Channing tu był. Roussou to mój dom. Jeśli coś robiłam, to całą sobą albo wcale, również w kwestii domu. Po prostu wiedziałam, że przeprowadzka nie jest mi pisana. Tutaj mogłam przetrwać. Tutaj mogłam żyć. A gdzie indziej… To niemożliwe. Czułam to w trzewiach, więc jeśli on wyjedzie…
Co ja wtedy zrobię?
– Szlag – zaklął znowu.
– Tak.
– Cholera.
– Zgadzam się. – Czułam zbierającą się w oku łzę. Jeszcze nie spłynęła.
Cross przesunął ręką po twarzy i przetoczył się w moją stronę. Zauważył łzę, wyciągnął rękę i ją starł. Znał mnie, więc w jego uśmiechu dostrzegłam smutek.
– Nigdzie nie wyjadę. – Nachylił się i wtulił twarz w moją szyję. Otoczył mnie ramieniem i przycisnął nasze ciała. – Bez ciebie nigdzie nie wyjadę.
Pieprzona przyszłość.
Komu ona jest w ogóle potrzebna?
Poczułam kolejną łzę. Jak ja nie znoszę ryczeć.
Nie miałam w zwyczaju płakać. Krwawić – okej. Ale w żaden inny sposób nie przeciekałam. Wyciągnęłam rękę w stronę Crossa. Potrzebowałam odepchnąć nagłą, oślepiającą panikę, która chciała mnie pochłonąć, zgnieść w swoich szponach.
– Cross – wyszeptałam. Zacisnęłam rękę na jego koszulce i przyciągnęłam go do siebie.
Uniósł głowę. W jego oczach dostrzegłam zaskoczenie, ale wiedziałam, że zauważył moją udrękę. Wyraz jego twarzy złagodniał. Położył mi rękę na brzuchu i pocałował mnie w kącik ust.
– Trzymam cię.
Pisnęłam. Chciałam, żeby coś przepędziło te wszystkie emocje.
– Ciii – wyszeptał. Uniósł głowę i sprawdził, czy Zellman i Jordan niczego nie widzą. Siedzieliśmy zbyt blisko szyby. Cross dostrzegł jakąś bluzę, podniósł się, wziął ją i nakrył mnie ubraniem, a potem wsunął dłoń pod spód.
Złapałam go za rękę, lekko wyginając plecy w łuk.
– Nie ruszaj się. – Pocałował mnie w ucho. – Usłyszą.
Ręką musnął moje spodnie, rozpiął guzik, zamek. Całował mnie po gardle, a potem odsunął się z jękiem. Usiadł, podparł się na łokciu, nachylił głowę, jakbyśmy tylko rozmawiali.
Ale ta ręka…
Już znalazła się w moich majtkach, pocierała mnie, a ja czułam, jak Cross odnajduje wejście.
Złapałam go za szyję, wbiłam w nią paznokcie w chwili, gdy on wsunął we mnie palce.
Wstrzymałam oddech, ale Cross znowu mnie pocałował i uciszył. Wkładał we mnie palce, wyciągał, robił to szybko, ale głęboko, sięgał wszędzie. Wsuwał. Wysuwał.
Zalała mnie przyjemność, odczułam ją aż w palcach rąk i stóp oraz na karku. Jęknęłam.
Cross się uśmiechnął, wciąż mnie całując.
– Ciii.
Przygryzłam wargę, pokiwałam głową. Kochałam Zellmana i Jordana jak braci, ale nie chciałam, żeby byli tego świadkami. Zamknęłam oczy, wiedząc, że Cross dalej będzie się zachowywał tak, jakbyśmy rozmawiali, a jednocześnie wciąż będzie poruszać we mnie palcami.
Napięcie narastało.
Rozprzestrzeniało się.
Byłam już blisko.
Coraz mocniej wbijał we mnie palce, kciukiem dociskał moją łechtaczkę. Zaczęłam się rozpadać.
Z mojego gardła dobył się jęk, ale przygryzłam wargę. Otworzyłam oczy – musiałam zobaczyć Crossa. Patrzył na mnie w skupieniu, uważnie. Jego oczy błyszczały wstrzymywaną żądzą. Nagle pochylił głowę, jakby nie mógł się już dłużej powstrzymywać, i pocałował mnie mocno. Rozchyliłam wargi, pozwoliłam mu wsunąć język do środka, rozkazywać mi, gdy doprowadzał mnie na szczyt. Zanim zdążyłam się przygotować, zalały mnie intensywne doznania i zadrżałam. Orgazm coś we mnie wyzwolił.
Opadłam zmęczona na podłogę skrzyni, ale język Crossa dalej muskał mój, łagodził skutki orgazmu, aż w końcu zamieniłam się w papkę.
Jęknęłam