Zgromadzenie, Tom III Ulubienica. Joanna Jarczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgromadzenie, Tom III Ulubienica - Joanna Jarczyk страница 5

Zgromadzenie, Tom III Ulubienica - Joanna Jarczyk

Скачать книгу

pelerynę. To od niej wychodził szeroki kaptur, którym nakrył głowę. Wydawało się, że Balthazar wygląda inaczej. Wszyscy z zaciekawieniem czekali, co powie.

      – Stróże – wycharczał wolno i na tyle głośno, by każdy z zebranych mógł go usłyszeć – śmieli nas zaatakować…

      Nagle zamilkł, jakby musiał zaczerpnąć tchu, aby wydobyć kolejne słowa. Niektórzy z Łowców spojrzeli po sobie w niemym porozumieniu.

      Bliżej fontanny i bliżej samego Pana Łowców znalazła się Vivian. To ona ostrzegła go przed atakiem Stróżów, ona pomogła mu dojść do twierdzy po klęsce. Czuła się teraz jemu bliższa, jakby te dwa wydarzenia zacieśniły łowczą więź. Wpatrywała się w Balthazara, który znów zaczął mówić, tym razem dosadniej:

      – Wytoczyli nam wojnę. Słyszycie? – prychnął, a następnie oparł się rękami o fontannę.

      Nikt się nie odezwał. Nikt nie miał odwagi choćby się poruszyć. Nawet Vivian trzymała język za zębami i tak jak pozostali czekała na dalszy ciąg wydarzeń.

      Balthazar zacisnął pięści na skraju monumentu, a ten zaczął drżeć. Sekundę później rozległ się huk, który sprawił, że fontanna została przywrócona do pierwotnego stanu, a z jej górnej dyszy zaczęła lecieć woda. Łowcy z uznaniem skłonili się mu. Teraz mogli być pewni, że pomimo strat Balthazar wciąż pozostawał silny, a oni razem z nim.

      – Te skrzydlate pacynki chcą wojny – rzekł głośno. – To ją dostaną.

      4

      Catherine była niespokojna. Dziwne przeczucie kłębiło się w jej duszy i nie pozwalało zasnąć. W domu panowała cisza. Tylko cichy świst powolnego oddechu Damiena dochodził od strony łóżka. Mężczyzna spał od kilku godzin, co jakiś czas jedynie zmieniając pozycję. Zwykle Łowczyni lubiła go obserwować, wpatrywać się w miny, które czasem robił, w drgnienia ciała, jakie mimowolnie wykonywał. Ale nie dzisiejszej nocy.

      Stała przy oknie w sypialni i uważnie penetrowała otoczenie. Biały puch rozjaśniał mrok na tyle, by kobieta mogła dostrzec potencjalne zagrożenie. Czuła, jakby niebezpieczeństwo zbliżało się wielkimi krokami i nie mogła odpędzić od siebie tego uczucia. Jej dusza wysyłała czerwone komunikaty, alarmujące wszystkie zmysły.

      Balthazar. Jego imię grzmiało na odległość. Catherine miała wrażenie, że Pan Łowców idzie, by ją zabrać do siebie, by ponownie zniewolić. Nie rozumiała, dlaczego tak się działo, ale z każdą kolejną chwilą coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że intuicja jej nie zawodzi.

      Spojrzała na Damiena, a potem bezszelestnie wyszła na korytarz. Nie zapalała nigdzie świateł, bo doskonale widziała w ciemności. Poszła do łazienki i wyjrzała przez okno. Postanowiła skontrolować otoczenie wokół domu. Przy szopie nie było nic podejrzanego, dalsze tereny pozostawały uśpionym miastem. Z łazienki wyszła na korytarz, by przejść do kuchni, ale już w progu zatrzymała się, wlepiając wzrok w kotkę siedzącą na parapecie. Kulka była przygarbiona i bystrym spojrzeniem gapiła się przez szybę w jeden punkt.

      Dla Catherine był to znamienny znak. Całe jej ciało drżało, odczuwała w sobie specyficzne mrowienie i wiedziała, że zbliża się niebezpieczeństwo.

      Czym prędzej wbiegła do sypialni. Zrobiła to na tyle cicho, że Damien się nie zbudził. Dopiero kiedy stanęła nad nim i złapała go za ramiona, wystraszony drgnął i otworzył oczy.

      – Musimy się schować – natychmiast oznajmiła.

      – Co jest?

      – Szybko. Do piwnicy – rozkazała, nie odpowiadając na pytanie.

      Nie było czasu do stracenia. Rimet był zaspany, ale widząc zdenerwowanie kobiety, zszedł z łóżka i sięgnął po czarną koszulkę, którą założył w kolejnej sekundzie. Catherine złapała łuk, leżący w rogu i oboje wyszli na korytarz. Dokładnie naprzeciw sypialni znajdowały się drzwi od piwnicy. Kiedy Łowczyni nacisnęła klamkę, dobiegł ich hałas od strony drzwi wejściowych. Usłyszeli, że ktoś właśnie przekręca klucz, który był od ich strony, i ma zamiar wejść do środka.

      Na Damiena zadziałało to jak wiadro lodowatej wody, wylane na głowę. Szybko zeszli po schodach do piwnicy. Catherine wyciągnęła przed siebie łuk, który zaświecił słabym światłem. Chwilę później usłyszeli dobiegające z góry odgłosy kroków.

      ***

      Do tej pory to Vivian była przewodnikiem, ale od drzwi wejściowych rolę prowadzącego przejął Balthazar. Wszedł na korytarz mokrymi, ciężkimi butami i nie kwapił się, aby zachować idealną ciszę. Jeżeli lokatorzy byli w domu, najpewniej usłyszeli dźwięk przekręcającego się klucza. Jeśli tak się stało, mogli próbować gdzieś się ukryć. Jednak jednego nie mogli zrobić – opuścić murów tego budynku. Wijące się pnącza, które wyszły z ziemi, otuliły dom niczym ośmiornica swoją ofiarę i zablokowały wszystkie otwory.

      Balthazar pstryknął palcami, a każda żarówka w mieszkaniu zapaliła się. Nagłe światło i nieproszeni goście sprawili, że z kuchennego parapetu zeskoczyła kotka i schowała się pod jedno z krzeseł. Vivian skontrolowała pomieszczenie, po czym rzekła:

      – Tak jak przypuszczałam. Mieszka tutaj.

      – Ile osób?

      – Tylko ona i Stróż.

      Łowca siłą woli wyważył drzwi łazienki, a uznawszy, że jest pusta, ruszył dalej. Vivian podążyła w ślad za nim. Przypatrywała się przy tym z uwagą każdemu centymetrowi podłogi. To tam zwykle znajdowało się najwięcej śladów. Ale nie tylko wzrokiem penetrowała otoczenie. Odchyliła z buzi część chusty i zaczęła głęboko wciągać powietrze w nozdrza. Kiedy stanęli przy otwartych drzwiach do sypialni, już wiedziała, że szukają w złym miejscu. Zapach niósł się z lewej strony i to tam winni pójść.

      – Mój Panie. – Vivian zwróciła uwagę Balthazara, wskazując na ciemne drzwi, które prowadziły do piwnicy.

      ***

      W piwnicy również zapaliła się żarówka, wisząca pośrodku sufitu na krótkim kablu. Było przez to jasno, choć nie tak bardzo, jak w pomieszczeniach domu. Damien z Catherine spojrzeli po sobie z przestrachem, doskonale wiedzieli, że na górze był Balthazar. Wiedzieli też, że będą musieli się przed nim ukryć.

      Piwnica miała wielkość około dwóch sporych sypialni. Dużą część zajmował kąt z węglem i piecem centralnym, a także ściana, przy której ułożone było drewno. Poza tym stały tu worki na szkło, plastik i metale, było też składowisko kartonów, gazet i innych papierów. Bliżej schodów znajdowały się dwie stare komody i większa szafka, na której leżały rękawice budowlane i latarka.

      Na pierwszy rzut oka piwnica nie była dobrym miejscem na kryjówkę. Nie można było się tu schować, nie robiąc przy tym hałasu. Catherine jednak miała pomysł. Ściana po prawej stronie od zejścia ze schodów miała wgłębienie na około pół metra szerokości i metra długości. Razem z Damienem weszli w to miejsce, a Łowczyni od razu przyłożyła magiczny łuk do bocznej ścianki i w umyśle stworzyła wizję przedłużenia muru. W okamgnieniu przed nimi pojawiło się coś w rodzaju fatamorgany, która od zewnętrznej strony wyglądała dokładnie

Скачать книгу