The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk Brown

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair - Ryk Brown страница 13

The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair - Ryk Brown

Скачать книгу

pan sobie życzy, kapitanie. – Jalea westchnęła, odwróciła się do więźnia i zaczęła mówić cicho, spokojnie, a nawet melodyjnie. Tak jakby recytowała fragment książki, wiersza, a nawet psalmu. Okrążyła Ybaranina, poczynając od jego prawej strony, obeszła go od tyłu i znalazła się po jego lewej, wciąż cicho mówiąc. Z każdą kolejną liryczną frazą, która spływała z ust kobiety, więzień wydawał się coraz bardziej zaniepokojony.

      Mimo nieznajomości języka Ta’Akarów Nathan miał wrażenie, że to, co Jalea mówi, jest znane zarówno jej, jak i więźniowi, którego oczy wciąż rozszerzały się w mieszaninie wątpliwości i strachu. Czasem Scott słyszał jakby odwołania do Ziemi i za każdym razem wydawało mu się, że więzień czuje się wtedy bardziej nieswojo. W końcu Jalea zakończyła słowem „Na-Tan”, wypowiedzianym po niewielkiej pauzie.

      Więzień zaprotestował – początkowo spokojnie, potem z rosnącym wzburzeniem. Jalea wypowiadała w kółko te same frazy. W miarę jak jego sprzeciwy stawały się coraz głośniejsze, również Jalea mówiła z większym naciskiem. Po chwili oboje krzyczeli.

      Nagle Jalea zaczęła mówić w języku Angla, wciąż bardzo głośno wypowiadając zdania:

      – Legenda Początków nie jest już legendą! I wkrótce wszyscy Ta’Akarowie poznają prawdę! Że twój król jest kłamcą! Że wszyscy pochodzimy z Ziemi!

      – Nie! – więzień ponownie zaprotestował. Jednakże tym razem odezwał się w języku Angla, a po policzkach zaczęły mu płynąć łzy.

      – To jest okręt z legendy! Ci ludzie są Wojownikami Boga! A ten człowiek to Na-Tan!

      – Nie! – zapłakał więzień, a jego słowa zamieniły się w krzyk. Ślina pryskała z jego ust, gdy wrzeszczał: – To nieprawda! Caius jest Bogiem!

      Głos Jalei podniósł się wraz z głosem więźnia, dopasowując nie tylko do jego siły, ale także poziomu emocji.

      – Caius jest tylko głupcem udającym, że jest Bogiem!

      – Nie! Nie! Nie! – powtórzył więzień resztką sił. – Wkrótce nasze nowe reaktory zaczną działać, a okręty staną się niezwyciężone! Nic nie powstrzyma potężnych legionów Ta’Akarów, gdy będziemy rozprzestrzeniać się po całej Galaktyce! Caius Wielki będzie panował nad wszystkimi gwiazdami na niebie!

      Nagle ton żołnierza się zmienił. Powrócił upór. Po raz kolejny przekonał sam siebie, że jego wiara jest najważniejsza, a sprawa słuszna. Głos stał się bardziej złowieszczy i lubieżny, gdy chłonął oczami najpierw ciało Jalei, a następnie Jessiki. Zaczął mówić gardłowo, a język wciąż poruszał się obscenicznie, aż w końcu nagle wstał, wyrzucając z siebie pełnym głosem kolejny ciąg nieprzyzwoitych słów.

      Jalea rzuciła się na niego, a jej prawa pięść wbiła mu się w gardło. Siła ciosu była tak wielka, że unieruchomione nadgarstki jeńca pociągnęły ze sobą metalowy stolik. Jalea uchyliła się, zmuszając Nathana do zmiany miejsca, a następnie obeszła przewrócony stół i kolejny raz uderzyła Ybaranina w twarz. Zaskakujące było to, że mimo wielokrotnych ciosów oszalały mężczyzna nadal obrzucał ją sprośnymi uwagami. Jalea wciąż go biła, krzycząc z wściekłości za każdym uderzeniem.

      Jessica przeskoczyła przez przewrócony stół i złapała Jaleę za włosy, odciągając kobietę od więźnia.

      – Zabierz ją stąd! – krzyknęła do Nathana, który chwycił Jaleę z tyłu.

      Więzień nadal krzyczał, a jego przekleństwa były teraz skierowane w stronę Jessiki. Odwróciła się i spojrzała na niego.

      – Pieprz się – powiedziała, wymierzając mu kopniaka w twarz i uciszając go z zimną krwią. Następnie odwróciła się i patrzyła, jak Nathan odciąga płaczącą i krzyczącą Jaleę. Potem przykucnęła obok nieprzytomnego więźnia i sprawdziła mu puls na szyi.

      – Tak, nadal żyjesz. – Wyciągnęła słuchawkę zestawu komunikacyjnego i stuknęła w nią, aby włączyć urządzenie. – Wzywam pogotowie medyczne. Mamy rannego.

      ***

      – O co, do cholery, w tym wszystkim chodziło?! – zapytała Jessica, wchodząc do pokoju obserwacyjnego.

      – Nie wiem! – przyznał Nathan. On także był oszołomiony tym, co się stało. – Pomyślałem, że gdyby mówił w Angla, moglibyśmy go oszukać…

      – A kim, do diabła, jest Na-Tan?! – przerwała Jessica.

      Zwróciła się do Jalei, która krążyła tam i z powrotem po pomieszczeniu. Gniew wciąż płonął w jej oczach.

      – Co to za jacyś Wojownicy Boga? – uzupełniła pytanie Jessica, ale nie widząc nic poza wściekłym spojrzeniem Jalei, odwróciła się do Nathana. – Nie sądzę, żebyś miał pojęcie, co ona robi.

      – Myślę, że próbowała go zmusić do zwątpienia w jego wiarę – odparł.

      – W jaki sposób? Cytując święte księgi?

      – Przecież wcześniej powiedziała, że ten facet to Ybaranin, a oni wszyscy w dzieciństwie uczyli się Angla. Nauczycielem zawsze był jakiś zakonnik.

      – Z jakiego zakonu?

      – Nie wiem. Wszystko opiera się na przekonaniu, że ludzie pochodzą z Ziemi, którą spotkało coś bardzo złego. Wierzą, że pewnego dnia przybędą wojownicy z Ziemi i uwolnią ich od zła.

      – Och, świetnie! – wykrzyknęła Jessica. – Więc co, teraz jesteśmy jeźdźcami Apokalipsy?

      Nagle właz wiodący do korytarza otworzył się i weszło dwóch członków załogi. Za nimi pojawiła się doktor Chen.

      – Jest w pokoju przesłuchań – powiedziała Jessica, odsuwając się na bok.

      Doktor Chen, przechodząc, spojrzała na Nathana.

      – To wszystko moja wina – przyznała Jalea, która w końcu uspokoiła się na tyle, by zacząć mówić racjonalnie.

      – Masz cholerną rację – odpowiedziała Jessica.

      – Próbowałam tylko…

      – Nie obchodzi mnie, co próbowałaś zrobić – przerwała wściekle Jessica. Zaczynała tracić panowanie nad sobą. – Wiesz co? Lepiej po prostu już idź. – Wskazała wyjście.

      Jalea wyglądała na zmieszaną. Zwróciła się do Nathana o pomoc, ale napotkała tylko jego niedowierzające spojrzenie.

      – Natychmiast! – krzyknęła Jessica. – Zanim potraktuję cię tak, jak ty jego!

      Przez chwilę Jalea wyglądała na zawstydzoną. Trwało to jednak tylko przez moment, bo zaraz odzyskała gniewny wygląd i spokojnie wyszła z pokoju.

      – Jess, to moja wina… – zaczął Nathan.

      – Oczywiście, że to twoja wina – powiedziała, przerywając mu w połowie zdania. – Jesteś za to

Скачать книгу