Kruger. Tygrys. Tom II. Marcin Ciszewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kruger. Tygrys. Tom II - Marcin Ciszewski страница 15

Kruger. Tygrys. Tom II - Marcin Ciszewski

Скачать книгу

obie strony.

      Krüger roześmiał się złowieszczo.

      – Sądzę – powiedział niemal wesoło – że kiedy go spotkam, tylko jedna strona będzie usatysfakcjonowana. I nie mam na myśli Kolcowa.

      Szumski postanowił nie zwracać uwagi na pasję słyszalną w głosie Krügera.

      – Więc właściciel powiedział mi, że Kolcow mówi świetnie po polsku oraz sprawia wrażenie człowieka dobrze wychowanego, inteligentnego i sporo wiedzącego o świecie. Płacił gotówką i wyglądał na zamożnego.

      – Jest zamożny, bo jego ojciec ukradł majątek mojego ojca.

      – Wilku, nie o tym mowa. – Mentor po raz pierwszy stracił cierpliwość. – Skup się. Mówię, że Kolcow jest inteligentnym, wyrachowanym przeciwnikiem i nie powinieneś go lekceważyć. Zdołał wytropić ciebie i uprowadzić Ewelinę. Ma pieniądze. Umie zachowywać się dyskretnie. Znalezienie go będzie trudne. A pokonanie jeszcze trudniejsze. Wokół wojna. Samo wydostanie się z miasta będzie nie lada sztuką.

      Krüger spojrzał na Mentora.

      – Myśli pan, że on wie, kim jestem? – zapytał.

      – Zastanawiałem się nad tym – odparł Szumski. – I choć nie mam dowodów, sądzę, że porwanie nie było zbiegiem okoliczności.

      – Co nim powodowało? Przecież nic mu nie zrobiłem.

      – To akurat nie jest trudne do zgadnięcia. Jego ojciec wyrządził ci kolosalną krzywdę: zabił rodziców, pozbawił majątku. Po pierwsze, możesz się zemścić. Zemsta to silna motywacja, stara jak świat. Nie wiem, czy są silniejsze. Po drugie, mógł założyć, że pewnego dnia dowiesz się o majątku i będziesz chciał go odzyskać. Wtedy Iwan Kolcow stanie się naturalnym celem. On ma twoje pieniądze i nie odda ci ich dobrowolnie. Pieniędzy, nawet zdobytych nielegalnie, niełatwo się pozbyć, wiesz o tym dobrze.

      – Uderzył prewencyjnie? Przecież to nie ma sensu. Mógł mnie zabić i wtedy ewentualnie porwać Ewelinę.

      Mentor przytaknął. Tak powinna wyglądać najprostsza, najbardziej oczywista ścieżka postępowania. Obawiał się jednak, że plan Kolcowa może być znacznie bardziej wyrafinowany i dolegliwy dla ofiary. Zwłaszcza jeśli pomysłodawca wiedział, jak wielkim uczuciem brat darzył siostrę.

      Przypuszczenia te zostawił jednak dla siebie.

      – Pytanie jest inne – mruknął.

      – Skąd o mnie wiedział?

      – Właśnie. Jakim cudem znalazł cię po tylu latach.

      Krüger zamyślił się. Nic nie przychodziło mu do głowy.

      – Dowiemy się. Nim go zabiję, odpowie na kilka pytań. Niech pan powie, gdzie jedziemy.

      – Do Kijowa.

      – Do Kijowa? Dlaczego tam?

      Mentor westchnął. Aż nadto dobrze zdawał sobie sprawę, jak wiele trudności ich czeka. Opuszczenie miasta było tylko pierwszą z nich.

      – Kelner podsłuchał, przypadkiem, jak sądzę, fragment rozmowy Kolcowa z pewnym nieznajomym. Toczonej po rosyjsku. Mężczyzna zaprosił Kolcowa do Kijowa. Padł nawet adres: ulica Pietropawłowska. Zachęcałem kelnera, by przypomniał sobie coś jeszcze, numer domu albo jakiś inny przydatny szczegół. Nie uzyskałem nic więcej. Zatem Pietropawłowska to nasz jedyny punkt zaczepienia.

      – Jest jeszcze ten Rosjanin. Coś o nim wiadomo?

      – Koło czterdziestki, wysoki, dobrze ubrany, bardzo spokojny. Lubi dobrze zjeść i nie wylewa za kołnierz. Właściciel hotelu powiedział mi, że używał nazwiska Andriejew i wyjechał dzień po Kolcowie.

      – Nazwisko może być fałszywe, a taki opis nie na wiele nam się przyda.

      – Mój drogi, to i tak znacznie więcej niż za twoją pierwszą próbą, prawda? – zapytał Mentor, a w jego głosie brzmiała autentyczna uraza.

      Krüger parsknął śmiechem. Po chwili Szumski zaśmiał się również.

      Koń machnął ogonem, dorożkarz strzelił z bata. Dojeżdżali do dworca.

***

      Dworzec był mały, brudny i zatłoczony, a podróżni wymęczeni długim oczekiwaniem. Pociąg zmierzający w stronę Kijowa miał nadjechać niebawem. Ewelina siedziała na niewygodnej dworcowej ławie i słuchała ludzkich głosów. Iwan Kolcow zajmował sąsiednie miejsce, tak blisko, że czuła przez płaszcz ciepło jego ciała, nie zwracała jednak na to uwagi, pochłonięta odgłosami płynącymi z wnętrza niej samej.

      Słyszała każdy, najcichszy nawet dźwięk otoczenia. Tak bywało wcześniej, teraz jednak intensywność doznań zwiększyła się wielokrotnie.

      Była zaskoczona.

      Towarzyszący jej od urodzenia świat tonów, barw i brzmień zmienił się. Słyszała selektywnie i z niezwykłą wyrazistością nikły szmer kapiącej gdzieś wody, szelest liczonych w odległej kasie banknotów, szum toczonych półgłosem rozmów. Zaczęła precyzyjnie wyczuwać intencje mówiących, miała wrażenie, że czuje bicie każdego obecnego w pobliżu serca, rozumie czyjąś radość, razem z kimś przeżywa strach i zmęczenie. Zaskoczyło ją to i zdumiało. Domyślała się, że początek tego zjawiska miał miejsce podczas napadu, co stanowiło kolejną zagadkę. Jej doświadczenie z bronią sprowadzało się do kilku okazji, kiedy towarzyszyła Wilkowi podczas ćwiczeń na strzelnicy. Nie miała zbyt przyjemnych wspomnień; huk strzałów ogłuszył ją na półtora dnia, śmiech i rozmowy brata, Cygana i Mentora dochodziły jak zza grubej, podwójnej kotary. Co gorsza, pamiętała, że po wszystkim jeszcze mniej akceptowała powody, dla których człowiek strzela do człowieka.

      Wszystko zmieniło się dzisiejszego wieczora. Iwan zabił trzech napastników, strzelał tuż obok niej, niemal nad uchem. A ona po wszystkim nadal słyszała dobrze, może nawet bardziej wyraźnie niż przed napadem. Nie było mowy o żadnej podwójnej kotarze, teraz każdy dźwięk dochodził z niezwykłą ostrością, a mózg od razu, niejako automatycznie, podsuwał gotowy obraz: kobieta wzdycha i martwi się, że nie zdąży dać mężowi kolacji. Przekupień liczy pieniądze i jest bardzo zadowolony z utargu. Jeszcze gdzie indziej małe, czteroletnie dziecko marudzi, a matka z trudem powstrzymuje wybuch złości.

      Co się z nią działo? Czy dochodzące do jej świadomości dźwięki były prawdą czy tylko interpretacją podsuwaną przez wyobraźnię, wspomaganą przez nadal siedzący w niej strach i wspomnienie nie tak dawno buzującej w żyłach adrenaliny? Czy zyskała nowy kanał komunikowania się ze światem? Jeśli tak, wcale nie miała pewności, czy ten prezent ją uszczęśliwił; dźwięki układały się w obrazy i całe historie, porażały intensywnością, były tak blisko, jakby Ewelina sama uczestniczyła w wydarzeniach wokół siebie.

      Jeszcze niedawno było inaczej. Natura, może tytułem rekompensaty za brak wzroku, obdarzyła ją niezwykle czułym słuchem. Ewelina nauczyła się z niego korzystać i z czasem doszła do wniosku, że wzrok nie jest jej do niczego potrzebny, przynajmniej nie pragnęła go odzyskać

Скачать книгу