Kruger. Tygrys. Tom II. Marcin Ciszewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kruger. Tygrys. Tom II - Marcin Ciszewski страница 5

Kruger. Tygrys. Tom II - Marcin Ciszewski

Скачать книгу

i wiecznie roześmianego podlotka. Teraz stała przed nim młoda kobieta, piękna i dumna, patrząca mu wprost w oczy i żądająca jednoznacznych odpowiedzi na swe pytania.

      – Nie mogę. – Porucznik pokręcił głową. Było mu niemal wstyd. – Regulamin nie pozwala. Ja nawet nie powinienem mówić ci, gdzie on jest.

      – Powinieneś. I dobrze zrobiłeś. Nie jestem postronną osobą. Walczę o Polskę, tak jak ty.

      – Wiem, oczywiście, wiem. Ty i twój ojciec…

      – Ojca w to nie mieszajmy. Działam na własną odpowiedzialność.

      Bełżecki zdumiał się. Dziewięć osób na dziesięć w tej sytuacji powoływałoby się na wpływy ustosunkowanego rodziciela. Ona chciała załatwić sprawę po swojemu. Czując, że zalewa go fala ciepła, i starając się, by głos nie drżał mu z emocji, powiedział:

      – Co właściwie chcesz uzyskać, Jadwigo?

      Jadwiga postąpiła o krok do przodu. Stała naprawdę blisko. Gdyby się ośmielił, mógłby ją wziąć w ramiona.

      Tymczasem to ona wykonała pierwszy gest. Położyła mu rękę na ramieniu. Czuł, że falę ciepła zastępuje ogień.

      – On uciekał, tak? Uciekał z miasta. Mógł wydostać się koleją, ale z jakichś powodów wolał tego nie robić. Z jakich? To proste: nie chciał się rzucać w oczy. Miał coś do ukrycia. Nie masz ochoty odkryć co? Nie chciałbyś wiedzieć, kim on jest naprawdę i dla jakiej sprawy pracuje?

      Bełżecki już otwierał usta, by zaprotestować, ale zamknął je na powrót. Jadwiga miała rację. Wyrok, jaki zostanie wydany na posiedzeniu sądu polowego, był łatwy do przewidzenia. Sąd skaże uciekiniera, a pluton go rozstrzela. Na tym sprawa się skończy. Nic bardziej oczywistego pod słońcem. Czy jednak nie warto by zajrzeć za zasłonę tajemnicy? Dowiedzieć się, czego szukał Krüger, co chciał osiągnąć, co było jego celem? Skłonić, by przed śmiercią złożył zeznanie?

      Czy w ten sposób on i Jadwiga nie przysłużyliby się Polsce bardziej?

      – Dobrze, załatwię ci widzenie – powiedział, starając się, by głos zabrzmiał normalnie.

      – Sam na sam.

      Bełżecki pokręcił głową.

      – To zbyt niebezpieczne.

      – Nie dla mnie. Dobrze go znam. Nie skrzywdzi mnie. Mogę go skłonić do szczerości pod warunkiem, że rozmowa odbędzie się bez świadków. On wobec mnie się otworzy. Nie zrobi tego wobec nikogo innego.

      Ale się wkopałem. Na nią nie ma siły, pomyślał Bełżecki.

      Kiwnął głową.

      – Bądź w gotowości – mruknął.

      Nadal czuł na ramieniu ciepło jej dłoni. Mając nadzieję, że nie wygląda jak czteroletni chłopiec, któremu obiecano lody, dodał:

      – Odezwę się wkrótce.

***

      Iwan wstał.

      – Do roboty – powiedział Pomocnik. – Pozbyłeś się opryszków. Narobiłeś hałasu na całą okolicę. Zrób szybko, co powinieneś, i zmykaj. Oni na pewno mają kompanów. Tacy ludzie są zawsze częścią większej grupy. Zaraz będziesz ich miał na karku.

      Kolcow odwrócił się. Pomocnik patrzył na niego przez ciemność.

      – Jesteś durniem – powiedział Iwan. – Nie tylko jej nie zabiję, ale w Kijowie ubłagam, by przyjęła moje oświadczyny.

      – Iwanie, Iwanie. – Pomocnik puścił zniewagę mimo uszu. Uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie łagodna perswazja. – Po pierwsze, jesteś już żonaty…

      Ale Kolcow nie miał zamiaru słuchać żadnych perswazji.

      – Jesteś durniem, powiadam – mruknął, po czym pomógł wstać dziewczynie. Delikatnymi ruchami otrzepał ze śniegu jej płaszcz. – Rozwiodę się z Anną. Padnę do nóg Ewelinie i będę ją błagał dotąd, aż zgodzi się zostać moją żoną.

      Pomocnik nabrał oddechu, ale Kolcow machnął ręką.

      – Koniec dyskusji – powiedział lodowatym tonem. – I tak zbyt długo słuchałem twoich rad.

      I wtedy usłyszał krzyk, szum pijanych głosów, krzyżujące się w powietrzu przekleństwa.

      A potem tupot wielu nóg.

***

      Tej samej nocy zawlekli bezwładne ciało do stodoły, dwa kilometry za linią posterunków. To był prywatny azyl, który, choć dawno porzucony przez właścicieli i dziurawy jak rzeszoto, z ich punktu widzenia miał pewne zalety: dawał jakąś iluzję dachu nad głową i ochrony przed mrozem i śniegiem. W szczególnie mroźne noce rozpalali pośrodku niewielkie ognisko i na wpół dusząc się w dymie, suszyli ubrania, grzali ręce i warzyli strawę. Nikt o kryjówce nie wiedział; dowództwo nie interesowało się niczym, co nie należało do służby.

      Rzucili zdobycz na klepisko i stali nad nią kręgiem, dysząc.

      Więzień poruszył się, a potem jęknął.

      – Ty, Mykoła, co z nim chcesz robić? – zapytał jeden z napastników, najniższy i najbardziej zarośnięty.

      Żołnierz nazwany Mykołą, najstarszy z Ukraińców, trącił leżące na ziemi ciało czubkiem buta. Więzień jęknął ponownie i otworzył oczy.

      – Obudziła się ptaszyna, zaraz śpiewać zacznie – powiedział Rusin i zaśmiał się chrapliwie. Trzej towarzysze zawtórowali mu ochoczo. Byli zdenerwowani strzelaniną, ale podniecała ich możliwość szybkiego zarobku. – Chcę, by nam opowiedziała wszystko, co wie.

      Cygan zamrugał. Głowa pulsowała bólem, miał trudności ze skupieniem wzroku, czuł się odrętwiały i przegrany.

      Bili, pomyślał. Musieli bić. Inaczej nie upodobniłbym się do trupa. Potem przypomniał sobie parę wcześniejszych wydarzeń: linię frontu, Krügera czołgającego się przez śnieg, strzelaninę…

      Co to za ludzie? Ach tak, Ukraińcy. Obiecałem im coś. Co mianowicie? Pieniądze. Jasne. Pieniądze każdy chętnie weźmie, nawet jak nie jego i nawet jeśli nie zasłużył.

      Poruszył się. Więzy głęboko wrzynały się w ciało, krępując zarówno ręce, jak i nogi. Ból pchnął ostrą igłą umieszczoną pośrodku czoła. Cygan syknął. Myśl o zuchwałej ucieczce należało przełożyć na bardziej sprzyjający moment.

      – Czego chcecie? – zapytał. Sam się zdziwił, jak bardzo schrypnięty i niewyraźny bełkot opuścił jego gardło. W innych okolicznościach byłoby to nawet śmieszne.

      Ale czterech otaczających go mężczyzn najwyraźniej bez problemu zrozumiało pytanie.

      – Ach ty, Lachu, nie pamiętasz – zaśmiał się Mykoła

Скачать книгу