Nieodgadniona. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieodgadniona - Remigiusz Mróz страница 22

Nieodgadniona - Remigiusz Mróz Damian Werner

Скачать книгу

i kilkoro znajomych – oburknąłem, podchodząc do klatki schodowej. – Zresztą nieważne.

      Powiodłem wzrokiem po liście nazwisk przy domofonie i w końcu wypatrzyłem to, którego szukałem. Bez namysłu nacisnąłem przycisk i nie musiałem długo czekać, aż moja dawna nauczycielka odbierze.

      Natychmiast skojarzyła, kim jestem, a ja po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że grupą zawodową o najlepszej pamięci są właśnie nauczyciele. Miałem wrażenie, że każdy, z kim kiedykolwiek zetknąłem się w murach szkoły, potrafi rozpoznać swoich uczniów na mieście.

      Renata Labeda wyraźnie straciła na wadze, odkąd ostatnio ją widziałem. Siwe, przerzedzone włosy dawały pojęcie o tym, ile stresu kosztowały ją lata spędzone w szkolnych murach ze zgrają upierdliwych małolatów. Choć trzeba przyznać, że traktowaliśmy ją lepiej niż większość nauczycieli – może pomijając fakt, że za sprawą swojego nazwiska otrzymała przezwisko Lebiega.

      Przywitała mnie, jakby zawitał do niej długo niewidziany siostrzeniec. Zaprosiła nas do środka, przedstawiła Klizie swojego męża, a potem wdaliśmy się w krótką, obowiązkową wymianę zdań przy herbacie.

      – Słyszałam o tym, co cię spotkało – odezwała się Labeda. – To naprawdę okropne. Nie dość, że najpierw to zniknięcie Ewy, to jeszcze… Ech.

      Skinąłem głową, nie chcąc podejmować tematu.

      – Zdarzają się gorsze rzeczy, pani profesor.

      Z jakiegoś powodu poczułem się dziwnie, zwracając się do niej w ten sposób. Kiedy byłem w liceum, wydawało mi się to całkiem naturalne, teraz – wręcz przeciwnie. Z drugiej strony do lekarza przyjmującego mnie w gabinecie mówiłem „doktorze”, mimo że doktoratu przecież nie miał.

      – Ale może nie jest tak źle, jak przedstawiły to media – dodałem.

      – Naprawdę?

      Popatrzyłem na Jolę, a ta uśmiechnęła się poprawnie, jakby uznała, że sytuacja wymaga standardowego grymasu.

      – Właściwie dlatego panią nękamy.

      Uniosła pytająco brwi, a ja odstawiłem kubek z herbatą.

      – Nie nękacie – zapewniła. – O co chodzi?

      – Pamiętam, że zajmowała się pani historią Opolszczyzny – zacząłem. – I pomyślałem, że może byłaby nam pani w stanie pomóc.

      – Och, z pewnością spróbuję – zadeklarowała z przekonaniem. – W czym konkretnie miałabym pomóc?

      – Szukamy pewnej kapliczki – włączyła się Jola. – Nie wiemy, na czyją cześć została wzniesiona ani w którym roku.

      – W takim razie powiedzcie, jak wygląda, a może…

      – Nie rozumie pani – ucięła Kliza. – To są wszystkie informacje, które mamy.

      Uznałem, że aby ta sytuacja nie przerodziła się w groteskę, muszę się włączyć.

      – Rzecz w tym, że nie tylko my nie znamy daty ani przeznaczenia – odezwałem się. – Nie mogą tego ustalić także historycy. Kojarzy pani może takie miejsce?

      – U nas, w Opolu?

      Pokiwałem głową, analizując każdy mięsień na jej twarzy i starając się rozpoznać, czy coś przyszło jej na myśl.

      – Nie wiecie nawet, o jaką dzielnicę chodzi?

      – Niestety nie.

      – Cóż…

      – Wiemy tylko tyle, że jest jakaś niepokojąca legenda na temat tego miejsca. I że właściwie niczego więcej o nim nie wiadomo.

      – Nic nie wpadło pani do głowy? – włączyła się Kliza.

      – Pozwólcie, że się zastanowię.

      Uciekła wzrokiem, a potem zmarszczyła czoło, jakby potrafiła przypomnieć sobie każdą kapliczkę stojącą w Opolu. W końcu pokręciła głową, podniosła się i podeszła do półek zastawionych nieco przykurzonymi książkami. Wyjęła jedną z nich i rozłożyła ją na stole. Przez chwilę na przemian śliniła palec i przewracała strony.

      – Kojarzy pani coś takiego? – powtórzyła z nadzieją Jola.

      – Możliwe…

      W końcu przestała przerzucać kartki i wbiła palec wskazujący niczym pinezkę w jedną z nich.

      – Wójtowa Wieś – oznajmiła, a potem obróciła książkę tak, byśmy mogli zerknąć.

      Na czarno-białym zdjęciu widać było niewielką murowaną kapliczkę, wyraźnie zaniedbaną i przyklejoną do niewysokiego budynku. Figurka Matki Boskiej miała rozłożone ręce, a jej szaty luźno opadały z przedramion.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsKCwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wgARCASiAwwDAREAAhEBAxEB/8QAHQAAAAcBAQEAAAAAAAAAAAAAAQIDBAUGBwAICf/EABsBAQEBAAMBAQAAAAAAAAAAAAABAgMEBQYH/9oADAMBAAIQAxAAAAHzzjkEANB4VlPBxSF1Ujo6pDIVnc2ciBHgURqdiQIEfk6TaWKx3TSVwkhRJGtr1HA0WGiClzc06yoLb4brXU1nURCQ7IaECKVRTjcUFhRG6oDwMCRg6Dk5cvBSkSu50UjyPJAdgEMNghCDYSJgbiI4LCRhBEKNtRxCGk9m1jWSD6M/7OeDAweFJVIUFYXVbJUeZFp9mqqysOGlIjfVvmSMQpYiZLEljscDOF6kUQBtOOUg5YGIVXBLpIlXacJZ9SZRsOyLlbrV4KssiqtwRQA4aEWPUISIzWyXL6iDeI6WIAWGJInSLIkSEhIroUXHYzHpMCxWiBEUQ1JKaQo6RdgwoUDs54ENCmacUhWFhZV8nUGHM0mgCimSNsOGL9i8rMeEwXiyZsTgkLVJ0iNIdDiyqZsONVkkslQCxcXyx/ZxyxkNRKGiohRJXYdElZjIQFRySIyLHcvBtEedTaWPWCFC3JErxHBSoE+QYyHwmLkuS5AlXGYjpLwWCVXdZcj+IxaR2ccGg8HlOHhWFRdXOQDiOBJrOkhtTGwiOiZycNW+KaaWlyQROnA7pdExNREYgpWhGl51GkRcS9WHUTgg3lZkUVWWPWXH4qFGhFDIXBJoRLDZKpwziEaYFjSHWJHRNoxGanClaIoUFBucJkkW4YFPIsaD+nMIjGyP0l83krWpU+xkwMKQeU4eDCkO5QDgCkPMpuVoDazQtiazMN4vErokkv1jeCU/qQThvKxJayv5sWsmlfL/AKiKtYlEWoo2iIlr61FY8tJIjQhhqFK+FqLS6FhlvNj+xlEVLX1SDloSrq5JJIJXgIBHldEiOLCMARoW4kSjkWRWhYsEFGaQmpPQhbFouZ32ciGhSU8Hg4oKQZVoSpNHMq0WTNbQS07KSvRmoE5F3iSSyomPB7T2xBUI6FdKvk/JCnlKjaFqeIakYpedQJQiZWVFCqWUXcsmLYZa9SVlb1LljWryWRFahJYZW4yBASxqAJEi

Скачать книгу