Dobra córka. Karin Slaughter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobra córka - Karin Slaughter страница 16

Dobra córka - Karin  Slaughter

Скачать книгу

niej. Pani Pinkman zniknęła, ratownicy zniknęli, niezmienne pozostały tylko ciała. Leżały bezwładnie tuż obok niej. Pan Pinkman z krawatem zarzuconym na ramię. Dziewczynka w poplamionej krwią różowej kurteczce.

      – Zadzwoń do niego – powtórzył Huck.

      Charlie sięgnęła po telefon w tylnej kieszeni. Huck miał rację. Rusty mógłby się martwić. Powinna dać mu znać, że wszystko z nią w porządku.

      – Powiedz mu, żeby zabrał ze sobą kogoś z prasy, szefa policji, wszystkich, których da radę przywieźć. – Huck spojrzał do tyłu na korytarz. – Sam ich wszystkich nie powstrzymam.

      Charlie poczuła ucisk w klatce piersiowej. Ciało mówiło jej, że znalazła się w niebezpieczeństwie. Podążyła za wzrokiem Hucka.

      Huck nie martwił się o nią.

      Martwił się o Kelly Wilson.

      Nastolatka leżała twarzą do ziemi z rękami skutymi na plecach. Była drobna, nie większa od Charlie, ale przygwoździli ją do podłogi niczym groźnego zbira. Jeden z policjantów przyciskał kolanem jej plecy, drugi klęczał na jej nogach, a trzeci opierał but o bok jej twarzy.

      To zachowanie można było od biedy uznać za dopuszczalne środki przymusu i nie dlatego Huck kazał jej dzwonić do Rusty’ego. Wokół dziewczyny stało jeszcze pięciu gliniarzy. Charlie nie słyszała ich wcześniej, ale teraz każde ich słowo brzmiało echem w jej głowie. Mężczyźni krzyczeli, przeklinali, wymachiwali rękami. Niektórych pamiętała ze szkoły, sali sądowej albo z obu tych miejsc. Ich twarze wyrażały tę samą niepowstrzymaną i zajadłą furię. Wściekali się z powodu śmierci ludzi w szkole i z poczucia własnej bezsilności. To było ich miasto. Ich szkoła. Chodziły do niej ich dzieci, uczyli w niej ich przyjaciele i znajomi.

      Jeden z policjantów wyrżnął pięścią w szafkę tak mocno, że uszkodził zawias w metalowych drzwiczkach. Inni raz po raz zaciskali pięści. Kilku przemierzało korytarz w tę i z powrotem jak zwierzęta w klatce. Może naprawdę byli zwierzętami. Jedno niebaczne słowo sprowokowałoby do wymierzenia kopniaka, potem ciosu pięścią, potem wyciągnięcia paralizatorów, następnie broni ostrej i policjanci rzuciliby się na Kelly Wilson jak stado szakali.

      – Moja córka jest w jej wieku – wysyczał któryś przez zaciśnięte zęby. – Chodziły do tej samej klasy.

      Kolejna pięść wylądowała na kolejnej szafce.

      – Pink mnie uczył.

      – Już nikogo niczego nie nauczy.

      Z zawiasów spadły następne drzwiczki.

      – Ej, wy… – Głos jej się załamał, zanim dokończyła zdanie. Robiło się groźnie. Coraz groźniej. – Przestańcie – powiedziała, po czym dodała błagalnym tonem: – Proszę was, przestańcie.

      Albo jej nie usłyszeli, albo zignorowali jej apel.

      – Charlotte – powiedział Huck – nie mieszaj się do tego. Po prostu…

      – Pieprzona suka! – Policjant przygważdżający Kelly kolanem do ziemi gwałtownym szarpnięciem wyrwał jej garść włosów z głowy. – Czemu to zrobiłaś? Czemu ich zabiłaś?!

      – Przestań – odezwała się Charlie. Huck złapał ją za ramię, ale mimo tej interwencji wstała. – Przestań – powtórzyła.

      Nikt jej nie słuchał. Jej głos był zbyt słaby i zdławiony, ponieważ każda komórka ciała ostrzegała ją, żeby nie zbliżać się do strefy rażenia tej naładowanej testosteronem wściekłości. Równie dobrze mogłaby próbować rozdzielić walczące psy, tyle że te psy miały naładowaną broń.

      – Ej – wykrztusiła przez ściśnięte strachem gardło. – Zabierzcie ją na komisariat. Zamknijcie w areszcie.

      Jonah Vickery, mięśniak i dupek, którego znała z czasów liceum, sięgnął po metalową pałkę.

      – Jonah… – Charlie drżały kolana i musiała oprzeć się plecami o ścianę, żeby nie osunąć się na ziemię. – Musicie poinformować ją o jej prawach i…

      – Charlotte – Huck siłą posadził ją na podłodze – nie wtrącaj się. Zadzwoń po tatę. On może to powstrzymać.

      Huck miał rację. Policjanci bali się jej ojca. Wiedzieli o jego procesach, znali jego działalność publiczną. Charlie usiłowała wcisnąć w telefonie przycisk MENU, ale palce odmówiły jej posłuszeństwa. Pot zmienił wyschłą krew w gęstą maź.

      – Pośpiesz się – ponaglił Huck – bo w końcu ją zabiją.

      Charlie patrzyła, jak czyjaś stopa trafia w bok Kelly tak mocno, że jej biodro odrywa się od ziemi.

      Kolejny policjant sięgnął po pałkę.

      W końcu Charlie udało się wcisnąć właściwy przycisk. Ekran wypełniło zdjęcie psa Hucka. Nie zapytała Hucka o kod dostępu. Było za późno na telefon do Rusty’ego. Nie zdążyłby przyjechać do szkoły. Dotknęła palcem ikonkę kamery, wiedząc, że w ten sposób pomija ekran blokady. Dwa kopniaki później telefon już nagrywał. Charlie zrobiła zbliżenie na twarz dziewczyny.

      – Kelly Wilson, spójrz na mnie. Możesz oddychać?

      Kelly zamrugała. Przy czarnym policyjnym bucie opartym na jej policzku jej głowa wyglądała jak główka lalki.

      – Kelly, spójrz w kamerę – powtórzyła Charlie.

      – Niech to szlag – zaklął Huck. – Mówiłem, żebyś…

      – Musicie przestać. – Podchodząc bliżej legowiska lwa, Charlie ocierała się ramieniem o rząd szafek. – Zabierzcie ją na komisariat. Zróbcie jej zdjęcie. Weźcie odciski palców. Inaczej to się obróci przeciwko wam.

      – Ona nas nagrywa – powiedział jeden z policjantów. Był to Greg Brenner, kolejny dupek. – Odłóż to, Quinn.

      – Ona ma szesnaście lat. – Charlie nie przerywała nagrywania. – Pojadę z nią waszym wozem. Możecie ją aresztować i…

      – Każcie jej przestać – powiedział Jonah. To on butem przyciskał głowę Kelly Wilson do ziemi. – Ona jest gorsza od jej przeklętego ojca.

      – Dajcie jej porcję lodów – zasugerował Al Larrisy.

      – Jonah, zdejmij but z jej głowy – powiedziała Charlie, po kolei filmując twarze każdego z nich. – Jest odpowiedni sposób postępowania. Wszyscy go znacie. Nie stwarzajcie powodu, przez który ta sprawa już na wejściu będzie przegrana.

      Jonah docisnął but tak mocno, że zmusił Kelly do rozwarcia szczęk. Krew leciała jej z ust. Aparat korekcyjny uszkodził skórę po wewnętrznej stronie policzka.

      – Widzisz tę martwą dziewczynkę? Widzisz, gdzie dostała?

      – A jak myślisz? – odpowiedziała Charlie pytaniem na pytanie,

Скачать книгу