Listy zza grobu. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Listy zza grobu - Remigiusz Mróz страница 14

Listy zza grobu - Remigiusz Mróz Mroczna strona

Скачать книгу

problem z tobą, Seweryn.

      – To jest nas dwóch.

      Zaorski usiadł przy stole i przesunął ręką po jasnym blacie. Nosił jeszcze ślady porannego ekspresowo zorganizowanego śniadania.

      – Jak wiesz, jako twój potencjalny pracodawca mam prawo wglądu… cóż, w twoją przeszłość.

      Seweryn zamknął oczy i natychmiast pożałował, że nie wyjął piwa.

      – I? – zapytał.

      – Nie planowałem z tego prawa korzystać, w końcu znam cię od dziecka…

      – A jednak pan to zrobił?

      – Z czystej ciekawości.

      I zapewne szybko tego pożałował, dodał w duchu Zaorski. To komplikowało całą sprawę. Decydując się na powrót do Żeromic, od razu założył, że ktoś taki jak Wiesław Kalamus

      okaże się ostoją, a nie przeszkodą. Nie przypuszczał, by dyrektor zdecydował się prześwietlić jego przeszłość.

      Niech go chuj, skwitował w duchu.

      – Rozumiesz więc, na czym polega mój problem?

      – Tak.

      – I szczerze mówiąc… nie jestem pewien…

      – Czy przyjmować mnie do pracy?

      Cisza, która mu odpowiedziała, była dostatecznie wymowna.

      – Nie tylko – odezwał się w końcu Kalamus i głęboko nabrał tchu. – Nie wiem też, co zrobić z tą wiedzą.

      – Nic.

      – Więc może mógłbyś wyjaśnić mi, co to wszystko oznacza?

      – Nie – odparł spokojnie Zaorski.

      Rozmówca czekał na więcej, ale nadaremno. Seweryn nie miał zamiaru tłumaczyć mu czegokolwiek.

      – Stawia mnie to w bardzo kłopotliwej sytuacji – dodał Wiesław. – Mamy już laboratorium, ale wygląda na to, że zabraknie nam patomorfologa.

      – Rzeczywiście na to wygląda.

      – Może mógłbyś jakoś to…

      – Co? – wpadł mu w słowo Zaorski. – Wyjaśnić panu, co to znaczy? Wszystko jest zapewne jasno opisane.

      Kalamus zakaszlał cicho w nerwowym odruchu.

      – I to wszystko prawda? – spytał niepewnie.

      – A jakie to ma znaczenie?

      – Cóż… dość duże.

      – Więc jeśli powiem, że to bzdury, uzna pan, że wszystko jest w porządku?

      Nie musiał odpowiadać. Jeszcze przez chwilę lawirował, dążąc do puenty, a w końcu oznajmił, że w takiej sytuacji nie może przyjąć Zaorskiego do pracy. Seweryn zaklął w duchu i rozłączył się, nie mając zamiaru dłużej wysłuchiwać tłumaczeń Kalamusa.

      Wiedział, że gdyby na te sprawy z jego przeszłości trafił ktoś inny, rankiem zapewne wiedziałoby o nich pół Żeromic. Nie, pewnie pół województwa. Wiesław był jednak dobrym przyjacielem rodziny i nawet w takiej sytuacji z pewnością będzie potrafił zachować dyskrecję.

      Zaorski przypuszczał, że będzie musiał raz czy dwa spotkać się z dyrektorem i przedstawić mu swoją wersję, ale koniec końców przynajmniej na tym froncie był bezpieczny.

      Problem stanowiło to, że najwyraźniej z dnia na dzień stracił pracę – i to jeszcze zanim zdążył ją rozpocząć.

      Przypuszczał, że człowiek, z którym nocą miał spotkać się za starym kościołem, będzie potrafił mu w tym pomóc. Jeśli nie, cały jego powrót do Żeromic i to, co miał tutaj zrobić, stanie pod znakiem zapytania.

      O wyznaczonej porze Seweryn upewnił się, że córki twardą śpią, a potem wymknął się z domu. Spotkanie z mężczyzną ze stacji benzynowej zabrało mu więcej czasu, niż się spodziewał. Nie przebiegło też tak, jak powinno.

      Po powrocie do domu opróżnił o kilka szklanek whisky za dużo. Pił skiren ze szkockiej destylarni Scapa – single malt, na który teoretycznie nie powinno było go stać. Zasnął w fotelu, nie dopiwszy ostatniej porcji.

      Nad ranem zbudził go dźwięk komórki. Niemal zerwał się na równe nogi, jakby stary dom nagle stanął w płomieniach. Dopiero po chwili uświadomił sobie, skąd dochodzi odgłos. Na wyświetlaczu zobaczył numer Kai. Odebrał tuż po tym, jak sprawdził godzinę. Kwadrans po czwartej.

      – Tak? – spytał.

      – Seweryn, przepraszam, że o tej porze…

      – Co się stało? – uciął, wychwytując napięcie w głosie Burzyńskiej.

      – Nie powinnam może…

      – Co jest? – powtórzył.

      Usłyszał jakieś głosy w tle, a potem dźwięk z trudem przełykanej śliny.

      – Janina Wachowiak nie żyje – powiedziała Burza.

      – Kto?

      – Ta matematyczka, z którą…

      Kiedy urwała, Zaorski wstał z fotela. Zachwiał się, dopiero teraz orientując się, jak dużo wypił.

      – Została zamordowana – dodała Burzyńska. – Dziś w nocy. Za starym kościołem.

      6

      Na miejscu zdarzenia to ona była najwyższa stopniem i właściwie to od niej zależało, co stanie się w następnej kolejności. Żaden z mundurowych nie miał doświadczenia w takich sytuacjach, a prokurator z Zamościa miał być na miejscu dopiero za kilka godzin.

      Kaja nie miała wielkiego wyboru. Jedyną osobą w Żeromicach, która miała jakieś pojęcie o miejscu zbrodni, był Seweryn Zaorski. W Instytucie imienia Sehna pracował z najlepszymi specjalistami, sam zresztą był jednym z nich. I nieraz musiał działać w terenie.

      Nikt nie protestował, kiedy podjęła decyzję, by go tutaj ściągnąć. Kiedy zjawi się komendant, być może uzna, że nie było to najlepsze posunięcie, ale ostatecznie była gotowa ponieść konsekwencje.

      Wszyscy patrzyli w milczeniu na pokiereszowane ciało staruszki. Dwóch funkcjonariuszy opróżniło treść żołądka na sam jego widok. Inni zbledli, jakby w okamgnieniu opuściły ich wszystkie siły.

      Poczucie nierealności nie ustępowało. Burza nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co wydarzyło się na tyłach kościoła – ani z tego, że paręnaście godzin temu rozmawiała z tą

Скачать книгу