Stajnia pod lasem. Elżbieta Pragłowska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stajnia pod lasem - Elżbieta Pragłowska страница 6
Prawdopodobnie ustala szczegóły transportu zwłok konia – pomyślała i ciarki ją przeszły po plecach.
Ewa, nagle pozbawiona towarzystwa, zapragnęła komuś się zwierzyć, komuś bezstronnemu, kto na pewno nie był zaangażowany w śmierć Amira. Zadzwoniła do Roberta, prosząc go, aby przyjechał. Chciała mieć kogoś bliskiego w pobliżu, gdy zaczną się schodzić właściciele koni.
Robert
Robert bardzo się ucieszył, gdy zadzwoniła Ewa, prosząc, by przyjechał. Był wprawdzie w pracy, ale jego pozycja zawodowa była na tyle wysoka, że mógł sobie pozwolić na wcześniejsze wyjście. Bardzo było mu na rękę, że to ona zrobiła pierwszy krok. Minęło ponad pół roku, odkąd przeprowadził się z powrotem do ich domu na Sadybie. Dom był wcześniej wynajmowany, więc kiedy tylko najemcy się wyprowadzili, on postanowił tam zamieszkać, argumentując, że spod Piaseczna dojazd ma tragiczny, grzęźnie w korkach. Zaproponował nawet, że będzie płacić tyle, ile poprzedni lokatorzy, bo wiedział, że Ewa nie zarabia na prowadzeniu stajni. Szczególnie, że zawsze coś wyskakiwało, coś się zepsuło, coś trzeba było zmienić, położyć kostkę brukową, zamontować ogrzewane poidła. Lista była długa. Trzeba było płacić za prąd, wodę. Koszty były ogromne, przychody nie wystarczały na pokrycie wszystkich wydatków. Nie mógł zrozumieć, że Ewa nadal w to brnie. To nie miało sensu. Miał nadzieję, że sobie odpuści, a ona raczej zapuściła siebie, ciągle chodziła w tych jeździeckich szmatach, które śmierdziały stajnią, cały dom śmierdział. Czasem się bał, czy on też nie prześmierdł, a nie mógł sobie na to pozwolić. Spotykał się codziennie z ludźmi w biznesie. To nie był jego świat, nie jego marzenie, on nie chciał żyć na końcu świata, bez dróg, sklepów, kawiarni. Chciał odpocząć po ciężkim dniu pracy, a nie użerać się z ludźmi, którzy jeszcze wieczorem mieli jakieś pretensje, wyciągali Ewę z domu. Właściwie cały czas byli tam w pracy. Nie chciał, żeby ich ścieżki się rozeszły. Kochał ją cały czas, ale myślał, że się opamięta, a ona jakby jeszcze bardziej się zaparła, jakby chciała mu udowodnić, że da radę.
Niepotrzebnie wplątałem się w ten romans z Iloną – pomyślał.
Ilona pracowała w dziale kadr w jego firmie. Gdy się wygadał, że nie mieszka z żoną, zaczęła go uwodzić. Była zadbana, piękna, młoda i podziwiała go. Nie opierał się bardzo, gdy zaciągnęła go do łóżka na wyjeździe służbowym. Ilona jest bardzo młoda, mogłaby być naszą córką – pomyślał i poczuł niesmak do siebie. Chciał to zakończyć, ale zawsze kończyło się płaczem i jakoś tak trwało już od kilku tygodni w zawieszeniu.
Właściwie to Ewy wina, nigdy nie chciała mieć dzieci, chciała się rozwijać, robić karierę, a teraz jest już za późno – myślał dalej, usprawiedliwiając się przed samym sobą, bo czuł do siebie obrzydzenie.
Ogarnę tylko parę rzeczy i jadę do Ewy, trzeba jej jakoś pomóc – pomyślał.
Ewa
Ewa czekała na Roberta, raz po raz wyglądając przez okno w stronę bramy wjazdowej, ale zamiast nieprzyzwoicie czystej limuzyny pojawiła się brudna terenówka Piotrka, trenera. Znali się jeszcze ze stajni, w której Ewa trzymała swą klacz wiele lat temu. On był wtedy młodym zawodnikiem, reprezentującym tamtejszy klub sportowy. Odnosił sukcesy w zawodach regionalnych, ale w stajni nie było tak dobrych koni, żeby mógł wykorzystać swój potencjał. Wtedy, na jakichś zawodach poznał Martę, która miała świetne konie. Najpierw zaczął ją trenować, a potem sam startował na jej koniach, odnosząc niemałe sukcesy. Był tak dobry, że dotarł nawet do mistrzostw Europy. Niestety, nie udało mu się nawet wystartować, bo na rozprężalni ktoś w niego wjechał, nie mogąc opanować konia, i wylądował w szpitalu z pękniętym kręgosłupem. Po wielu miesiącach rehabilitacji, która trwała wiele dłużej niż powinna, bo Piotrek walczył z kliniczną depresją. Był nawet hospitalizowany, gdyż miał myśli samobójcze, a powrót do sportu w przypadku jego kontuzji był niemożliwy. Zawiedzione ambicje i choroba spowodowały, że był bardzo trudny dla ludzi, szczególnie najbliższych. Marta długo znosiła jego zachowanie, ale w końcu nie wytrzymała i odeszła, zresztą zachęcana przez niego. Piotrek zawsze był duszą towarzystwa, miał mnóstwo znajomych, w końcu ktoś polecił go jako trenera. Bardzo sceptycznie podchodził do tego, nie wierzył, że to ma sens. Rodzice, oboje lekarze, zniechęcali go jak mogli Chcieli, żeby wrócił na studia, więc może to dzięki nim zawziął się, aby udowodnić sobie i innym, że da radę. Gdy Ewa wróciła z zagranicy, dowiedziała się, że Piotr jest trenerem, a ona potrzebowała kogoś zaufanego. Nie chciała mieć przypadkowych trenerów, którzy się ciągle ze sobą kłócą o przestawianie przeszkód na parkurze albo o to, kiedy mogą używać krytej ujeżdżalni. Piotrek wiele jej również pomógł w planowaniu stajni i ujeżdżalni. Tworzyli ją razem. Ona wykorzystała wiedzę nabytą w Londynie, on zebraną w różnych stajniach w Polsce i na świecie.
Widziała, że Piotrek idzie w kierunku domu. Podeszła do drzwi, aby go powitać, i zaprosiła do salonu. Gdy tylko wszedł, uśmiechnął się, ale ten uśmiech nie wyglądał naturalnie, widać było, że jest bardzo spięty.
– Cześć, jak się czujesz? – po raz pierwszy ktoś zapytał, jak ona się czuje po tym wydarzeniu. Łzy napłynęły jej do oczu, ale nie chciała się rozklejać.
– Trzymam się jakoś. Zrobić ci kawy? Ja już wypiłam trzy, więc pewnie nie zasnę.
– Dobrze wiesz, że akurat w tym mogę ci pomóc – od razu się uśmiechnął, żeby obrócić to w żart.
– Nie żartuj, bo dziś mogę skorzystać – powiedziała z satysfakcją i zauważyła, że pierwszy raz nie wiedział, jak się zachować.
Teraz zaczęła się śmiać ona, żeby już nie przedłużać zażenowania Piotrka, ale tak szczerze, to miałaby ochotę na seks z tak przystojnym młodym facetem, w którym wszystkie dziewczyny ze stajni się podkochiwały. Oboje wiedzieli, że to nie wchodzi w rachubę, bo to popsułoby ich współpracę. Nie mogłaby później z nim pracować, a tego by nie chciała. Lubiła go, bo wnosił dowcip do życia stajni i był dobrym trenerem. Dziewczyny go lubiły, potrafił je chwalić, ale też był wymagający. Znał się na swojej pracy.
– Chętnie napiję się kawy. Dziękuję – powiedział, gdy mu ją podała, Ewa uśmiechnęła się lekko, zwracając uwagę na to “ę”, było takie warszawskie. On pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy.
Delektował się kawą przez dłuższą chwilę.
– Przydałby się ekspres do kawy w socjalnym, o takiej porze roku cały czas chce mi się spać.
Ewa tylko uśmiechnęła się na tę propozycję, nie chciała wkładać już w stajnię ani złotówki.
– Co sądzisz o tej sprawie z Amirem, myślałeś o tym? Ja cały czas się zastanawiam, co się mogło stać. Kto to zrobił?
– Marek jest na wczasach, więc nie zawinił. Mi też nie daje to spokoju, w końcu go trenowałem, Amir był ostrzykiwany wszystkim, co się dało. Powinien świecić, miał w sobie całą tablicę Mendelejewa. W tym sporcie też ważne jest, aby konie trzymać w top kondycji i zdrowiu. Jak wiesz, są bardzo delikatne, łatwo o kontuzje. Na tym poziomie wchodzą w grę bardzo